"Z archiwum X: Chcę wierzyć" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 26-07-2008 11:18 ()


Po dekadzie przerwy ponownie na ekranach kin zagościło „Z archiwum X”. Chris Carter reaktywuje podstarzałych bohaterów bijącego niegdyś rekordy popularności serialu telewizyjnego. Nie można nazwać tego inaczej, jak reanimacją trupa…

Dziewięć sezonów serialu to, moim zdaniem, wystarczająca ilość odcinków, aby pokazać widzom niestworzone, niewiarygodne, a czasami absurdalne historie. Większość z nich trzymała przyzwoity poziom. Trafiały się genialne epizody, które, wiadomo, przeplatały się czasami z tymi nieco słabszymi. Pierwsza część kinowego „Z archiwum X” została przyjęta dość chłodno. Ogólnie posiadała klimat serialu, kontynuację wątku z obcymi, ale niedosyt pozostał.

Tym razem Chris Carter, posiadający o połowę mniejszy budżet i zdecydowanie słabiutki scenariusz, postanowił z legendarnej pary agentów wykrzesać coś jeszcze. Może za bardzo nie nastawiał się na zyski finansowe, bo tych raczej nie będzie, ale na przywrócenie do łask ikon amerykańskiej popkultury połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Powiedzmy sobie szczerze - ani David Duchovny, ani Gillian Anderson kariery na dużym ekranie nie zrobili i raczej już nie zrobią.

Byłych agentów poznajemy w jakże odmiennych rolach niż dawniej. Scully pracuje w szpitalu. Obecnie zajmuje się sprawą nieuleczalnie chorego chłopca, którego miejscowy ksiądz pragnie wysłać do hospicjum i zaoszczędzić mu bólu dalszego leczenia. Dana stara się wypróbować jeszcze jedną metodę, nowatorską terapię. Fox zaszył się gdzieś na bezludziu, a obserwując jego wygląd (broda nienaturalnie przyklejona) i zaklejone wycinkami prasowymi ściany, można odnieść wrażenie, że nie przestał gonić za zjawami z przeszłości.

W spokojnym życiu dwojga bohaterów pojawia się FBI z konkretną propozycją. Wszystkie dawne występki zostaną puszczone w niepamięć w zamian za pomoc w odnalezieniu porwanej agentki. Na trop kobiety naprowadził agencję jasnowidz, ksiądz - pedofil. W tym momencie zawory głupoty zaczynają puszczać w filmie. Początek, jak i sam klimat thrillera są zachowane. Jednak Carter na siłę stara się pokazać pewne ludzkie zachowania. Wszystko kręci się wokół słów, które wypowiada ksiądz – medium. FBI rysuje się jak usłużny piesek, który zrobi wszystko na zawołanie.

Odchodząc od konwencji, twórcy zarzucają nas kwestiami moralnymi. Pojawiają się pytania: kto tak naprawdę może osądzić człowieka oraz, jak daleko można się posunąć, aby ratować życie ludzkie. Na to ostatnie dostajemy dwie różne odpowiedzi. Tę bardziej humanitarną, ale w oczach szpitalnego pastora niegodną, oraz drugą, bardziej bestialską.

W produkcji jest jedna naprawdę dobra scena – rozmowa Dany z księdzem. Gdyby film obfitował w większą liczbę podobnych, to może całość wyglądałaby znacznie lepiej. Twórcy do głównego wątku dorzucili kilka pobocznych, jak kwestia ludzkiej wiary, odkupienia win, czy szpitalny epizod Scully, a nawet delikatnie zasygnalizowali chęć powrotu do sprawy siostry Muldera. Z tego wszystkiego rysuje się chaotyczny obraz. Jakby skoncentrować się wyłącznie na porwanej agentce, to materiału filmowego starczyłoby może na jeden odcinek serialu. Fabuła produkcji utrzymana została w zimowej scenerii. Czyżby remedium na zbyt upalne lato?

Chcę wierzyć, że to już ostatnie spotkanie z bohaterami serialu, którzy po ekranie plączą się wyALIENowani, z miną wyraźnie mówiącą - „Co ja tutaj robię?”. Gra aktorska przypomina serialową - daleko jej do kinowych standardów. Nowe postacie agentów nawet do pięt nie dorównują parze głównych protagonistów. Dołączenie do obsady Xzibita, mające na celu sprowadzenie do kin jego fanów, to pomyłka. Efektów specjalnych nie ma, ponieważ budżet na to nie pozwolił. Dialogi przypominają najlepsze drewno w pobliskim lesie, a nieliczne żarty padające na ekranie, a także niewielkie smaczki przemycone do obrazu (np. motyw George’a Busha) tylko na chwilę zamazują niepochlebny wizerunek filmu.

„Z archiwum X: Chcę wierzyć” to wielkie rozczarowanie. Ale może oczekiwania były nieco na wyrost. Czego można się spodziewać po filmie, którego produkcja trwała krótko i widać wszystkim się spieszyło, aby uczcić dziesięciolecie kinowych przygód Muldera i Scully. Niestety, nie udało się. Zagorzali fani serialu i tak udadzą się do kina. A co po seansie? Włączą sobie jakiś ulubiony odcinek, aby natychmiast zapomnieć o tym koszmarze, jaki zgotował im Chris Carter.

 2/10

Tytuł: "Z archiwum X: Chcę wierzyć"

Reżyseria: Chris Carter

Scenariusz: Frank Spotnitz, Chris Carter

Obsada:

  • David Duchovny
  • Gillian Anderson
  • Amanda Peet
  • Billy Connolly
  • Callum Keith
  • Xzibit
  • Adam Godley

Zdjęcia: Bill Roe

Muzyka: Mark Snow

Montaż: Richard A. Harris

Kostiumy: Lisa Tomczeszyn

Czas trwania: 104 minuty

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...