"Piła V" - recenzja
Dodane: 06-11-2008 23:43 ()
Tradycją stało się, że co roku możemy oglądać na ekranach kin kolejną odsłonę "Piły". Tym razem, przy piątej części polscy widzowie nareszcie nie musieli czekać na pokaz filmu do stycznia, tylko otrzymali go na równi ze światową premierą.
"Piła" to swego rodzaju fenomen, kolejne części serii kosztują zbliżoną sumę, około 10 milionów dolarów. Jednak zyski nie tylko w Ameryce, ale i rynków zewnętrznych są na tyle wysokie, że producenci decydują się na kontynuowanie krwawej telenoweli w nieskończoność. Nie przeszkadza im już zapętlenie w czasie wydarzeń, czy też pokazywanie tych samych scen n-ty raz. Coraz bardziej zagłębiamy się w historię życia Johna Kramera i jego potencjalnych kontynuatorów-naśladowców. Aby tego było mało oś fabuły opiera się na dość kuriozalnym pomyśle. Główny antagonista nie żyje już od dwóch odsłon, a mimo to nadal gra pierwsze skrzypce krwawej rzezi. Wydaję się, że nawet zza grobu pociąga za wszystkie sznurki przy swoich następnych ofiarach. Myślę, że tak najtrafniej należy nazwać wszystkich padawanów Pana Układanki.
Skrzyżowanie swojego losu z popularnym Jigsawem kończy się albo śmiercią albo resocjalizacją, która zazwyczaj polega na obłąkaniu, bo nic nie usprawiedliwia bestialskiej gry w mordowanie ludzi. Nawet tych, którzy nie kierowali się moralnymi czy etycznymi wartościami w swoim życiu. Każdy z "uczniów" przechodząc „ścieżkę życia” Jigsawa uzyskał drugą szansę, ale zapłacił chyba najwyższą cenę. Zatracił się w tym, co robi, a także przestał kierować się jakimikolwiek humanitarnymi zasadami.
W piątej odsłonie poznajemy motywy, które kierowały Hoffmanem. Policjant zapragnął pobawić się w Pana Układankę i teraz to właśnie on udziela ludziom makabrycznych lekcji przetrwania. Ofiary pokonują kolejne pułapki z zadziwiającą szybkością i łatwością, a rozwiązanie zagadek nie sprawia im wielkiego problemu. Zdecydowanie brak jest podobnego zaskoczenia jak na początku serii, a całość stanowi jedynie pretekst do pokazania większej brutalności na ekranie, wiader krwi i trupów. Przede wszystkim rozczarowuje sama historia. Przewidywalna, a w przeciwieństwie nawet do poprzedniej części - od początku wiemy, kto za wszystkim stoi. Nawet retrospekcje nie powstrzymują nudy, która momentami wieje z ekranu. Morałów i frazesów jak zwykle nie brakuje, złote myśli Jigsawa na stałe wpisały się już w fabułę cyklu.
Popularnością "Piła" dorównuje już "Piątkowi trzynastemu" i "Koszmarowi z ulicy wiązów". Kolejne jej części to tylko kwestia czasu i chęci twórców. Tobin Bell - odtwórca Jigsawa już stał się postacią nieśmiertelną w podwójnym znaczeniu tego słowa. Pozostaje tylko pytanie, do czego potrzebne nam takie filmy? Aktorstwo miałkie, emocje niewielkie, obraz mało straszny, za to krwawy i brutalny. Może czasami lubimy popatrzeć na to, jak zadawany jest ból drugiemu człowiekowi i wtedy w duchu dziękujemy, że to nie nam przydarzyła się podobna krzywda. Jednak do czasu, za swoje grzechy przyjdzie nam wcześniej czy później zapłacić. A Pan Układanka znajdzie każdego, kto naruszy jego kodeks moralnego postępowania. Zatem grę ponownie czas zacząć…
4/10
Tytuł: "Piła V"
Reżyseria: David Hackl
Scenariusz: Patrick Melton, Marcus Dunstan
Obsada:
- Tobin Bell
- Costas Mandylor
- Scott Patterson
- Betsy Russell
- Julie Benz
- Meagan Good
Zdjęcia: David A. Armstrong, Matthew CooperKay
Muzyka: Charlie Clouser
Montaż: Kevin Greutert
Kostiumy: Alex Kavanagh
Czas trwania 90 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...