Podsumowanie roku 2008 w muzyce
Dodane: 05-01-2009 20:27 ()
Minął rok 2008, rok sporych muzycznych wydarzeń i na świecie i w Polsce. Dyżurny Paradoksowy Samozwańczy Muzyczny Recenzent przedstawia muzyczne "podsumowanie" roku.
Korekta: Motyl
Koniec roku sprzyja wszelkim podsumowaniom. Można pokusić się o spojrzenie wstecz na mijające 365 dni i zastanowić się nad tym, co się wydarzyło, w czym braliśmy udział, powspominać najlepsze koncerty, spektakle, itp. Jednakże, z powodu wielkiego natłoku koncertów, festiwali, występów - mniejszych czy większych - takie podsumowanie trzeba by pisać dniami i nocami, a jego objętość wypełniłaby poczytną gazetę w całości. Dlatego też, potraktujcie to "podsumowanie" bardziej jako felieton niż przewodnik po minionych wydarzeniach.
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że nasz kraj coraz częściej pojawia się na drodze tras koncertowych wielkich gwiazd światowego formatu. Dotarł do nich fakt, że w kraju pod nazwą Polska, żyje ok. 40 milionów ludzi, z których część to potencjalni bywalcy koncertów gwarantujący pełną obsadę widowni. Zaglądają do nas coraz częściej - i dobrze, bo od przybytku głowa nie boli. Zupełnie inną rzeczą jest by taki bywalec odnalazł w zakamarkach sakiewki wystarczającą ilość waluty by sobie pozwolić na uczestniczenie w wielkim koncercie. Zwykle można sobie pozwolić na coś takiego raz, dwa razy do roku. Faktycznie, ceny biletów na koncerty światowych gwiazd to wydatek rzędu 150 złotych w górę. Spora suma, w szczególności dla młodszej części publiki, jeszcze nie pracującej lub dopiero dorabiającej się. Cóż, sławy kosztują. Trzeba to jakoś przełknąć. W końcu nie codziennie mamy okazję posłuchać na żywo Metalliki (maj, Chorzów), Marka Knopflera (maj, Warszawa), Carlosa Santany (czerwiec, Warszawa), The Police (czerwiec, Chorzów), Avril Lavigne (lipiec, Wrocław) czy też Iron Maiden (sierpień, Warszawa).
Ale są na to sposoby. Pierwszym z nich są festiwale. Tych również mamy od groma, gdzie za cenę porównywalną z biletem na pojedynczy koncert mamy całą gamę artystów, czyli kilka lub kilkanaście (bywa, że i kilkadziesiąt) koncertów. Bezapelacyjnie na największy festiwal wyrósł nam Heineken Open'er w Gdyni, na którym zagrały takie gwiazdy jak: Massive Attack, Chemical Brothers, Amy Winehouse czy Sex Pistols (żeby wymienić tylko tych największych). Cały czas mocno trzyma się Przystanek Woodstock Jurka Owsiaka, tradycyjnie odbyła się Metalmania w katowickim Spodku. Pojawiły się nowe festiwale jak Cracov Screen Festival czy Wrocław 2012 Festival, które z mniejszym lub większym powodzeniem dobrze rokują na przyszłość. Nie brakowało również festiwali o nieco mniejszym zasięgu i o bardziej skondensowanej zawartości gatunkowej jak OFF Festiwal, Creamfields, Jarocin, jak i tych tradycyjnych telewizyjnych - Sopot Festiwal, Festiwal Piosenki w Opolu. Jeśli dodać do tego całą masę imprez zamykających się w obrębie jednego gatunku - imprezy szantowe, folkowe, metalowe, klubowe, hip-hopowe, muzyki filmowej, klasycznej, jazzowej (można tak długo wymieniać) - okaże się, że Polska koncertową potęgą jest i basta.
Drugim sposobem jest polowanie na koncerty darmowe. Czyli te, na których dzięki sponsorom (inna sprawa, że też dzięki pieniądzom publicznym, a więc z naszych podatków) można się bawić nie wydając ani złotówki za bilet wstępu. Oczywiście ma to swoje odbicie w koncertowej obsadzie. Niemniej czasami zdarzają się perełki jak to miało miejsce dwukrotnie w Płocku, gdzie można było pobawić się na koncertach Blackmore's Night czy Theriona. Oczywiście okrągłe rocznice wydarzeń mających znaczenie dla miasta zdarzają się raz na jakiś czas. Jednak mnożąc je przez liczbę co większych polskich miast, które starają się w najatrakcyjniejszy sposób uczcić takie obchody, można liczyć co najmniej na kilka, kilkanaście dobrych koncertów za cenę dojazdu, wiktu i czasami opierunku. Nie można też zapomnieć o temacie jak najbardziej na czasie - czyli zabawach sylwestrowych. Miasta prześcigają się w zapraszaniu gwiazd na koncerty dla uczczenia odchodzącego starego i przywitania przychodzącego nowego roku. Istny koncertowy zawrót głowy.
Obecnie mamy już Nowy Rok 2009 i można zacząć planować swoją tegoroczną mapę koncertową. Potwierdzonych jest sporo występów, a w ciągu roku dojdą kolejne. Nie pozostaje mi nic innego, jak sobie i Wam życzyć tego, aby ten 2009 rok można było nazwać "koncertowym" ro(c)kiem nie tylko w teorii (gdy siedzimy przed komputerem czytając relacje), ale i w praktyce (gdy jesteśmy wśród tłumu fanów).
Z muzycznym pozdrowieniem,
Maciej "Levir" Bandelak
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...