"Nie wszystko złoto, co się świeci" - recenzja
Dodane: 13-05-2008 00:30 ()
„Fool’s gold” - taki tytuł nosi najnowszy film Andy'ego Tennanta, jednak do polskich kin trafił jako „Nie wszystko złoto, co się świeci”. Jakże prorocze okazały się te słowa. Obraz z doborową obsadą w dużej mierze zawodzi.
Jaki jest przepis na idealny filmy rozrywkowy? Uczynić z głównych bohaterów małżonków, którzy właśnie się rozwodzą, dorzucić obrzydliwie bogatego milionera z wypasionym jachtem na dokładkę, rapera - przestępcę z wielkim ego i najważniejsze... zatopić jakiś skarb. Dlaczego zatopić? Odpowiedź jest całkiem prosta: czasem warto, szczególnie gdy scenariusz kuleje, pokazać aktorki w bardziej skąpym odzieniu i aktorów mężnie prężących swoje muskuły. Aby bohaterom nie ułatwiać zanadto morskich wojaży, skarb przewożony na hiszpańskich galeonach zatonął blisko 300 lat temu i nikt nie zna jego obecnego miejsca położenia. Nikt poza Benem Finneganem, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności wpadł na jego trop. Jak każdy poszukiwacz przygód i kłopotów ma on szczególny dar do pakowania się w tarapaty i zawierania znajomości z niewłaściwymi ludźmi. Takie nonszalanckie zachowanie może kosztować go więcej niż tylko utratę statku.
Każdy pragnie zdobyć skarb, więc podwodny wyścig najwyższy czas zacząć. Już z takiego krótkiego opisu można wywnioskować, iż film do oryginalnych nie należy. Trzymając się konwencji, Tennant czerpie garściami z różnych starszych pozycji kina awanturniczo - przygodowego. Niestety, czyni to w sposób mało atrakcyjny i zdecydowanie zbyt powolny. Sceny akcji oddzielane są wieloma dłużyznami, reżyserowi nie udało się obudzić potencjału drzemiącego w głównych postaciach obrazu. Dialogi często wydają się topornie skonstruowane, komicznych sytuacji jest jak na lekarstwo, a film zmierza ku przewidywalnemu finałowi. W tym chaosie najlepiej wypada ukazanie morskich pejzaży w karaibskich klimatach, chociaż na nich można oko zawiesić.
Matthew McConaughey stara się na siłę udowodnić, że należy mu się miejsce w kinie przygodowym. Zamiast wykazać się kunsztem aktorskim, co chwila szczerzy zęby w zawadiackim uśmiechu i dumnie pręży muskuły. Jakby nie patrzeć już raz pokazał się w podobnej produkcji, mianowicie „Saharze”. W obu przypadkach należy uznać jego występy za co najwyżej przeciętne. Trochę lepiej w tej konfrontacji wypada Kate Hudson, jednak i ona nie może zaliczyć roli do udanych. Wspomniana para aktorów nie jest wstanie porwać widza, są tylko marnym dodatkiem do ciągu pościgów, ucieczek i kłótni, które serwują twórcy. A przecież wystąpili już razem w filmie „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, gdzie zaprezentowali się o niebo lepiej.
Sytuację odrobinę ratuje weteran Donald Sutherland, który z należytą gracją wcielił się w postać milionera, starającego się poprawić relacje z córką. Młoda latorośl jest głupiutka, naiwna i kiedy tylko pojawia się na ekranie, widz ma ochotę opuścić salę kinową. Tak na dobrą sprawę w tym filmie nie ma prawdziwych szwarccharakterów, bowiem raper-gangster i jego świta są komicznie beznadziejni w swoich rolach, nawet w kategoriach pastiszu wypadają mało przekonująco. Szanse zaistnienia na ekranie miał Ray Winston (czyli pamiętny Beowulf), ale jego rola została ograniczona do minimum.
Suma summarum obraz można obejrzeć w pochmurny dzień, gdy pogoda mocno ogranicza pole manewru na lepszą rozrywkę. Ogólnie odradzam, nie znajdziecie tam niczego odkrywczego, a i za wiele się nie pośmiejecie. Zdecydowanie lepiej wybrać inny seans.
4/10
Tytuł: "Nie wszystko złoto, co się świeci"
Reżyseria: Andy Tennant
Scenariusz: Daniel Zelman, Andy Tennant, John Claflin
Obsada:
- Matthew McConaughey
- Kate Hudson
- Donald Sutherland
- Alexis Dziena
- Ewen Bremner
- Ray Winstone
- Kevin Hart
Zdjęcia: Don Burgess
Muzyka: George Fenton
Czas trwania: 113 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...