Alchemikon 2006

Autor: Craven Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 16-10-2006 11:04 ()


O Tarnowskich spotkaniach z fantastyką nasłuchałem się wiele dobrego, stąd zaproszenie na ich VI edycję przywitałem z wielką radością. Do samego Tarnowa mam niedaleko, choć przyjechałem dość wcześnie, nie było mowy o czekaniu na akredytację, co jest znane na zwyczajnych konwentach. No, ale Alchemikom nie jest zwyczajnym konwentem.

 

Lokal „Alchemik" znajduje się umiarkowanie blisko dworca kolejowego, jest niemały, a jego główną zaletą jest przytulność, o którą ciężko w budynkach szkół. Nie jest to konwent masowy, więc tym mocniejsza jest atmosfera towarzyskiego spotkania, a nie regularnego konwentu. Noclegi również nie były problemem - w bezpośrednim sąsiedztwie pubu w domu wypoczynkowym udostępniono nam sale, gdzie (z czym po raz pierwszy się zetknąłem) były wygodne łóżka! Na żadnym konwencie nie spało mi się tak dobrze.

 

Program nie był powalający, ale nie sposób go krytykować. Prelekcji trochę było, i to dobrych, nie zabrakło konkursów (w tym wyborny Konkurs Krasnoludzkiej Krzepy), ani larpów. Było o RPG w ogóle i szczególe, prelekcje „wiedzowe", bitewniaki miały swój kącik, można było również tradycyjnie poerpegować. W każdej chwili było gdzie usiąść i porozmawiać przy piwie w Alchemiku, można było również iść do jednej z umiejscowionych bliziutko pizzerii czy innych jadłodajni. Czy żartem, czy serio, przed wyjazdem na „knajpiany konwent" życzono mi mocnej wątroby. Jednak Alchemikom jest konwentem trzeźwych ludzi, może nawet bardziej niż te, prowadzące akcję „100% bez" (którą oczywiście popieram) - nie wiem na ile jest to zaleta lokacji, a na ile uczestników.

 

Szukam w pamięci jakiś wad, czegoś, czego mógłbym się przyczepić z czystym sumieniem, ale to trudne zadanie. Jeden kibelek - da się przeżyć. Przesunięcia w programie - w przypadku tak małej grupy uczestników nie był to nawet najmniejszy problem. Trudno też wylewać żale, że na obleganych punktach programu było ciasno, bo przecież tak powinno być! Do tego wszystko sprawnie działało, dzięki kwadransowym przerwom między punktami, w których można było zamówić coś przy barze i przemieścić się z miejsca na miejsce. Jak jeszcze dodam, że rano uraczono mnie herbatką, a po wygłoszonej prelekcji piwem (w sumie do teraz nie wiem czy to w zamian za spełniony prelegencki obowiązek, czy z dobrego serduszka Alana, któremu się jeszcze nie odwdzięczyłem), to jestem zupełnie niezdolny do krytyki tego konwentu.

 

Korupcyjne żarty na bok. Relacja jest krótka niczym droga między lokalem „Alchemik", a konwentowymi noclegami, bo jedyne co więcej mogę napisać, to że strach pomyśleć co by było, gdyby program był jeszcze lepszy, a w łazience pojawiłaby się druga kabina. Konwent idealny? Z wyjątkiem spotkań z sławnymi pisarzami Alchemikom ma wszystko, co powinien mieć dobry konwent - prelekcje, gry bitewne, fabularne, larpy i konkursy, choć wszystko w trochę pomniejszonej skali, której po części zawdzięcza sympatyczną atmosferę.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...