Recenzja książki "Przenajświętsza Rzeczpospolita" Jacka Piekary
Dodane: 19-07-2008 12:08 ()
Wyobraź sobie wszystkie najgorsze wady Polaków. Wyobraź sobie państwo, rządzone przez ludzkie hieny. Wyobraź sobie społeczeństwo, przy którym słowo motłoch to łagodne określenie. Obrzydliwa wizja, prawda? A teraz pomyśl, że to wszystko pomnożone przez dwa to tylko namiastka obrazu Polski, jaki stworzył Jacek Piekara w "Przenajświętszej Rzeczypospolitej".
Wielbicieli okrągłych, przyjemnych zdań, pozytywnych aż do szpiku kości bohaterów oraz idyllicznych opisów przyrody muszę zasmucić - nie jest to książka, po którą powinni sięgać. Za to tych, którzy nie boją się przykrej diagnozy choroby trawiącej polskość, jak najbardziej zachęcam do zanurzenia się w bagno Przenajświętszej.
Akcja powieści toczy się za około 30 lat, w kraju, który niestety przestał być już malowany zbożem rozmaitem, zamiast tego jego krajobraz ubarwiają rdzawe kwaśne deszcze. Nadal jednak można mówić o Rzeczpospolitej Obojga Narodów - naród bowiem jest dość wyraźnie podzielony na biedną, zawszoną tłuszczę i tych, którzy dorwali się do kościelno-urzędniczego koryta. Piekara w ciekawy sposób pokazuje różne oblicza stworzonego przez siebie świata, przez co staje się on spójny i wręcz przerażająco rzeczywisty. Czytając tę książkę można ze strachem spostrzec, że spora część odpychających czynów tak naprawdę jest czynnikiem tworzącym Polskę początku XXI wieku. Biurokracja, przedkładanie interesów własnych nad sprawy ogółu, ksenofobia, upadek moralności, korupcja... i przede wszystkim straszliwa hipokryzja. Tytułowa Przenajświętsza to państwo podlegające bezpośrednio Watykanowi, gdzie władzę sprawuje Kościół wraz ze swymi "wiernymi owieczkami" – szpiclami, katami, urzędnikami. Religijny totalitaryzm ma oczywiście swoje machiny służące do nawracania zbłąkanych grzeszników – siejące postrach obozy na Śląsku – a także skuteczny aparat inwigilacji społeczeństwa, gdzie niezapowiedziana gościnna kontrola strażników prawa kościelnego stanowi dość słabą broń w obfitym arsenale technik wprowadzania “chrześcijańskiego” ładu.
Oto okazuje się jednak, że siłą Polski jest nie tylko gorliwa wiara jej mieszkańców, ale też... roponośne Suwałki. Zaczyna się walka innych państw o wpływy na tych terenach, a na salonach snute są coraz wymyślniejsze intrygi. Jak skończy się walka o cenną ziemię Suwalszczyzny? Czy znów zostanie ona sprzedana za bezcen, jak większość innych skarbów Rzeczpospolitej, czy też pozwoli Polsce przeistoczyć się z pionka w figurę na międzynarodowej szachownicy?
Piekara nie stworzył jednolitej wizji społeczeństwa, przeciwnie, uwypuklił różnice pomiędzy poszczególnymi jednostkami, aby za pomocą ich przykładów opisać rozwarstwiony, często przypominający kasty system panujący wśród ludności Przenajświętszej. Otrzymujemy więc całą plejadę bohaterów pierwszo- i drugoplanowych oraz epizodycznych. Od przymierającego głodem poety, żyjącego w budzącym odrazę bloku, Atlasa Symbola, przez Amaldryka Dymałę, podlizującego się systemowi pasożyta, który dopiero zaczyna wspinać się po szczeblach kariery urzędniczo-parafialnej, po rozpasanych przedstawicieli najwyższej władzy - choćby wiecznie żałującego za grzechy spowodowane swoją wybujałą seksualnością ateistę Prymasa.
Opisując kolejne wydarzenia, autor dobiera język do ich charakteru - nie boi się wulgarnych słów i scen, które mogłyby wywołać niesmak. Za pomocą zdań kreśli przeraźliwy obraz, w którym religia zastąpiła Boga, a świadczące tanie usługi kobiety lekkich obyczajów - miłość. Zepsucie obyczajowe podkreśla właśnie przez styl jakim je opisuje. Ponadto wszelka brzydota świata otaczającego bohaterów jest ukazana w bardzo szczegółowy i realistyczny sposób, tak że niemal widzimy obdrapane klatki przedmieść Warszawy i pokryte wymiocinami przedziały wagonów, które wiozą więźniów na Śląsk.
Wielowątkowość oraz mnogość postaci są jednocześnie plusem i minusem powieści. Pisarz osiągnął w ten sposób wielopłaszczyznowy świat, ale niestety stworzył także wiele wątków, które nie zostały w odpowiedni sposób zamknięte. Efektem było to, że mniej więcej 5/6 książki czytało mi się naprawdę dobrze, połykałam strony rozkoszując się naturalistycznymi opisami scen bardziej lub mniej przyjemnych dla ich fikcyjnych uczestników, jednak rozczarowałam się zakończeniem. Mimo to muszę przyznać, że powieść ta zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Można ją traktować jako odpowiedź na wszystkie nasze narodowe wady, ale także jako pytanie o to, gdzie znajduje się Bóg, gdy zaczyna rządzić fanatyzm religijny.
Wszystkim, którym podobały się poprzednie dzieła Piekary, “Przenajświętsza Rzeczpospolita” powinna przypaść do gustu. Dla zagorzałych antyklerykałów i słuchaczy Radia Maryja lektura obowiązkowa.
Tytuł: „Przenajświętsza Rzeczpospolita”
Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Red Horse
Rok wydania: 2006
Wymiary: 125 x 195 mm
Liczba stron: 440
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...