Druga relacja z U-Bota
Dodane: 11-09-2006 07:52 ()
Tegoroczny łódzki konwent, pod jednoznaczną nazwą U-Bot, odbył się w dniach 31.08 - 03.09. Impreza miała miejsce przy ulicy Pomorskiej 83/85, w budynku Akademii Języków Obcych i Kultur Narodów.
Zacznę od kilku zgrzytów. Jeżeli ktoś był w Łodzi po raz pierwszy, mimo prostej drogi, mógł się zgubić. Powodem tego był brak oznaczeń na trasie prowadzącej na miejsce konwentu. Niewielką niedogodnością było także to, iż ci, którzy dotarli na miejsce wcześniej, musieli czekać pod wejściem przez jakiś czas.
Kolejnym minusem, wynikłym być może nie do końca z winy organizatorów, były pomyłki w informatorze. Istniała rozbieżność pomiędzy rozmieszczeniem rzeczywistym sal, a podanym na mapce w informatorze. Dokuczał nieco brak numerów pomieszczeń przy opisach prelekcji. Sam regulamin konwentu został umieszczony dopiero pod koniec informatora. Niektórych opisów brakowało, pojawiła się także zła kolejność prelekcji w programie piątkowym. Do tego trzeba dodać, że informator zawierał sporo literówek.
Mam również kilka zastrzeżeń do akredytacji. Na samym początku obsługiwała tylko jedna osoba. Do tego stolik ustawiono tak, że aby wydostać się z budynku, trzeba było chwilę zaczekać albo przeciskać się pomiędzy stłoczonymi ludźmi. Plakietki zaczęto wycinać dopiero wtedy, gdy wchodziły już pierwsze osoby. I jeszcze to niewygodne podawanie peselu, co niepotrzebnie wydłużało czas zaakredytowania.
Jeden z ważniejszych punktów na konwencie erpegowym - sesje rpg również nie wypadły za dobrze. Były problemy z załatwieniem stolika do sesji, choć, co należy oddać organizatorom, była wydzielona do tego sala.
Należy jednak również podkreślić zalety tegorocznego U - Bota. Były przecież duże plusy łódzkiej imprezy. Przede wszystkim lokalizacja.
Budynek prosto po remoncie, wieszaki w salach, ławki na korytarzach, ładne łazienki i ciepła woda w kranach. Trzeba dodać także, że było sporo miejsca, dla uczestników - udostępniono aż trzy piętra. Nie trzeba się było tłoczyć, każdy bez problemu mógł znaleźć salę, gdzie mógł rzucić swoje klamoty, czy też się przespać. Zapewniono nam prysznice, ale trzeba było dojść do nich kawałeczek, w godzinach od 8.00 do 9.30 i od 18.00 do 2 w nocy.
LARPy wypadły znakomicie. Miały swoją salę, odbywały się bez uchybień, chętni mieli już przygotowane stroje. Były rzetelnie przygotowane, co nie jest normą na konwentach i za co trzeba pochwalić ich twórców. Ta część programu cieszyła się dużym zainteresowaniem.
Jeżeli chodzi o prelekcje i prelegentów, poziom oceniam bardzo dobrze. Wystąpienia były ciekawe, słuchacze dopisali i nie byli bierni - chętnie brali udział w dyskusjach z prowadzącymi, zasypując ich pytaniami lub polemizując. Często to, co mieli do powiedzenia było bardzo ciekawe i świetnie uzupełniało samą prelekcję. Malutkim minusikiem był brak wody dla prelegentów, którzy nie mieli czym przepłukać gardła.
Odbyło się spotkanie z portalami internetowymi oraz z księgarniami i drukarniami. Obecnością dopisali goście z wydawnictw Solaris, Copernicus Corporation, Supernowa. Oprócz Staszka Mąderka i Jacka Piekary reszta zaproszonych gości dotarła na konwent bez poślizgów czasowych.
Ciekawym blokiem były konkursy. Dobrze przygotowane cieszyły się spora popularnością, szczególnie że nagrody trzeba przyznać były naprawdę super. Na przykład w konkursie Matura z RPG jedną z nagród był telefon komórkowy.
Plusem konwentu był także bez wątpienia Gamesroom. Zadbano o jego dobre wyposażenie. Z upływem czasu coraz więcej osób zbierało się, aby zagrać w którąś z planszówek bądź karcianek. Wyznaczone były także sale dla ludzi grających w M:tG oraz bitewniaki.
W sali wydawnictwa Solaris można było zakupić książki, tradycyjnie ze zniżkami. Ich wybór mógł zaspokoić nawet najbardziej wybrednych czytelników. Organizatorzy zorganizowali również sprzedaż koszulek konwentowych, która cenowo i koncepcyjnie rozwiązana była ciekawie. Do ceny koszulki bowiem dodawano rzut k6. Ceny były zróżnicowane w zależności od jakości koszulki (od 9 do 15 zł plus rzut kością). Do tego wybór z trzech kolorów: czarnego, żółtego i niebieskiego, co jest rzadkością na konwentach, gdzie zazwyczaj dominuje kolor czarny.
Pomyślano także o innych potrzebach konwentowiczów. Były trzy miejsca do stołowania się, z dość przystępnymi cenami. Pizzeria, bar z domowym jedzonkiem oraz restauracja, gdzie odbywał się LARP - Biesiada Sarmacka.
Podsumowując, według mnie U-Bot był konwentem całkiem dobrym, mimo pewnych wpadek. Prelekcje były ciekawe, konkursy (choć byłem na niewielu) dawały dużo zabawy, a sami nagrodzeni byli zadowoleni z nagród. W tym ja i moi współ mieszkańcy „Lublin Crew i Urko". Nie można także zapominać, że organizatorzy zafundowali uczestnikom fajną rozrywkę przez cztery dni za jedyne 35 złotych, co zasługuje na pochwałę. Lokale gastronomiczne przypadły mi do gustu, dzięki smacznym daniom, w szczególności dobrej pizzy. Myślę, że za rok znów tu przyjadę, a organizatorzy, wyciągając wnioski z tegorocznych wpadek, stworzą świetny konwent.
Moja ocena: 6/10
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...