„Choć goni nas czas” - recenzja
Dodane: 08-04-2008 17:15 ()
Lekki film o ciężkich sprawach - taki właśnie jest „Choć goni nas czas”. Historia dwóch zupełnie różnych mężczyzn w sile wieku, którzy poznają się na szpitalnej sali, obaj z zaawansowanym nowotworem. Dzieli ich absolutnie wszystko, oprócz raka. Carter Chambers (Freeman) jest czarnoskórym mechanikiem samochodowym, który całe swe młodzieńcze marzenia poświęcił dla rodziny, Edward Cole (Nicholson) zaś obrzydliwie bogatym właścicielem korporacji. Dowiedziawszy się o nadchodzącej śmierci, układają listę rzeczy, które chcą wykonać przed kopnięciem w kalendarz i wyruszają we wspólną podróż, w trakcie której realizują kolejne postanowienia - od skoku na spadochronie po śmiech do łez.
Produkcja byłaby banalna i całkowicie przewidywalna, gdyby nie para pierwszoplanowych aktorów - Jack Nicholson i Morgan Freeman są największym atutem tej opowieści. Bez nich byłby to kolejny nudnawy, sentymentalny film z moralizatorskim przesłaniem. Udało im się sprawić, by temat oczekiwania na śmierć nie został do końca strywializowany, ale i budził uśmiech. Wybierając się do kina na „Choć goni nas czas” nie idźcie „na film”, ale „na aktorów”. Wtedy się nie zawiedziecie.
Nicholson z właściwym sobie wdziękiem odgrywa aroganckiego choleryka i snoba, nie potrafiącego nawiązać więzi z córką, którego ulubionym zajęciem (poza tryskaniem gejzerami sarkazmu) jest popijanie najdroższej kawy na świecie. Freeman także nie ustępuje swemu ekranowemu partnerowi. Wcielając się w Cartera, wydobył z roli mechanika samochodowego o zaprzepaszczonych marzeniach o studiach i ciągotach do domorosłej filozofii maksimum, stwarzając kreację ciepłego, całkowicie poświęconego rodzinie człowieka. Mimo starań, dla mnie bardziej przekonywująco wypadł na ekranie Jack.
Rob Reiner, będący reżyserem „Choć goni nas czas”, sam przeżył walkę z nowotworem, być może to właśnie sprawiło, że udało mu się stworzyć film, który wzrusza i w porównaniu do większości amerykańskiego kina, nie jest zbytnio naładowany moralizatorstwem (co nie oznacza, że jest go całkowicie pozbawiony). Co prawda, jego dzieło nie powala na kolana, bardzo przypominając “Pukając do nieba bram” Thomasa Jahna z Tilem Schweigerem w roli głównej (pomijając średnią wieku postaci), a wnioski wyciągane przez bohaterów są dosyć oczywiste. Jednak udało mu się bardzo zgrabnie opowiedzieć o pomijanym dzisiaj temacie śmierci i sprawić, by obraz wybijał się wśród innych hollywoodzkich produkcji.
Pomimo “amerykańskiego spojrzenia” i dość długo rozkręcającej się, mało prawdopodobnej akcji, film ogląda się całkiem przyjemnie. To swoista mieszanka komedii z dramatem, dająca słodko-gorzkie, lekkie przygnębienie po seansie.
6/10
Tytuł: „Choć goni nas czas”
Reżyseria: Rob Reiner
Scenariusz: Justin Zackham
Obsada:
- Jack Nicholson
- Morgan Freeman
- Sean Hayes
- Beverly Todd
- Rob Morrow
Zdjęcia: John Schwartzman
Muzyka: Marc Shaiman
Czas trwania 97 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...