Recenzja książki "Hominidzi" Roberta J. Sawyera

Autor: Agnieszka "Druzila" Krzyżewska Redaktor: Elanor

Dodane: 03-12-2008 18:32 ()


 

Przyznam szczerze, że połączenie Neandertalczyków i komputera kwantowego nawet mi z początku wydawało się nieco zbyt fantastyczne. I gdyby nie zapewnienia kolegi z pracy, że warto, to nigdy bym nie wzięła owej książki do recenzji...

„Hominidzi” to pierwsza część trylogii „Neandertalska paralaksa”, w której dwa równoległe światy –nasz oraz świat, w którym to homo neandertalensis zdobyli dominację – łączą się dzięki komputerowi kwantowemu. I chociaż główny bohater – Neandertalczyk Ponter – przeżywa swoje przygody w świecie ludzi, to drugi wątek toczy się nadal w świecie Neandertalczyków, dzięki czemu możemy poznać nieco (dziwacznych dla nas) zwyczajów i wynalazków.

Historia zaczyna się, gdy dwoje pracowników SNO (Obserwatorium Neutrin w Sadbury) ze zgrozą odkrywa, że w zbiorniku pełnym ciężkiej wody topi się człowiek. Jak się potem okazuje – nie człowiek, lecz Neandertalczyk. Louis Benoit (fizyk kwantowy) i Reuben Montego (lekarz) pomagają mu wydostać się z wody i odwożą do szpitala. Dopiero tam prześwietlenie czaszki ukazuje światu prawdę o przybyszu. Aby potwierdzić tę szokującą wiadomość, konieczna jest opinia genetyka – tego zadania podejmuje się Mary Vaughan, która miała już do czynienia z DNA wymarłych hominidów. Gdy Ponter zapada na tajemniczą chorobę, cała czwórka zostaje przymusowo poddana kwarantannie. Daje to doskonałą możliwość wymiany poglądów i opinii na temat otaczającego świata, co daje powieści lekko filozoficzny wydźwięk. 

Autor włożył sporo wysiłku w wykreowania świata, który znacząco różniłby się od naszego. Przede wszystkim Neandertalczycy mają dziesiętny system miar, dlatego w użyciu są dekamiesiące, decymy (godziny) i takty (sekundy). Jednak – co ciekawe – przyjęta tam skala termometryczna jest również dziesiętna, co oznacza... skalę Celsjusza (być może ta skala jest faktycznie egzotyczna dla Anglosasów). Co ciekawe – w tamtejszym społeczeństwie kobiety mieszkają oddzielnie, a mężczyźni oddzielnie. Rodziny spędzają więc ze sobą tylko kilka dni w miesiącu, wyznaczonych przez starszyznę, w których „Dwoje staje się Jednym”, czyli całe miasto odbywa wielką orgię (przynajmniej mają wtedy dni wolne od pracy). Jako że kobiety mieszkając we wspólnocie są w jednakowych fazach cyklu, nie dochodzi wówczas do zapłodnienia. Dlaczego więc Neandertalczycy nie wyginęli? Otóż raz na dziesięć lat starszyzna przesuwa datę owych spotkań, co owocuje przyjściem na świat całego pokolenia, któremu nadawany jest kolejny numer (np. 148). Tak więc nie wspomina się, że ktoś ma tyle i tyle lat, tylko że pochodzi z konkretnego pokolenia. 

Co ciekawe, Neandertalczycy nie wierzą w życie pozagrobowe ani nie wytworzyli żadnej religii, za to mają mnóstwo ciekawych wynalazków – np. osobiste Kompany, czyli takie małe komputerki ze sztuczną inteligencją wszczepiane w nadgarstek, które pełnią rolę rejestratora, komunikatora, nadajnika itp. (jak trzeba to również tłumacza). Te urządzenia rejestrują każdą minutę ich życia i zapisują je w archiwum alibi – które umożliwia zapewnienie sobie alibi lub identyfikację agresora w razie napaści. Czasem archiwum służy do bardziej prozaicznych celów – wystarczy że się coś zgubiło, wówczas dzięki odtworzeniu swoich czynności można to łatwo odnaleźć.

Ponter wnosi świeży powiew do świata homo sapiens – dziwi się egzotycznym zwyczajom, nie może zrozumieć okrucieństwa, szantażu i wstydliwości odczuwanej przez ludzi. Próby wytłumaczenia mu sposobu ludzkiego myślenia bywają czasem komiczne, czasem lekko naiwne, a czasem smutne. No bo jak wytłumaczyć miłośnikowi mamutów, że ludzie wybili je już dawno temu? Albo jak mu delikatnie wyjaśnić, co się stało z jego gatunkiem?

Ogólnie powieść czyta się szybko i z zapartym tchem. Początkowo łopatologiczne wyjaśnienia autora mogą być irytujące, jednak później okazują się niezwykle przydatne (np. przy wyjaśnianiu niuansów genetyki czy fizyki kwantowej). Można się również dowiedzieć paru ciekawych rzeczy – jak choćby tego, że Neandertalczykom wał nadczołowy był potrzebny do... osłony oczu przed Słońcem (a ja zawsze byłam przekonana, że tam mieli zaczepione mięśnie swoich potężnych szczęk). Na pewno książka wnosi coś nowego do dorobku literatury fantastycznej – oto zamiast kolejnego questa w elfio-krasnoludzko-ludzkiej drużynce czy kolejnej widowiskowej bitwy kosmicznej mamy zetknięcie dwóch światów – z jednej strony zupełnie różnych, z drugiej zaś – niezwykle sobie bliskich.

 

Tytuł: "Hominidzi"

Autor: Robert J. Sawyer

Przekład: Agnieszka Jacewicz

Wydawnictwo: Solaris

Rok wydania: 2007

Liczba stron: 376


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...