„Ant-Man” - recenzja druga

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 01-08-2015 21:29 ()


Kino minimalistyczne wdziera się przebojem do uniwersum Marvela. Ant-Man jest przeciwieństwem wszystkiego, co do tej pory mogliśmy oglądać w MCU. Ma to swoje plusy, stanowi ożywczy wpływ, pokazując, że wielka machina działa bez zarzutu, ale też minusy, bo robienie z przygód człowieka mrówki dochodowej serii raczej mija się z celem i nie to przyświecało twórcom.

Główny bohater jest pełen sprzeczności, były włamywacz, który pragnie wreszcie wyjść na prostą, odzyskać zaufanie kochającej córki i raz na zawsze przekreślić swą kryminalną przeszłość, co niestety mu się nie udaje. Za każdym razem przyparty do muru decyduje się robić to, co najlepiej potrafi, czyli łamać prawo. Jednak jego umiejętności kociego włamywacza można wykorzystać też w odmienny sposób, przysługując się ludzkości, a dokładnie krzyżując plany pozbawionego etyki zawodowej, a nastawionego na łatwy zysk Darrena Crossa. W miniaturyzacji sprzętu wojskowego, jak i samych żołnierzy widzi on wysoce zyskowny interes, który niestety może zachwiać światowym rynkiem, zwłaszcza przestępczym.

W „Ant-Manie” mamy do czynienia z dwoma do tej pory rozbieżnymi elementami, herosem zostaje człowiek z marginesu, pospolity złodziejaszek, który musi odkryć w sobie pokłady bohaterstwa, bo jak sam twierdzi, nie nadaje się do tej roboty. Chyba najsilniej ze wszystkich dotychczasowych filmów mamy tu też zależność na linii mentor – uczeń, która z jednej strony w żartobliwy sposób pokazuje naukę przyswajania zdumiewających możliwości innowacyjnego kostiumu, z drugiej jest schematem dość często powielanym w kinie przygodowym. Na szczęście za sprawą solidnej pracy aktorów, a także dzięki subtelnemu humorowi udało się uniknąć powtarzalności oraz znudzenia etapem nauczania bohatera.

Trzecim magnesem przyciągającym uwagę widza jest niewątpliwie konstrukcja heist movie, poprowadzona z fantazją poprzez świat mikroskopijnych stworzeń, momentami nawet ocierająca się o parodię tego gatunku. Całość została jednak wyważona, nieprzekraczająca granic dobrego smaku, jak również dbająca o odpowiednią dramaturgię. „Ant-Man” to również kino familijne – co oczywiście znajduje swoje odzwierciedlenie również w komiksie, za sprawą córki głównego bohatera, Cassie Lang.

Marvel sprytnie rozbudowuje swoje uniwersum, wykorzystując postaci mniej popularne i z powodzeniem bawiąc się kinowymi gatunkami, ze zdrowym podejściem bez nadęcia i nastawienia na krociowe zyski. Nawiązań do poprzednich filmów oraz komiksów w niniejszym obrazie nie brakuje, po prawdzie można rzec, że jest ich bardzo dużo z wyczuciem wplecionych w fabułę lub ścieżkę dialogową (jedyny mankament to niezbyt precyzyjne tłumaczenie w kilku miejscach). A gościnne występy tylko podnoszą ocenę filmu o jedno oczko. Poddając głębszej analizie scenę otwierającą, jak i udany zamysł rywalizacji między naukowcami, Starkiem Seniorem a Pymem, można żałować, że nie zdecydowano się jednak na wcześniejszą premierę „Ant-Mana” z jednoczesnym nakreśleniem nieco odmiennej genezy Ultrona. Przecież wstępny projekt sztucznej inteligencji mógł powstać w pracowni Pyma lata wcześniej, a pozyskanie go przez „konkurencję” wywołałoby ciąg wydarzeń znanych z drugiej części „Avengers”. Na pewno nie ucierpiałaby na tym atrakcyjność żadnego z widowisk.

 

Aktorsko „Ant-Man” nie zawodzi. Paul Rudd – etatowy wykonawca ról komediowych – bez problemu odnalazł się w roli bohatera energicznie i z luzem odgrywającego nawróconego przestępcę. Z kolei gwiazdą produkcji jest bez wątpienia Michael Douglas, czyli Henry Pym. Lata występów i doświadczenie potwierdzają, że jest to aktor z najwyższej półki i takich popisów w kinowym Marvelu chciałoby się jak najwięcej. Od wspomnianej dwójki nieco odstaje Evangeline Lilly, ale jej postać dopiero czeka istotna ewolucja. Cieszy niezmiernie, że twórcy korzystają z bogactwa komiksowego Marvela i potrafią z wyczuciem przenieść na celuloid materiał przez lata gromadzony w Domu Pomysłów. To nieprzeceniony atut tych produkcji, będący siłą napędową ekranowego uniwersum.

„Ant-Mana” pozostaje tylko polecić, a kto nie miał jeszcze okazji zapoznać się z przygodami wielkiego sercem, ale małego wzrostem superbohatera musi czym prędzej wybrać się do kina.

7/10

  • Przeczytaj także pierwszą recenzję "Ant-Mana"

Tytuł: "Ant-Man"

Reżyseria: Peyton Reed

Scenariusz: Edgar Wright, Joe Cornish, Adam McKay, Paul Ridd

Obsada:

  • Paul Rudd
  • Michael Douglas
  • Evangeline Lilly
  • Corey Stoll
  • Bobby Cannavale
  • Judy Greer
  • Abby Ryder Fortson
  • Michael Peña
  • Wood Harris
  • Judy Greer
  • Tip Harris
  • David Dastmalchian

Muzyka: Christophe Beck

Zdjęcia: Russell Carpenter

Montaż: Dan Lebental, Colby Parker

Scenografia: Marcus Rowland, Shepherd Frankel

Kostiumy: Sammy Shledon Differ

Czas trwania: 117 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus