Call of Duty - historia serii
Dodane: 23-12-2006 11:00 ()
Już od dawna fanów elektronicznej rozrywki, a najbardziej zapalonych graczy FPS-ów, kręciła tematyka II wojny światowej. Podejrzewam, że zaraz podniosą się okrzyki „MoH rulezzz" etc. (MoH - Medal of Honor; jeden z najlepszych FPS-ów drugowojennych). Ale dzisiaj nie mam zamiaru wspominać o tej grze. MoH to dla mnie dawna przeszłość, z której warte zapamiętania są tylko dwie mapy: lądowanie na plaży w Normandii (klimat!) oraz aleja snajperów (frustracja!). O wiele ważniejszym tytułem w moim prywatnym zestawieniu jest Call of Duty. Gra ukazała się w październiku 2003 roku. Stworzyło ją studio Infinity Ward, w skład którego weszła garstka dawnych twórców MoH'a.
JAK TO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO...
Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie kilka rzeczy, które zadecydowały o ogromnej wręcz popularności CoD. Pierwszą jest fakt, iż program działał na silniku Quake'a III. Wydawać by się mogło, iż ten staroć do niczego się już nie nadaje. Nic bardziej mylnego. Panowie z Infinity Ward wyciągnęli z tego silnika wszystko co się dało i dodali kilka swoich rzeczy. Efekt był porażający. Zaserwowano nam grę, która nie dość, że nie potrzebowała piekielnego sprzętu do jej odpalenia, to jeszcze wyglądała naprawdę przyzwoicie.
Drugim atutem Call of Duty był klimat. Nie walczyliśmy już w pojedynkę z wrogiem. Teraz byliśmy tylko pionkiem w o wiele większej bitwie. I to się czuło! Grając w CoD człowiek na własne oczy widział, jak kruche jest ludzkie życie i jak łatwo je odebrać. Ta seria położyła kres nienaturalnemu bohaterstwu, kiedy to jedna osoba mogła wygrać całą wojnę. Dodatkowo w grze widać inspirację twórców takimi filmami jak „Szeregowiec Ryan" czy „Wróg u bram". Szczególnie początek tego drugiego filmu jest bardzo widoczny w pierwszej, sowieckiej misji (pierwszy bierze karabin, drugi naboje - gdy ten co niesie karabin zginie, ten drugi bierze broń). Na tym zabawa się nie kończy. Twórcy udostępnili graczom aż trzy kampanie: amerykańską, sowiecką oraz brytyjską. Nie mamy co prawda wpływu na to, którą kampanię będziemy rozgrywać w danej chwili (bowiem przeplatają się one wzajemnie), ale i tak widać duże różnice w sposobie rozgrywki każdej z nich. To wszystko sprawia, iż CoD ma bardzo „filmowy" klimat. Jest widowiskowo i efektownie. Problemem są tylko wszechobecne skrypty. To jest największa bolączka tej gry. Zarówno żołnierze jak i wydarzenia są strasznie oskryptowane. Jeżeli zdarzy się, że któryś z naszych towarzyszy zgubi drogę (nie daj Boże postać odpowiadające za późniejszą akcję) to pozostaje nam się tylko modlić, aby z powrotem wrócił na swoje wyznaczone waypointy.
Call of Duty zyskał sobie poklask również świetnie zaprojektowanymi mapami. Najbardziej w pamięć zapadały misje w Stalingradzie, rozgrywające się na ruinach miasta. Niestety tu się świetność owej gry kończy. Jeżeli chodzi o pojedynki sieciowe, nie udało się jej przebić swojego największego rywala (Medal of Honor). Mapy multiplayerowe w CoD były strasznie duże, a chętnych graczy mało. Poza tym, wejście Enemy Territory na zawsze zdeklasowało oba tytuły pod względem rozgrywek sieciowych.
ZJEDNOCZONA OFENSYWA WITA WAS
Rok po premierze Call of Duty, ukazał się pakiet rozszerzający o wdzięcznym tytule „United Offensive". Tym razem dodatek stworzyło studio Gray Matter Interactive. Dostaliśmy to samo co w wersji podstawowej tylko więcej. Osobiście pokusiłbym się o stwierdzenie, iż pakiet rozszerzający posiada lepsze misje od samej podstawki. W tym wypadku było widać dużą inspirację serialem „Kompania braci", co grze wyszło tylko i wyłącznie na plus.
Mimo zmniejszenia wielkości map multiplayer, CoD-owi nie udało się znacznie wybić w światku rozgrywek sieciowych. Ale i tak uważam, iż jest to najlepszy i najbardziej klimatyczny shooter drugowojenny.
SECOND OF THE SECOND
Końcówka roku 2005 wita nas wspaniałą informacją. Oto na półki sklepowe trafia druga część przeboju sprzed dwóch lat. Call of Duty 2 to nie tylko nowa oprawa graficzna, to także kilka znaczących poprawek.
Przede wszystkim pozbyto się skryptów. A przynajmniej pozbyto się ich w większym stopniu. Nadal mamy do czynienia z pewnymi zaprogramowanymi sekwencjami, ale teraz nasi kompani dostali szczątki własnej inteligencji. Oprócz tego, zmianie uległa również oprawa graficzna. Nowy silnik radzi sobie teraz z wyświetlaniem o wiele większej liczby postaci, co owocuje starciami zapierającymi dech w piersiach.
Jak zwykle twórcy zaserwowali nam trzy kampanie (radziecką, amerykańską i brytyjską). Tym razem jednak sami możemy decydować, którą z nich w danej chwili chcemy rozegrać. Jeżeli chodzi o najsilniejszą stronę serii, czyli konstrukcję map, tu jest już troszeczkę gorzej niż w części pierwszej. Widać, że nad niektórymi lokacjami twórcy spędzili długie godziny, dopieszczając je w każdy możliwy sposób. Niestety traci na tym reszta lokacji, przez co gracz jest prowadzony przez poziomy, które są skonstruowane strasznie nierównomiernie. Ponadto gdzieś został zagubiony klimat. Druga część CoD'a nie zachwyca tak, jak jej pierwowzór, chociaż nadal jest to tytuł godny polecenia.
W kwestii multiplayera również nic się nie zmieniło. Wręcz przeciwnie - map jakby nagle ubyło i sama rozgrywka już nie przynosi tyle radości. Widać, że twórcy skupiają się na tym, co im najlepiej wychodzi - na filmowym rozmachu trybu dla pojedynczego gracza.
REASUMUJĄC
Call of Duty to na pewno niezwykła seria. Nie dość że dostarcza naprawdę świetnej zabawy, to dodatkowo zmusza do pewnych przemyśleń (misje w Stalingradzie). Wszyscy fani drugowojennych FPS-ów na pewno znają ten tytuł - co do reszty osób: cóż, jeżeli spróbujecie, to na pewno tego nie pożałujecie.
Notka od autora:
Pojawiła się również trzecia część gry. Niestety jest ona dostępna tylko na Xboxa 360. Twórcy zapowiadają, iż czwarta odsłona serii ukażę się również na PCty. Cóż, poczekamy zobaczymy...
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...