A ja się dobrze bawiłem! - relacja z Mokonu 2008

Autor: Paweł "Rushi" Sołtys Redaktor: Wesoła Magda

Dodane: 19-12-2008 00:26 ()


Konwent ssał, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Chyba nikt, kto miał w związku z tą imprezą jakiekolwiek oczekiwania, nie wrócił z niej zadowolony. Moich Mokon zdecydowanie nie spełnił, ale.. dobrze się bawiłem.

 Po krótkiej podróży pociągiem dotarliśmy na miejsce ok. godziny 9:00. Na dworcu w Warszawie Centralnej spotkaliśmy ogromną grupę, która wspólnie wybierała się na konwent. Wszyscy wsiedliśmy do jednego autobusu i po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na nasz przystanek, który od szkoły dzielił krótki, kilkuminutowy spacer.

 Na miejscu zastaliśmy OGROMNĄ, kilkusetosobową kolejkę, która z dużą siłą naciskała na drzwi wejściowe budynku. Z powodu problemów organizacyjnych drzwi wejściowe otwarto z bardzo dużym opóźnieniem (ludzie mieli wchodzić już o 10:00, a pierwsi uczestnicy postawili stopę w budynku dopiero ok. godziny 10:45), a i później kolejni uczestnicy wpuszczani byli bardzo mozolnie, słyszałem narzekania na nawet pięciogodzinne oczekiwanie! Przy samych drzwiach był tak duży ścisk, że gdy musiałem przejść przez tłum, to pokonanie dystansu 15 m zajęło mi ok. 20 min.

Po jakiejś godzinie kasy przeniesiono na drugą stronę szkoły, co spowodowało dodatkowy chaos, gdyż czekający nie zostali poinformowani o zmianie miejsca akredytacji. Ci, którzy stali wtedy na początku kolejki, po zmianie miejsca mogli zostać wyrzuceni na jej drugi koniec. Ostatecznie kolejka została rozładowana w okolicy godziny 14:00.

 Sam dostałem się do środka trochę po 10:00. Na wejściu zobaczyłem ogromny hol z wystawcami. Nie było żadnych stoisk na uboczu i nie trzeba było zaglądać do każdego kąta, żeby obejrzeć cały asortyment.  Wybór był duży, można było przebierać tak wśród breloczków, przypinek, obrazków jak i mang, płyt z anime, artbooków oraz stert pluszaków, figurek i gadżetów żywcem wyjętych ze znanych serii.

Przy akredytacji otrzymałem laminowany identyfikator oraz informator, który kilkukrotnie przejrzałem w poszukiwaniu rozpiski odbywających się atrakcji. Na próżno - program imprezy pojawił się kilka godzin później na oddzielnych, drukowanych kartkach A4, której powierzchnię o dziwo zajmował w niewielkim stopniu, mimo zaznaczonej dość sporej liczby zapowiadanych atrakcji (doliczyłem się blisko stu pozycji w rozpisce, pomijając poszczególne bloki tematyczne w AMV Roomie). Niejeden narzekał, że nie może się niczego doczytać przez zbyt małą czcionkę, a powiększenie wierszy tabeli (na co było przecież miejsce) pomogłoby lepiej zorientować się w programie.

 Sam budynek był nowoczesny i dobrze wyposażony, posiadał dużą salę widowiskową oraz bufet. Niestety, dyrekcja w ostatniej chwili poskąpiła otwarcia wcześniej obiecanych 8-9 sal, które miały być przeznaczone na sleep roomy, przez co cały konwent zamienił się w wielkie legowisko. Konwentowicze zajęli każdy wolny skrawek przestrzeni, która nadawała się do rozłożenia śpiworu, zaczynając od pustych zakątków pod schodami, kończąc na wejściu do toalety. Znalezienie wolnego skrawka gruntu na odsapnięcie graniczyło z cudem.

Wielu uczestników narzekało na brak pryszniców, jedynym sposobem na umycie się było korzystanie z umywalki. Dostępna była jedna, cały czas zajęta toaleta. Druga znajdowała się na obszarze zagospodarowanym na Org Room. Coś więcej, niż powierzchowne mycie było zatem dość mocno utrudnione. Uważam, że można było przewidzieć, że po jednej damskiej i męskiej toalecie na ponad tysięczną grupę odwiedzających to zdecydowanie za mało i znaleźć lepsze miejsce na Org Room, aby i druga toaleta była dostępna dla uczestników.

