Recenzja książki "Piekło pocztowe" Terry'ego Pratchetta

Autor: Paweł „Ivan” Iwanowicz Redaktor: Elanor

Dodane: 13-10-2008 08:29 ()


Jeszcze nie tak dawno temu, bo zaledwie trzy lata wstecz myślałem, że nigdy nie napiszę recenzji którejkolwiek z książek Pratchetta. Wydawało mi się niemożliwe, aby móc rzetelnie ocenić jakąkolwiek pozycję ze „Świata Dysku” tak, aby niczego nie pominąć. Wszak jest to na tyle oryginalna seria, że nawet nie wiadomo od czego taką recenzję można by zacząć. Jednak na każdego z nas przychodzi czas, aby stanąć przed swoimi największymi strachami – niestety, tym razem padło na mnie.

Od razu chciałbym rozwiać wszelkie wątpliwości – „Piekło Pocztowe” to jedna ze słabszych książek naszego ulubionego autora. Ciężko będzie przeskoczyć poprzeczkę, jaka została ustawiona przez fenomenalną „Straż Nocną”, co zresztą nie udało się już „Potwornemu Regimentowi”. Niektórzy zapewne powiedzą, że to kwestia bohatera. W końcu Samuel Vimes jest na tyle charakterystyczną i lubianą postacią, że żadna książka z jego udziałem nie może być zła. Jest w tym poniekąd trochę prawdy, gdyż główny bohater „Piekła...”, Moist von Lipwig, jakoś nie specjalnie urzeka czytelnika. Ot kolejna, jednorazowa postać, której mam nadzieję zbyt szybko nie zobaczyć.

Gdy tylko spojrzałem na opis książki znajdujący się na tylnej okładce, na myśl od razu przyszedł mi inny tytuł z tej serii, a mianowicie „Prawda”. Jak się potem okazało, moje skojarzenia były dość trafne. W obu przypadkach jesteśmy świadkami tworzenia całkiem nowych instytucji, jakie są składową Ankh-Morpork. Widać, iż Pratchett coraz częściej (i głębiej) sięga po inspiracje z naszego świata. Trzeba przyznać, iż jest to dość dobry pomysł, gdyż w „Piekle Pocztowym” jesteśmy świadkami tego, jak rozwija się na nowo Urząd Pocztowy, i jak powstały znaczki (a także zapaleni filateliści). Oprócz tego wreszcie dokładniej możemy przyjrzeć się sekarom, sposobie ich działania oraz historii, która opowiada o tym, jak zostały stworzone. Niewątpliwie nowa pozycja ze „Świata Dysku” jest cennym źródłem informacji dla fanów serii, jednakże pod względem czysto literackim przedstawia się marnie.

Brakowało mi tutaj tego specyficznego humoru, który można znaleźć w poprzednich pozycjach. A przynajmniej nie ma go w takich ilościach jak dawniej. Odstępstwem od „normy” jest też podzielenie książki na rozdziały, każdy z innym tytułem i krótkimi podpisami, które na początku niewiele mówią. Dopiero potem staje się jasne, że są one niejako zapowiedzią tego, co się w danym rozdziale wydarzy. Cały czas ubolewam nad brakiem starych dobrych znaczników ze słoniem, które były tak charakterystyczne. Zmianie także uległa okładka, która (znowu) została zaprojektowana przez Kidby’ego. Co prawda, nie mam nic przeciwko niemu, bo chłopak umie rysować, ale stare okładki miały swój klimat. Ogólnie można by rzec, że źle nie jest, ale to już nie to samo co kiedyś. Jeżeli ktoś z Was zastanawia się nad kupnem „Piekła Pocztowego”, a do kolekcji brakuje mu paru innych książek, to radziłbym się skupić właśnie na nich. Uwierzcie, dużo nie stracicie.

 

Moja ocena: 6/10

 

 

Tytuł: „Piekło pocztowe”

Tytuł oryginału: „Going Postal”

Autor: Terry Pratchett

Przekład: Piotr W. Cholewa

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 2008

Format: 142mm x 202mm

Liczba stron: 360

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...