"Ray" vol. 1 - recenzja
Dodane: 16-12-2008 01:52 ()
Kiedy dostałem w swoje ręce DVD i przeczytałem o czym seria traktuje, zacząłem mieć wątpliwości. Z jednej strony była nadzieja, że Anime Gate postarało się i wybrał mało znany, lecz solidny tytuł. Z drugiej jednak, mój pajęczy zmysł podpowiadał mi, że zabierając się za Ray the Animation popełniam błąd.
Ray The Animation jest „ukłonem, jaki twórcy złożyli jednemu z najsłynniejszych japońskich komiksów autorstwa Osamu Tezuki pt. Black Jack”. Historia opowiedziana na kartach tej mangi skupia się na postaci genialnego chirurga, który dzięki swoim nietypowym metodom potrafi poradzić sobie z każdym, nawet najbardziej beznadziejnym przypadkiem. Black Jack pobiera od swoich zamożniejszych pacjentów olbrzymie honoraria, jednak nie zależy mu na pieniądzach i często podejmuje się zadań, za które nie dostaje żadnego wynagrodzenia.
Jednemu z takich gratisowych zabiegów poddana została młoda Ray. Dziewczynka, która była własnością syndykatu handlującego ludzkimi organami. Pech chce, że oczy naszej bohaterki są potrzebne jakiemuś bardzo bogatemu człowiekowi. Następnie, w wyniku bliżej nieokreślonych zajść, dziewczynka ucieka od syndykatu i dostaje się na stół operacyjny Jack'a Black’a, gdzie otrzymuje nowe oczy. Potem natomiast trafia do domu doktor Kasugano gdzie cieszyć się może normalnym życiem.
Każdy odcinek to nowa zagadka, która dzięki umiejętnościom doktor Ray, rozpracowywana jest w błyskawicznym tempie. Właśnie, zapomniałem dodać, że główna bohaterka jest lekarzem. Na dobrą sprawę jednak mógłbym pominąć ten fakt i mówić o niej jak o pingwinie cesarskim w kolczudze. Ilość absurdów jest przeogromna. Rozumiem, że jest to „medical fiction”, nie mam problemów ze szpitalem prowadzonym przez człowieka dojeżdżającego do pracy Latającym Holendrem. Przymknę oko na fakt, że w całym szpitalu jednocześnie przebywa tylko dwójka pacjentów, chociaż sal jest co najmniej kilkaset. Jednak nie podoba mi się pomysł z rentgenowskim wzrokiem głównej bohaterki. Ninja - pielęgniarki są natomiast całkiem sexy.
Przejdźmy do części medical, której o ile dobrze zauważyłem, jedyne oznaki to kitle, skalpele i ta maszyna, która robi PING. Byłaby to całkiem zgrabna opowieść, gdyby pozbyć się tej nieciekawej (i w gruncie rzeczy niepotrzebnej) zabawy w lekarza i zostawić opowieść o kobiecie, która w wyniku tego, co spotkało ją w dzieciństwie teraz pragnie pomagać innym jednocześnie szukając zemsty. Można by też położyć nacisk, nie na medyczne cuda, a na emocje bohaterów i inaczej wpleść wskazówki odnośnie syndykatu, który ‘opiekował’ się Ray w dzieciństwie. Przy odrobinie troski ze strony scenarzysty historia mogłaby się okazać nawet ciekawa. Właściwie zrobienie serii o pielęgniarkach ninja też jest wyjątkowo interesującym pomysłem… Na dobrą sprawę przyglądanie się swoim stopom jest ciekawsze niż to co pokazano w pierwszych sześciu odcinkach.
Wypadało by powiedzieć coś na temat strony technicznej. Animacja jest na zadowalającym poziomie. Czasem jest troszkę zbyt uproszczona, a tła dla fanów baroku wydawać się będą ubogie, jednak fakt, że anime powstało w 2006 roku, jest wystarczającym usprawiedliwieniem. Ostatecznie wtedy do robienia filmów używano dłuta i glinianych tabliczek. Zabaw z komputerem właściwie nie dostrzegłem poza openingiem, gdzie wyjątkowo rzuca się w oczy ich kiepska jakość. Jeżeli chodzi o dźwięk, to muszę stwierdzić, że komuś za bardzo zależało na zrobieniu serialu sensacyjnego. W chwilach, kiedy widzimy jak główna bohaterka operuje, do naszych uszu dobiegają dźwięki bardziej pasujące do akcji spetsnazu z niskobudżetowego filmu przygotowanego dla telewizji publicznej. Są jednak momenty, gdzie melodie w tle całkiem ładnie zgrywają się z akcją, niestety są to chwile, kiedy nic się tak naprawdę nie dzieje i mamy serwowane zapychacze w postaci kąpieli Ray. Mówiąc o dźwięku nie sposób, nie wspomnieć o lektorze, który jest chyba najlepszą rzeczą jaką znalazłem na płycie. Jedyne co mogę zarzucić Anime Gate to, to że nie wyciszyli bardziej tekstów w tle, przez co czasem ciężko się połapać w tym, kto i po jakiemu do nas mówi. Potknięć nie uniknięto również w napisach, trafiło się kilka literówek i zjedzonych wyrazów.
Podsumowując, nie wiem do kogo skierowane jest to anime. Fani doktora House’a zrobią z płyty podstawkę pod kubek, nie czekając nawet na koniec pierwszego odcinka. Ludzie oglądający Ostry dyżur padną z nudów, dobici sztucznością problemów. Ray the Animation polecić mogę chyba tylko fanom Na dobre i na złe i tym oglądającym filmy z Michaelem Dudikoffem.
Ocena: 4/10
Tytuł polski : Ray
Tytuł oryginalny : Ray the Animation
Rok produkcji : 2006
Wydawca : Vision Anime-Gate
Reżyseria : Naohito Takahashi
Chara : Naohito Takahashi
Scenariusz : Atsuhiro Tomioka, Shuichi Kamiyama, Yuuji Holono
Rodzaj : Seria TV
Odcinki : 13
Gatunek : sensacja, dramat
Wiek : Kino młodzieżowe
Czas : 13 x 25 minut
DVD : 2 (w sprzedaży osobnej)
Dodatki : informacje o filmie, kartki pocztowe
Dubbing : japońska Dolby Digital 5.1 16:9
Lektor : polski Dolby Digital 5.1 16:9
Napisy : polskie + lektor
Dziękujemy Anime Gate za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...