Recenzja książki "Pan Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza
Dodane: 09-09-2006 10:13 ()
Polcon 2006 już za nami, a wraz z nim przyznanie Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2005. Po raz pierwszy statuetkę w obu kategoriach – powieść i opowiadanie – otrzymał ten sam autor. Jest nim Jarosław Grzędowicz, a wyróżnione zostały odpowiednio: „Pan Lodowego Ogrodu” i „Wilcza zamieć”. Czytelnicy (a zwłaszcza uczestnicy Polconu) docenili powieściowy debiut współzałożyciela Feniksa (wcześniej ukazał się jego zbiór opowiadań grozy „Księga jesiennych demonów”) i jak najbardziej mieli rację.
"Pan Lodowego Ogrodu" jest pierwszym tomem, liczącym aż 560 stron. Autor równolegle rozwija dwa odrębne wątki. Bohaterem pierwszego z nich, i dominującego, jest Vuko Drakkainen. Mimo że może on przypominać nowoczesnego wiedźmina, to eksterminacja potworów nie jest jego profesją. Vuko jest wyszkolonym i uzbrojonym w najnowocześniejszą technologię Ziemianinem wysłanym ze specjalną misją. Na odkrytej stosunkowo niedawno planecie Midgaard, zamieszkanej przez antropoidalną cywilizację, zaginęła umieszczona tam grupa naukowców. Zadaniem Vuko jest odnaleźć ich, sprowadzić jeśli żyją, a nade wszystko nie ingerować w tamtejszą kulturę stojącą na poziomie Średniowiecza. Misja w obcym świecie byłaby czystą formalnością, gdyby nie obecność magii oraz tajemniczych, złowrogich sił zwanych zimną mgłą.
Akcja drugiego wątku toczy się w Amitraju – imperium oddalonym o ponad 1000 kilometrów od Wybrzeża Żagli, miejsca lądowania Drakkainena. Obecna dynastia wywodzi się z Kirenenu – królestwa, którego już nie ma – dlatego jej rządy różnią się od wszystkich poprzednich. W miejsce dzikich zwyczajów i barbarzyńskich świąt stopniowo wprowadzane są cywilizacja i kultura. W ogólnym zarysie sposób przedstawienia budzi wiele skojarzeń z feudalną Japonią. Centralną postacią jest młody dziedzic Tygrysiego Tronu, jeden z trzech synów cesarza. Przyglądamy się jego dzieciństwu, dorastaniu, nauce (przyjmującej różne formy) i dojrzewaniu do roli przyszłego władcy. Jednak o tym, że teoria różni się zasadniczo od praktyki przekonuje się, gdy w Imperium dochodzi do serii niezwykłych wydarzeń. Od tej pory musi zapomnieć o skądinąd beztroskiej młodości, a skupić się tylko na tym jak przetrwać i, zgodnie z wolą ojca, w przyszłości odzyskać Tygrysi Tron.
Książka napisana jest w wyborny sposób. Autor ani na chwilę nie traci lekkości pióra, a co za tym idzie płynności, z jaką wciąga czytelników w wir akcji i ani na chwilę ich nie gubi mimo niewiarygodnego tempa. Obrazowość i plastyczność języka sprawiają, że opisy nie dłużą się i nie nudzą, przedstawiony świat jawi się bardzo realistycznie, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Bohaterowie mają wyraźnie zarysowane charaktery, cele i zasady, według których postępują. Grzędowicz umiejętnie „przełącza się” między narracjami pierwszoosobową [chociaż ta forma jest znacznie bardziej nużąca - przyp. red.] i trzecioosobową, co pozwala mu pokazywać wydarzenia z różnych perspektyw, a także zarówno z subiektywnego, jak i obiektywnego punktu widzenia. Dodatkowego smaczku dodają liczne nawiązania (nie tylko literackie) i wszelkiego rodzaju aluzje, które zawsze podnoszą wartość książki w moich oczach. Całość stanowi naprawdę solidną porcję porządnie zaserwowanej fantastyki. Pozostaje tylko czekać z niecierpliwością na kolejny tom, tym bardziej, że autor pozostawił sobie spore pole do popisu i wiele możliwości do wykorzystania.
Dominika Rycerz
wydawnictwo: Fabryka Słów
data wydania: czerwiec 2005
liczba stron: 560
wymiary: 125 x 195
okładka: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...