Far Cry 2 - recenzja

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 19-12-2008 12:50 ()


 

 

Korekta: Motyl

 

            Na drugą część „Odległego krzyku" czekało wiele osób. I chociaż wiadomo było, że nie będzie już takiego zaskoczenia jak za pierwszym razem, to nie przeszkodziło mu to znaleźć ponad milion nabywców. Już teraz można śmiało powiedzieć, że „Far Cry 2" jest jednym z najlepszych FPS-ów 2008 roku.

 

            Jak część z Was pamięta (albo i nie), studio Crytek - twórcy pierwszego „Far Cry'a" - przerwało współpracę z Ubisoftem, co spowodowało utratę praw do tego tytułu. Dzięki takiemu biegowi wydarzeń gracze dostali „maszynożernego" „Crysisa", a druga część „Odległego krzyku" (jak ja kocham to tłumaczenie) przeszła ogromne zmiany w stosunku do swojego poprzednika. Możecie zapomnieć o Jacku Carverze, tropikalnych wyspach i hordzie eksperymentów genetycznych z wyrzutniami rakiet zamiast rąk. „Far Cry 2" opowiada całkiem inną historię, w żaden sposób niepowiązaną z poprzednią - to zupełnie inna gra.

 

Afryka dzika, realizmem zachwyca

 

            Twórcy położyli bardzo duży nacisk na realizm i zróżnicowanie, co widać już podczas pierwszych minut gry. Do wyboru mamy jedną z dziewięciu(!) postaci, co w FPS-ach jest rzadkością. Każda z nich różni się nie tylko wyglądem, ale także historią. Od naszego wyboru uzależnione jest także to, jakich innych najemników będziemy spotykali podczas gry.

            Cała historia przedstawia się dość banalnie. W jednym z państw środkowej Afryki wybucha wojna domowa pomiędzy dwiema zwalczającymi się frakcjami - UFFL oraz APR. Gracz jako najemnik trafia w sam środek tego konfliktu, aby wyeliminować Szakala - handlarza bronią, który zaopatruje obie strony. Powiem szczerze, że chociaż początek historii wydaje się dosyć oklepany, to wraz z rozwojem fabuły pojawia się coraz więcej nagłych zwrotów akcji i nieoczekiwanych wydarzeń. Gdyby nie dłużyzny pomiędzy kolejnymi misjami, całość byłaby naprawdę bardzo dynamiczna. No właśnie, wypadałoby napisać jak cała rozgrywka wygląda.

            „Far Cry 2" bardzo przypomina GTA, lub jeszcze lepiej - „Boiling Point: Road to Hell". Mamy ogromny, otwarty świat, po którym możemy poruszać się za pomocą samochodów, łodzi, autobusów (o nich za chwilę) czy też na piechotę, czego osobiście na dłuższą metę nie polecam. Do naszej dyspozycji oddana została mapa wraz z GPSem, co znacznie ułatwia poruszanie się po całej krainie. Miejsc, które warto odwiedzić jest całe mnóstwo, poczynając od zwykłych kryjówek, w których po wykurzeniu wcześniejszych właścicieli możemy zapisywać stan gry (spokojnie, oprócz tego można robić savy w dowolnym momencie) czy też się przespać (w grze jest pełny cykl dobowy, a także pogodowy). Ponadto na każdej drodze czeka na nas placówka strażnicza, która chętnie przywita nas salwą honorową - najlepiej prosto w głowę. Znajdą się także bardziej wymyślne miejsca, jak choćby rzeźnia, stacja wodociągów, lotnisko czy chociażby politechnika. Jednak żeby nie było, najemnik bez roboty jest jak harcerz bez mapy. A że po początkowych wydarzeniach (są bardzo ciekawe, więc to Wam pozostawię frajdę w ich odkryciu) ślad po Szakalu znika, trzeba się postarać o jakieś informacje, które nas do niego doprowadzą. Również tu mamy swobodę rozgrywki - zadania możemy brać od kogo chcemy, a sposób ich wykonania zależy już tylko od naszego „widzimisie".

