"Ibidem"

Autor: Bartek Siekierski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 31-12-2007 09:49 ()


 

***

 

     W zadymionej, ciemnej chacie Instytutu Magii Eksperymentalnej w Ibidem, można było poczuć się nieswojo. Z czarnych ścian i sklepienia zwisały uwędzone niezliczone zwierzęta czekające na wykazanie ich magicznych właściwości. W rogu stał wielki żeliwny kocioł z bulgoczącą cieczą w środku, o konsystencji błota a kolorze dojrzałego osobnika rzekotki drzewnej. Na środku klepiska narysowany został spory i dość skomplikowany runiczny krąg magiczny, w którego środku siedziało dwóch ochotników trzęsących się jak osika na wietrze. W trzech rogach koła* stali najwięksi mistrzowie Instytutu: Miecug, Ruther i Jacques. (...)

         - To może my już sobie pójdziemy... - niepewnie pisnęła dziewczyna siedząca w kręgu.

         - Przepraszam, czy ja ci w czymś przeszkadzam? - zirytował się Ruther.

         - No nie...

         - Kobieto, my tu próbujemy pracować, więc bądź tak miła i siedź chwilkę na miejscu nic nie mówiąc, co? - uciszył ją Miecug nachylając się nad wielką, starą księgą. - Bogowie, chwili spokoju!

         - Co tym razem poszło nie tak? - spytał z obcym akcentem Jacques.

         - To magia eksperymentalna. Tu wszystko może pójść nie tak. - westchnął Miecug zaczynając gładzić nerwowo swoją brodę. - Proponuję zacząć wszystko od początku.

         - Co?? - wyrazili swoje niezadowolenie wieśniacy siedzący w kręgu.

         - Obiad mi stygnie - insynuował chłop - Żona mnie zabije, pomyśli znowu, że się szwendam.

         - Kury muszę nakarmić - lamentowała kobita.

         - Dobra spróbujmy jeszcze raz. Tym razem przy tej sentencji - tu Ruther wskazał linijkę na księdze - wykonujemy taki gest. - zakreślił w powietrzu skomplikowany kształt układając przy tym palce w przedziwny sposób.

         - Nioski mi marzną...

         - Rozumiecie? CISZA!!! - krzyknął na rolników wydobywając z gardła głęboki basowy odgłos mający początek u zarania wieków, a koniec w piekle. Jego oczy na chwilę zapaliły się niebieskim płomieniem a spod palców wsypały się snopy iskier. Stado przestraszonych jemiołuszek poderwało się z drzewa oddalonego o dobre ćwierć mili.

         - Ruther uspokój się. Pamiętasz co mówił pan doktór? - Miecug  spróbował opanować wybuch towarzysza. 

    „W porządku, już, już dobrze. ‘‘Oddychaj głęboko". Tak. Jesteś w przyjemnym miejscu. Ta przestrzeń należy tylko do ciebie." - powtórzył kilkakrotnie w myślach. Niebieskawe płomienie powoli zniknęły, a pomieszczenie wydało się jakby jaśniejsze i większe.

         - Jestem gotowy. - stwierdził ustawiając się w swoim rogu rozkładając ręce. - Miejmy nadzieję że tym razem się uda.  (...)

 

         - Przesuń się! - spróbował oponować Jacques stojący najdalej.

         - Hej, ja przecież też chcę coś widzieć, nie? - zaprotestował Miecug.

         - Na bogów, uciszcie się oboje! Muszę się skupić. - krzyknął Ruther pochylający się nad szklaną kulą - Jak przekupy! - zirytował się. Jako jedyny w miarę umiał posługiwać się tym niezrozumiałym urządzeniem, ale i tak przychodziło mu to z wielkim trudem.

         - I co? Widzisz coś?

    Ruther rzucił Jacquesowi mordercze spojrzenie.

         - Nic nie mówiłem. No nic a nic!

    Druid jeszcze raz zaczął zezować w kulę zaciskając na niej palce niczym głodny orzeł szpony na pisklaku przepiórki. W środku kotłowała się iskrząca mgła, ale nic poza nią nie było widać. Zakłócenia i odległość czasoprzestrzenna robiły swoje.

         - Może odeślij do serwisu? - zaproponował Miecug strzepując niewidzialny pyłek z palców.

         - Czekajcie, coś widać.

    Faktycznie w kuli pojawiły się literki, które po chwili ułożyły się w świecący napis.

       

           „Poważny błąd macierzy korygującej. Jeżeli problem będzie się powtarzał, proszę się skontaktować z pobliskim szamanem lub autoryzowanym salonem sprzedaży."

 

    Rozdrażniony druid podniósł kulę do góry i już miał wyrzucić ją przez okno, gdy w ostatniej chwili Ruther chwycił go za rękę.

         - Stój bracie. Coś się pojawiło.

         - Babcia? - spytał z trwogą w głosie Jacques. (...)

           

         - Przecież mówiłeś, że czas nie gra roli. - syknął Miecug nachylając się nad księgą.

         - Tak, wiem. Tutaj możemy rytuał odprawić w odpowiednim momencie. Ważne jest, żeby obrać odpowiedni moment przyszłości. Spójrzcie na tę linijkę - wskazał palcem fragment tekstu przepowiedni. - To nie jest, jak sądziliśmy, dziękczynno błagalna apostrofa do boga-kowala, stanowiącego projekcję ubogiego systemu wartości przodków utrzymujących się z eksportu zimowych podków na blok wschodni krajów skandynawskich, które...

         - Ruther, do rzeczy! - przerwał mu Jacques, czując że wrodzona skłonność druidów do odbiegania od tematu właśnie dawała o sobie znać. W ten sposób nie doszliby do niczego poza zadaniem po kilku godzinach dyskusji, nurtującego pytania, czym byłby świat bez drapaczek do pleców?

         - Tak, przepraszam. W wolnym tłumaczeniu można to interpretować następująco: „Gdy dwie iskry bogów złączą się".

         - A to niżej?

         - To po grecku, tego się nie czyta.

         - Acha. - Miecug nie rozumiał wyższości łaciny nad greką, które i tak w porównaniu do jego ojczystego słowiańskiego języka, wydawały się ubogim system werbalnym, składającym się ze stęknięć i chrząknięć.

    Na krótką chwilę zapadła całkowita cisza. Druidzi przeszli w podświadomość. Przydawała się, gdy w krótkim, czasie potrzebowano przekazać sobie ogromną ilość informacji, w pobliżu barmanki, która posiadała doskonały słuch i język dłuższy od żyrafy.

         -  Szlag by to trafił! - zaklął Gal - Czyli w swoim czasie, gdy się spotkają, magia i tak  sprowadziłaby ich do nas. Rytuał był sztucznym elementem zakłócającym naturalny porządek rzeczy.

          -  Yep. - przyznał mu rację Ruther.

         - Gdzie idziesz? - spytał Ruther gdy Jacques nagle poderwał się od kontuaru.

         - Mam pewien pomysł. Chodźcie za mną. - odparł tajemniczo, po czym wyszedł z gospody.

 

 

* Magiczne okręgi posiadają trzy wierzchołki, jako że jest to liczba uznawana za mistyczną i przez posiadanie charakteru silnie magicznego, poprawiała efektywność większości zaklęć.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...