„Lustra” - recenzja
Dodane: 03-12-2008 20:17 ()
"Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?" Lustra nie zawsze odzwierciedlają piękno, mogą natomiast pokazywać najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy.
Horrory, thrillery czy filmy gore mają za zadanie, chociaż w części wystraszyć widza, bo o ich oryginalności możemy mówić w nielicznych tylko przypadkach. Najnowszy obraz Alexandra Aij również jest remakem. Najwyraźniej amerykańskim scenarzystom naprawdę brakuje weny twórczej, gdyż starają się minimalnymi środkami produkować przeróbki europejskich albo azjatyckich horrorów. Proceder ten postępuje w zastraszającym tempie i niekiedy, tak jak w przypadku „Recu” i „Kwarantanny”, między powstaniem oryginału a remakiem jest niewielki odstęp czasu. „Lustra” maja tę zaletę, że od wszystkich podróbek prezentują się o jeden szczebel wyżej i do pewnego momentu są filmem całkiem niezłym.
Były policjant Ben Carson stara się poukładać swoje życie - wrócić do żony i ukochanych dzieci. Aby tego dokonać musi otrząsnąć się po tragedii, która go spotkała, a także znaleźć nową pracę. Zostaje nocnym stróżem w domu handlowym. Wszystko zaczyna układać się po jego myśli do czasu, kiedy odkrywa, że lustra znajdujące się w nowym miejscu pracy wyglądają dość dziwnie. Widać w nich odbicia tego, czego w rzeczywistości nie ma, a także wywołują u Bena dziwne złudzenia czy halucynacje. Innymi słowy zło czyha ukryte wewnątrz zwierciadeł…
Carson, jak na byłego glinę przystało zaczyna drążyć historię domu towarowego oraz stara się odkryć, co stało się z jego poprzednikiem. Z czasem okazuje się, że będzie musiał walczyć o życie swojej rodziny, bo moc zaklęta w lustrach jest silniejsza niż się na pierwszy rzut oka wydawało.
„Lustra” zaczynają się od mocnej sceny wróżącej niezłe kino spod znaku filmów z dreszczykiem. Jednakże później poznajemy typową amerykańską historyjkę o rozbitym glinie, w którego nawet przekonujące wciela się Kiefer Sutherland. W moim odczuciu, wstęp jest odrobinę przydługi i powoduje, że napięcie spada. Kiedy akcja zbliża się do kulminacyjnego momentu znowu nie możemy narzekać na brak emocji. Aja nie ujawnia wszystkiego na początku, umiejętnie stara się stopniować przekazywane widzowi informacje o lustrach. Jednak im bliżej finału tym bardziej film zaczyna nam się dłużyć. Końcówka wywołała u mnie mieszane uczucia, bowiem sama finałowa konfrontacja wydaje mi się zbyt wydumana. Natomiast ostatnia scena jest doskonałym posunięciem, które rzadko można spotkać w amerykańskich produkcjach. Ten zabieg w moich oczach podnosi ocenę tego obrazu.
W „Lustrach” poza Kieferem Sutherlandem nie znajdziemy znanych nazwisk. Aktor zagrał tak jak przyzwyczaił nas w serialu „24 godziny”. Wykreowana przez niego postać mimo, że to były glina, w niczym nie ustępuje sprawnością agentowi Bauerowi. Korzystając z przerwy na planie serialu aktor postanowił zagrać jedna szybką rólkę. Niestety nie jest to taki Kiefer, jakiego byśmy chcieli oglądać chociażby z „Linii życia” czy „Straconych chłopców”. Efekty specjalne z uwagi na niski budżet czasami są mocno kiczowate, bynajmniej jest kilka scen, które wyglądają nieźle i potrafią przerazić.
Reasumując plusy i minusy produkcji myślę, że cierpiący na nadmiar czasu wielbiciele kina grozy mogą spojrzeć głęboko w lustro i sprawdzić czy ich odbicie nie szykuje dla nich piekielnej niespodzianki w postaci krwawego cięcia blisko tętnicy szyjnej. Natomiast koneserzy kina grozy powinni zamalować, najlepiej farbą o kolorze pistacjowym, swoje zwierciadła i włączyć na dvd „Draculę” albo „Egzorcystę” - ich „Lustra” mogą wystraszyć, co najwyżej słabością wykonania.
Tytuł: „Lustra”
Reżyseria: Alexandre Aja
Scenariusz: Jim Uhls, Alexandre Aja, Grégory Levasseur
Obsada:
- Kiefer Sutherland
- Paula Patton
- Julian Glover
- Amy Smart
Zdjęcia: Maxime Alexandre
Muzyka: Javier Navarrete
Montaż: Baxter
Kostiumy: Michael Dennison, Ellen Mirojnick
Czas trwania: 110 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...