Lego Indiana Jones - recenzja

Autor: Paweł "Ivan" Iwanowicz Redaktor: Ivan aka Immortal

Dodane: 05-11-2008 12:59 ()


 

Korekta: Raven

 

            Obecnie nie dziwi fakt, iż każdemu większemu wydarzeniu kulturalnemu (czy to film czy też książka) towarzyszy gra komputerowa. Toteż oczywiste było, że wraz z premierą czwartej części przygód Indiany Jonesa, będziemy mogli sami pobawić się w archeologa z fobią na punkcie węży. Któż jednak byłby w stanie przewidzieć, że wszystko to będzie się dziać w świecie klocków LEGO?

 

            No dobra, trochę przesadziłem. Ci, którzy na bieżąco śledzą wydarzenia w świecie gier komputerowych już od dawna wiedzieli, że następna gra studia Travellers Tales dotyczyć będzie właśnie przygód Indy'ego.

 

Kluczem do sukcesu są odpowiednie klocki

 

            Studio to już wcześniej zasłynęło przeróbką „Gwiezdnych wojen", także w konwencji klocków LEGO. Wydawałoby się, że taka gra dobra jest tylko dla dzieci, ale ku zdziwieniu wszystkich, „LEGO Star Wars" odniosły ogromny sukces, utrzymując się na listach przebojów przez długi czas.  Podobnie zresztą ma się sprawa z omawianą w tym artykule grą, która w pierwszych tygodniach sprzedaży bez problemu konkurowała z takim przebojem jak „GTA IV". W niedługiej przyszłości dane nam będzie ujrzeć także produkcję „LEGO: Batman - The Videogame", która prawdopodobnie także osiągnie niebywały sukces.

 

            Wróćmy jednak do głównego wątku tego artykułu. „LEGO Indiana Jones" to typowa platformówka, która w założeniach jest bardzo podobna do swoich poprzedniczek (notabene w kilku miejscach można zauważyć widoczne nawiązania do „Gwiezdnych wojen", jak chociażby Luke'a zamrożonego w jaskini). Twórcy udostępnili nam do rozegrania trzy historie, każda nawiązująca do konkretnego filmu („Świątynia Zagłady", „Poszukiwacze zaginionej Arki" oraz „ Ostatnia Krucjata"). Każdą z nich można przejść w trybie opowieści, lub wolnej rozgrywki. Dzięki temu będziemy mieli okazję zebrać wszystkie wartościowe przedmioty i zaliczyć całą grę na 100%.

 

Dajmy z siebie 150%

 

            O ile całość możemy ukończyć bez większych problemów, to nie ma się co łudzić, że po jednym przejściu zdobędziemy wszystkie przedmioty i postacie. Jednorazowe przejście daje nam tylko jakieś 50-60% znalezisk.  Aby móc odblokować wszystko, niezbędne będzie kupowanie nowych postaci i dodatkowych bonusów, które przydadzą się nam w wolnej rozgrywce. Sęk w tym, że mało komu zechce się przejść grę po raz drugi czy trzeci. O ile klockowate „Gwiezdne wojny" dostarczały dużo radości (ach te wysokie skoki i machanie mieczem świetlnym), o tyle „LEGO Indiana Jones" czasami staje się prawdziwą mordęgą.

 

            Mimo, że plansze nie są dość skomplikowane, zdarzają się momenty, w których potencjalny gracz może się zaciąć na dłużej. Chociaż część z nich potrafi trochę krwi napsuć, to ogólnie należy je zaliczyć na plus.  Wreszcie nie jest to bezmyślna klepanina w klawisze. Ponieważ twórcy dołożyli więcej przedmiotów, które można zniszczyć, przenosić czy łączyć, więcej czasu spędzimy na dokładnym obserwowaniu otoczenia i szukaniu miejsc, w których należy wykonać jakąś czynność. Ponadto zróżnicowano umiejętności postaci, przez co musimy się zastanowić, która z nich będzie lepsza do pokonania postawionego przed nami problemu.

 

            Chociaż zabawa nie jest już tak wciągająca, jak w poprzednich odsłonach serii, gra się tutaj głównie po to, aby zobaczyć kolejne przerywniki filmowe. Twórcom nadal nie brakuje poczucia humoru i często oglądamy naprawdę udane parodie scen znanych z filmów. O ile młodsi gracze na pewno będą mieli frajdę z samej rozgrywki, o tyle reszta skupi się raczej na samych historyjkach. Jakby nie było, jest to nadal produkcja warta uwagi - pokazuje, że nie wszystkie gry muszą być brutalne czy śmiertelnie poważne, aby nadal się w nie chętnie grało.

 

 

Moja ocena: 8/10

 

PS: Samotne bieganie po planszach i zbieranie pieniążków może się znudzić, toteż całkiem niezłym wyjściem jest uruchomić grę w trybie dla dwóch osób - uwierzcie, zabawa wtedy nabiera całkiem nowych rumieńców.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...