            Całość możemy podzielić na zadania główne jak i poboczne. Do głównych zaliczają się misje zlecane przez UFLL lub APR, a także te, które są dalej podyktowane rozwojem fabuły.  Warto tutaj dodać, że jeżeli tylko mamy jakiegoś przyjaciela, to po podjęciu misji na pewno do nas zadzwoni oferując inny (według niego bardziej korzystny) sposób jej wykonania (przy czym zwykle pod koniec trzeba takiemu cwaniakowi tyłek ratować). To jest właśnie jedna z największych wad drugiej części - pewna schematyczność zachowań czy samych zadań.

            Jeżeli chodzi o poboczne misje, to te możemy przyjmować albo w stacjach radarowych albo np. u handlarza broni. Przy czym to drugie jest dość ważne, gdyż dzięki temu odblokowujemy u niego nową broń, którą potem możemy kupić za diamenty. Te natomiast zdobywamy albo poprzez wykonywania głównych zadań, albo poprzez znajdowanie ich na mapie (za pomocą GPSu i małej, migającej lampki - wtedy gra zamienia się w coś w stylu „ciepło, zimno" - im bliżej klejnotu, tym szybciej miga lampka). Oczywiście broń możemy zbierać od poległych wrogów, ale takie egzemplarze mają tendencję do zbyt częstego zacinania się - przeważnie w najmniej odpowiednim momencie. Ponadto tylko u handlarza dostaniemy np. miotacz ognia (swoją drogą, ani razu z niego nie skorzystałem). Oprócz broni miotającej możemy kupić także instrukcje obsługi, które zwiększają celność, a także niezawodność naszych pukawek oraz ulepszenia zwiększające pojemność apteczki, czy zmniejszające czas potrzebny na naprawę pojazdu.

            Wcześniej wspomniałem o autobusach. Ponieważ często cele misji są bardzo oddalone od miejsca rozpoczęcia zadania, potrzebny jest środek transportu, który szybko dowiezie nas na miejsce. Oczywiście nie ma żadnych przeszkód, aby dotrzeć tam w tradycyjny sposób, choćby samochodem, jednak takie rozwiązanie ma dwa minusy. Po pierwsze, trwa dość długo i z czasem naprawdę potrafi znużyć. Po drugie, co chwilę jesteśmy atakowani przez posterunki strażnicze czy innych gości w samochodach (często z obsługą karabinu), co sprawia, iż cała droga jest bardzo męcząca (jak również irytująca - szczególnie, gdy trzeba sześć razy samochód zmieniać). W takich wypadkach egzamin zdają autobusy, które od razu przenoszą nas do konkretnego obszaru mapy (przystanki są rozmieszczone w każdym rogu mapy jak i na środku), a stamtąd jest już tylko kawałek drogi do naszego celu. Rozwiązanie proste, eleganckie i efektywne.

            Całkiem dobrym rozwiązaniem są także przyjaciele, którzy pełnią w grze dwojaką rolę. Albo tak jak wspomniałem na początku, oferują nam alternatywne sposoby wykonania zadań, albo także w momencie, gdy padniemy w boju potrafią przyjść nam z pomocą. W dodatku ich drogi często przeplatają się z naszymi, toteż podczas ważnych dla fabuły wydarzeń możemy niejednokrotnie zaobserwować ich udział.

 

Nie taki czarny ląd, jak go malują

 

            Najważniejsza zmiana, jaka spotkała grę, to silnik graficzny. Został on całkowicie zastąpiony przez nowe monstrum o nazwie Dunia, który dodatkowo został wsparty najnowszą wersją Havoka.  Trzeba przyznać, że tutaj twórcy naprawdę się postarali. Świat gry wygląda niesamowicie - dżungla tak gęsta, jak krupnik mojej mamy, pustynia, która już na pierwszy rzut oka skłania człowieka do sięgnięcia po szklankę wody czy też górzyste szczyty z majestatycznym wodospadem, nasuwające myśli o letnich wakacjach. Do tego należy dodać świetną grę światła i cieni - moim faworytem są szczególnie promienie słońca padające przez koronę drzewa (chociaż na screenach wygląda to całkiem ładnie to uwierzcie - to trzeba zobaczyć na żywo, podczas gry).