Administracja budynku rozmyśliła się także z oddania do użytku kuchni, musiał więc powstać postawiony na szybko prowizoryczny bufecik, a jego jadłospis został znacznie uszczuplony. Pochwalić za to należy stoisko z sushi, które stanęło obok bufetu. Na jego temat słyszałem dużo dobrego.

 Kiedy wreszcie rozpakowałem się na miejscu, poszedłem na pierwszą atrakcję, którą był "eLevent" poprowadzony przez Kairi i Kairek. Był to konkurs, który w związku z nawałem L-ów na cosplayach (jest to jeden z głównych bohaterów bardzo popularnej ostatnio mangi "Death Note", którego strój można skompletować w 5 min zaglądając do każdej szafy) miał za zadanie wyłonić najlepszego na tym konwencie. Oczywiście, ubrany w białą bluzkę oraz niebieskie jeansy, na bosaka podreptałem na konkurs na miejscu jeszcze korzystając z pomocy świeżo poznanej fryzjerki, żeby jeszcze bardziej przypominać detektywa-cukrzyka.

Po opisie eventu spodziewałem się czegoś większego. Jednak mimo, że był to zwyczajny, kameralny konkurs, bardzo dobrze się na nim bawiłem. Konkurencje zostały przemyślane tak, że oprócz wiedzy nt. serii wystawiały na próbę wytrzymałość, zręczność i elokwencję uczestników. Ostatecznie zwyciężył ten, który bez wątpienia miał w sobie najwięcej L-a ze wszystkich.

 Po południu wziąłem udział w kolejnym konkursie, tym razem był to "Instant Cosplay". Polegał on na błyskawicznym przebraniu się za wylosowaną postać i odegraniu scenki dla drużyny przeciwnej. Jeśli ta odgadła postać, którą gramy, otrzymywaliśmy punkt. Tutaj wyszedł na wierzch ogromny błąd w zasadach konkursu- przeciwnicy mogli najzwyczajniej przy każdej naszej scence utrzymywać, że nie wiedzą, co przedstawiamy. My tym samym nie otrzymywaliśmy żadnych punktów. W ten sposób bez szczególnego wysiłku (i na dobrą sprawę krzty uczciwości) zwyciężyli cały konkurs. Babol ten nie przeszkodził jednak w dobrej zabawie, scenki były bardzo fajne i mimo przegranej wyszedłem z sali zadowolony.

 Ok. godziny 3:30, kolejną atrakcją, w której wziąłem udział (tym razem jako widz) był Clampowy Contest Dubbingowy. Mimo późnej pory sala była zapełniona, a do konkursu zgłosiły się dwie drużyny. Ku mojemu zaskoczeniu, zawodnikom nie brakowało pomysłów na podkłady do przygotowanych urywków anime i obie drużyny świetnie dawały radę zabawiać publiczność zabawnymi dialogami przy kolejnych scenkach.

 Niedługo po jego zakończeniu był konkurs zatytułowany "Poznaj postać po cosplayu", który prowadziła Edek. Wybrała ona zróżnicowane stroje, cosplayerów z najbardziej popularnych serii wielu nie było, przez co poziom trudności był dość wysoki.

 Kwestię wydawania nagród rozwiązano tak, że zwycięzcy konkursów otrzymywali konwentową walutę, za którą można było wybrać sobie odpowiednio wycenione upominki w informacji, zaczynając od breloczków, a kończąc na mangach, płytach z anime i muzyką oraz artbookach.

 Ratunkiem dla znudzonych był działający przez cały konwent AMV Room, który był podzielony na godzinowe działy tematyczne. Każdy, kto nie miał aktualnie nic ciekawego do roboty, mógł przyjść i pooglądać świetnie dobrane AMV'ki, za co brawa należą się Arcziemu.

 Wystąpiły problemy z pozyskaniem na czas sali widowiskowej, na której miały odbyć się największe atrakcje Mokonu: koncert "Clamp Impressions" w wykonaniu DreaM HunteR i duetu In'You oraz cosplay. Została ona oddana ekipie technicznej w chwili, kiedy miał się rozpocząć koncert (czyli o 20:00), przez co zanim ją do niego przygotowano, minęło trochę czasu.

