"Taśmy Watykanu" - recenzja
Dodane: 05-08-2015 22:05 ()
Co skrywają sławetne piwnice i katakumby mieszczące się pod Bazyliką Św. Piotra? Czy w tych niedostępnych pomieszczeniach oprócz zakurzonych encyklik, starodruków i tomików poezji świętych znajdziemy dowód na walkę posłanników Boga z Szatanem? Czy głęboko w strukturach Kościoła Katolickiego znajduje się grupa osób dokonująca makabrycznych odkryć, licznych sesji egzorcyzmów zarejestrowanych na taśmach, których ludzkie oko nie ma prawa oglądać? Całkiem możliwe, że tak właśnie jest, ale nie dowiemy się tego z najnowszego filmu Marka Neveldine’a.
„Taśmy Watykanu” posiadają jedynie chwytliwy tytuł, sugerujący, że rzeczy, o których rzadko się mówi, a jeszcze rzadziej jest się świadkiem są skrzętnie skrywane przez duchownych. Czy te tajemnice, licznie odnotowane opętania i dowody na zbliżający się koniec znanego nam świata wyjdą kiedyś na jaw? Trudno powiedzieć, niemniej twórcy chcieliby osadzić akcję swego filmu wokół sekretów wielowiekowej instytucji kościelnej, jednak nie za bardzo im to wychodzi.
Fabuła obrazu skupia się na Angeli, młodej, atrakcyjnej dziewczynie, a przy tym obdarzonej ogromną empatią dla innych. Po prostu anioł. W dniu jej dwudziestych piątych urodzin dochodzi do brzemiennego w skutkach wydarzenia. Dziewczyna trafia do szpitala po głębokim skaleczeniu się w palec. Od tej pory jej zachowaniu towarzyszą niecodzienne sytuacje, a domownicy zaczynają zauważać, że dobroduszna i nadzwyczaj spokojna Angela nie jest sobą.
Nieracjonalne zachowanie oraz powolne popadanie w obłęd bohaterki to najjaśniejsze punkty obrazu. Trudno, aby było inaczej, skoro to właśnie niebieskooka blondynka - Olivia Taylor Dudley - wybija się na pierwszy plan spośród bardziej utytułowanych aktorów. Wątek jej opętania wypada najlepiej na tle bezbarwnego rodzinnego życia czy też całkowicie chybionych ról księży. Michael Pena wręcz marnuje się w roli lokalnego duchownego. W sutannie wygląda nieprzekonująco, a i każdy jego dialog wywołuje wrażenie jakby aktor miał zaraz wybuchnąć salwą śmiechu (od razy przychodzi na myśl jego komediowa kreacja z „Ant-Mana”). Niewiele lepiej prezentują się watykańscy księża. Górnolotne słowa oraz wieszczenie rychłej zagłady ludzkości są raczej świadectwem małej wiary w Stwórcę niż oddania i przeświadczenia, że dobro zatriumfuje. Produkcji nie ratuje również kulminacyjna scena egzorcyzmów – mało emocjonująca, poprowadzona dość szybko i nieporadnie. Nie ma w niej nic, czego byśmy w kinie do tej pory nie uświadczyli.
„Taśmy Watykanu” są bardzo słabym straszakiem, przypomnieniem, że kres naszych dni kiedyś nadejdzie, a my nie znamy dnia ani godziny. Niestety, nie sprawdza się ani jako kino grozy, ani nawet jako kino ku przestrodze. Ot taki krótki film o wyciąganiu kasy z portfeli żądnych wrażeń i nieujawnionych sekretów widzów.
3/10
Tytuł: "Taśmy Watykanu"
Reżyseria: Mark Neveldine
Scenariusz: Chris Morgan, Christopher Borrelli, Michael C. Martin
Obsada:
- Olivia Taylor Dudley
- Michael Peña
- Dougray Scott
- Djimon Hounsou
- Kathleen Robertson
- Peter Andersson
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: Gerardo Mateo Madrazo
Montaż: Eric Potter
Scenografia: Jerry Fleming
Kostiumy: Lindsay McKay
Czas trwania: 91 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus