Największy Morderca

Autor: Michał Boruta Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 06-07-2008 17:39 ()


Koścista postać w czarnym płaszczu, z kosą w ręku i uśmiechem na twarzy, mknie po świecie zbierając śmiertelne żniwo. Jej zawód jest jedynym w swoim rodzaju, bo wykonuje go sama, przez wieczność, bez przerwy, i choć czasami zdarzy się jej wykorzystać człowieka, to tak naprawdę działa dla dobra ogółu, a nie jednostki. I to ją usprawiedliwia.

Postać ta jest zabójcą doskonałym, zadającym śmierć na wiele sposobów, tak cichych i niepostrzegalnych, że ofiary nie mają żadnych szans. Choć, niektórzy uważają ją za coś złego, to sama o sobie mówi jedynie dobre rzeczy. Jest strażnikiem równowagi i jednym z najważniejszych dzieł Boga, stanowi najgroźniejszą broń i symbol końca świata.

Na przełomie wieków, nazywano ją różnie. Raz postrzegana była jako kobieta, innym razem jako mężczyzna – w rzeczywistości nie była ani jednym, ani drugim. Ten najdoskonalszy zabójca nie posiada imienia, mimo to człowiek od zawsze próbował jej je nadać. Dla starożytnych Greków była Hadesem, dla Rzymian Orkusem lub Plutonem, dla Japończyków shinigami, a dla wszystkich innych była chorobami, wypadkami, bombą atomową…

Jeżeli ktoś się zastanawia, czy istnieje magia, odpowiem najszczerszej jak potrafię. Nie istnieje. Jest tylko iluzja. A ona jest jej mistrzynią, pierwszą i jedyną, bo gdyby człowiek przywiązywał większą uwagę, jaką rolę odgrywa w naszym świecie, to doszedłby do wniosku, że Śmierć, jako postać z długim sierpem istnieje naprawdę. Potrafi maskować się jak nikt inny, dlatego nikt nie jest w stanie jej dostrzec. Nie popełnia błędów, a nawet jeżeli, to od razu je naprawia.

Kostucha jest postacią tragiczną, lecz szczęśliwą, wykonującą powierzone zadanie najlepiej jak potrafi. Nigdy nie okazuje uczuć, nie wolno jej, bo to oznaczałoby zachwianie porządku, który rządzi światem.

Przyjmuje zlecenia od Wszechmogącego. Nikt inny nie ma na nią wpływu. Zabija bez skrupułów każdego: zarówno osoby stare jak i młode, matki i dzieci, nie pominie nawet wielu milionów istnień, o których nie mamy pojęcia.. Ty, drogi czytelniku, też kiedyś znajdziesz się na jej liście, i wtedy, nie będziesz mógł jej przebłagać i opuścisz z nią twój świat. I już nigdy do niego nie wrócisz. Jeżeli jesteś zły, to będziesz tego żałował, jeśli zaś za życia byłeś dobrym człowiekiem, to trafisz do miejsca, skąd nie będziesz chciał wracać.

Śmierć nie jest istotą, jest nieprzemijającym zjawiskiem, tak niepowtarzalnym, że aż strasznym. Ja się jej jednak nie boję, bo mój los, tak jak los każdego, został przez nią przypieczętowany już w momencie przyjścia na świat.

Ona jest sędzią i katem, o przytłaczającej potędze, nie posiadającym żadnej pozycji, czy rangi w „duchowym społeczeństwie”. Jest, bo być musi i nic - i nikt - tego nie zmieni.

Do tej pory, w historii naszego świata tylko raz odpoczywała. Oczywiście za zgodą Stwórcy.

Jej „Wakacje” odbyły się na Ziemi, licząc naszym obecnym kalendarzem, w średniowieczu. Wtedy właśnie ukazała się pewnej zwykłej osobie. Rozmawiała z człowiekiem na równi, zdradzając mu tajniki zakazanej wiedzy. Wiedziała bowiem, że wkrótce mężczyzna umrze i nic nie jest w stanie temu zapobiec. Gdy malarz, Michael Wolgemut, dowiedział się o tym, zapytał Śmierć, czy może ją namalować. Zgodziła się. Tak właśnie powstał słynny obraz „Dance Macabre”.

  Teraz jest tu ze mną, stoi obok mojego łóżka i czeka. Wyjawiła mi już, że znów ma „Wakacje”. Wiem, co to oznacza. Nie przejmuję się tym, tak bywa.

Śmierć jest doskonałym mówcą, a jeszcze lepszym słuchaczem. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym, temat nie ma znaczenia. Czuję się jakbym ją znał od zawsze. Nie jest moim wrogiem, jest przyjacielem – może najprawdziwszym, jakiego spotkałem. Jej szczerość, mnie przytłacza.

Zapytałem, czy może coś dla mnie zrobić, spełnić moją ostatnią prośbę. Nie protestowała, oznajmiła tylko, że nie włada życiem i nie może mi go zwrócić, ona jest Panią śmierci, panią, a więc kobietą…

Nie chcę prosić o życie – w głowie formułuje się ta myśl, ale nie wypowiadam tych słów na głos, nie chcę jej urazić. Choć jestem pewny, że umie czytać w ludzkich myślach, teraz tego nie robi, za co dodatkowo jestem wdzięczny. Mam tyle do ukrycia.

Wreszcie zadaję pytanie. Śmierć zgodziła się by ją opisać w tym krótkim tekście. Jestem pisarzem, albo po prostu chcę nim być.

Mój nowy przyjaciel daje mi znak, że już czas. Jestem jednym z tych szczęśliwców, którzy wiedzą, kiedy umrą. Czuję chłodną dłoń na moim ciele. Przeszywa mnie ból, lecz jeszcze piszę…

Wyzionął ducha. A ja - tak jak poprosił - opisuję wam, ostatnie chwile jego życia… i całą siebie. Niech będzie to dla was, znak, że nie jestem mitem.

Spoglądam właśnie na swoją listę.

Kto następny?


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...