 Ostatecznie koncert rozpoczął się wtedy, kiedy plan przewidywał rozpoczęcie cosplayu. Do maina zwaliło się tyle osób, że podarowałem sobie oglądanie występu na żywo i ograniczyłem się do słuchania występu z głośników podczas rozmowy z przyjaciółmi. Jedyne  co mogę na ten temat powiedzieć, to że panie ładnie śpiewają. Kawałki bardzo miło przygrywały mi w tle.

 Cosplay dotknęło spore opóźnienie. Zamiast odbyć się o planowanej godzinie 22:00, zaczął się ostatecznie po północy. Dodatkowo cosplayerzy nie zostali poinformowani, jak bardzo ich występ zostanie przesunięty i co chwilę byli oni targani to na próbę, to kazano im czekać, często w bardzo niewygodnych kostiumach (np. mojej pełnej zbroi..), nawet kilka godzin na krótki, trwający mniej, niż minutę występ.

Z powodu ciągłych opóźnień wielu przebierańców zrezygnowało z występu, gdyż albo musieli wracać do domu, albo nie mieli już siły, bądź ochoty na wyjście na cosplay.

Gdy konkurs się wreszcie rozpoczął, znużeni i rozgoryczeni uczestnicy rozpoczęli swoje występy. Widowisko otworzyła rosyjska grupa cosplayowa, która przyjechała specjalnie na Mokon, aby zaprezentować świetnie wykonane stroje z anime Tsubasa Reservoir Chronicle. Następnie przez scenę przewinęło się prawdopodobnie ponad 100 osób, których poziom kostiumów był zdecydowanie wysoki, prawdopodobnie jeden z najwyższych w Polsce.

Nagrody podzielono na kategorie, zrezygnowano z klasycznych trzech pierwszych miejsc. I tak, między innymi za całokształt wykonania nagrodzona została Chester ze swoją Yukari "Caroline" Hayasaka z "Paradise Kiss" czy Dymek za wykonanie techniczne Pyramid Heada z "Silent Hill".

Zgłoszenia do cosplayu wysłało 147 osób, jednak nie wiadomo dokładnie, ile osób po potwierdzeniu udziału podarowało sobie występ przez kilkugodzinne oczekiwanie.

 Popularny stał się okrzyk "Mokon ssie!". Uczestnicy frustrowali się epickim wręcz czasem oczekiwania w kolejce, opóźnienie cosplayu przejdzie chyba do legendy, a budynek konwentu zmienił się w wielki Sleep Room. Te trzy (i chyba główne) wady wystarczająco rozgoryczyły odwiedzających, żeby po kilku mniejszych, zdarzających się również na innych imprezach tego typu błędach uznali go za najgorszy konwent roku.

Najprawdopodobniej gdyby lepiej uporano się z kolejką, cosplayem i sleepami, nie byłaby to taka miażdżąca porażka. A tak jest prawie pewne, że każdy kolejny nieudany konwent przyrównany będzie do Mokonu.

Ja mogę chyba tylko dziękować swojej wrodzonej cierpliwości, że mnie czekanie na cosplay tak nie rozwścieczyło (albo moim wspaniałym rozmówcom, dzięki!), a wcześniejsze wejście na teren imprezy jako przedstawiciela prasy oszczędziło mi niemałej frustracji, bo bawiłem się nie gorzej, niż na innych tegorocznych konach.

Ciekawi mnie tylko, jak organizatorzy sobie następnym razem poradzą, jeśli zdecydują się kiedyś jeszcze na następny konwent. Ja będę na pewno, z czystej ciekawości.

 

Na koniec szczegółowe wyniki cosplayu:

- najlepsza postać kobieca z mang CLAMPa: Ignis-ai jako Hinoto z "X"

- najlepsza postać męska z mang CLAMPa: Amfer jako Fei Wong Reed z "Tsubasa Reservoir Chronicle"

- podobieństwo do postaci: Araszi jako Inoue Orihime z "Bleach", Katek jako Deedlit z "Record of Lodoss War"

- prezentacja sceniczna: Creep jako Hwang Seong i Pinezka jako Xianghua z "Soul Calibur"

- techniczne wykonanie stroju: Dymek jako Pyramid Head z "Silent Hill", Henrietta jako Vincent "Ergo Proxy"

- 1. całokształt: Chester jako Yukari "Caroline" Hayasaka z "Paradise Kiss"

- 2. całokształt: Nitiryan jako Roxas z "Kingdom Hearts"

- wyróżnienie: Schizma jako Buka z "Muminków"


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...