            Oczywiście, czym byłby pełny realizm (nie ma ani jednej sceny, której byśmy nie obserwowali z oczu bohatera) bez wiarygodnej fizyki? To jest jedyna gra, w której naprawdę boleśnie przekonałem się, jak duże znaczenie ma możliwość strzelania przez cienkie materiały. Jeśli myślicie, że schowanie się w drewnianej chatce lub kucnięcie za kawałkiem blachy falistej uchroni was przed kulami przeciwnika, to równie dobrze do razu możecie rzucić sobie granat pod nogi. Przeciwnicy wiedzą, przez co można strzelać i skrupulatnie z tej wiedzy korzystają. Jednak największym wrogiem gracza, a zarówno jego sprzymierzeńcem jest ogień. Zresztą było o tym wiadomo jeszcze na długo przed premierą - wszak sami twórcy się chwalili możliwościami taktycznymi, jakie daje podpalenie w odpowiednim miejscu trawy czy drzew. Cóż, możliwości te bynajmniej nie są przesadzone - nie raz dzięki dobrze wymierzonemu „koktajlowi mołotowa" udało mi się zgubić pościg lub też wyeliminować połowę obozu, który musiałem zaatakować. Ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko, co jest zabójcze nie tylko dla wrogów, ale także i dla samego gracza. Wystarczy chwila nieuwagi, aby znaleźć się w płonącym pierścieniu.

            „Far Cry 2" jest także jedną z pierwszych gier, w których naprawdę duże znaczenie ma dźwięk. Szczególnie, jeśli jesteśmy w dżungli, gdzie ciężko jest cokolwiek dostrzec. Przeciwnicy zwykle są bardzo wylewni w rozmowach, dzięki czemu łatwo jest ich namierzyć.  Bardzo mi się spodobało także samo udźwiękowienie wszelkich dodatkowych efektów - np. moment, w którym na środku rzeki naprawiałem silnik łódki, a dookoła mnie latały kule, przeszywając powietrze z charakterystycznym świstem - mała rzecz a cieszy.

            Jedyne większe zastrzeżenia, jakie mogę mieć do nowej produkcji Ubisoftu to oprócz dość irytującego przemieszczania się z punktu A do B (co prawda podyktowanego realizmem, ale to jednak lekka przesada - gra ma bawić, a nie wywoływać frustrację), także wyjątkowo słabe AI wrogów. Czasami komputer potrafi naprawdę zaskoczyć i przeprowadzi udaną akcję oflankowania nas, ale są też takie momenty, kiedy podchodzimy do gościa, a ten tylko się na nas patrzy. Na szczęście takich sytuacji nie ma zbyt wiele, jednak skutecznie psują owo wrażenie „realizmu". Oprócz tego na początku gry objawia się dość duża schematyczność wykonywanych zadań (takie życie najemnika), co potrafi nieco przygasić chęć do gry.

 

Podsumowując

 

            „Far Cry 2" budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony jest to kawał naprawdę porządnie zrobionego FPS-a, z bardzo ciekawą, filmową wręcz fabułą i niesamowitą fizyką (szczególnie ognia), jednak zbyt długie odcinki czasu zmarnowane na poruszanie się po świecie sprawiają, że jest to tytuł, do którego momentami musiałem siadać na siłę. Jednak to, co szczególnie przemawia na korzyść tej produkcji, czyli aż 9 grywalnych postaci i różne sposoby wykonywania zadań (które w zależności od podjętych decyzji się nieco zmieniają) sprawia, że jest to tytuł, do którego można zasiąść kilkakrotnie. Ponadto zawsze zostaje multi, prawda?

 

Moja ocena: 8/10

 

Galeria ze screenami


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...