Recenzja książki „Demoniczne przymierze” Johna Eversona
Dodane: 23-11-2007 11:04 ()
Zaczynam zauważać w sobie dziwną tendencję... Ilekroć widzę na okładce książki jakieś ozdobniki mówiące o nagrodach, które książce i/lub autorowi udało się uzyskać, to zaczyna ogarniać mnie niedobre przeczucie... Przeczucie, które sprawia, że do tej pozycji podchodzę ze sporym dystansem. A do jej sukcesów z jeszcze większym. Przeczucie to mówi mi, że książka, którą za moment zacznę czytać nie spełni moich oczekiwań. Nie wiem tylko, czy przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że powieściom, które gdzieś odniosły jakieś sukcesy podświadomie stawiam większe wymaganie, czy powodem jest rzeczywisty spadek poziomu nagradzanych książek, czy może wreszcie nie jestem w stanie ich docenić... Nie wiem, ale ostatnio moje przeczucie cały czas się wzmaga i coraz częściej okazuje się, że rzeczywiście jestem rozczarowany.
Po tym wstępie myślę, że nikogo nie zdziwi informacja, że na pierwszej stronie okładki recenzowanej pozycji znalazłem informację, że jej autor został dzięki owemu dziełu laureatem Nagrody Brama Stokera za najlepszą powieść grozy. Tak więc przystępując do lektury z jednej strony miałem nadzieję na naprawdę dobrą powieść grozy, a z drugiej strony miałem obawy... Do rzeczy.
Książka rozpoczyna się od prologu, który jest malowniczą sceną opisującą samobójstwo młodego chłopaka. Zaczyna się ciekawie, oczywiście pojawia się szereg pytań, ale czytelnik jest i tak w lepszej sytuacji od głównego bohatera – Joe Kierana. Joe to wścibski dziennikarz, który narobił sobie zbyt wielu wysoko postawionych wrogów w rodzinnym mieście Chicago, i skąd musi czym prędzej uciekać, pozostawiając dotychczasowe życie. Bezpieczną przystań znajduje w niewielkim miasteczku na wybrzeżu, nazwanym na pamiątkę założyciela Terrel Heights. Miasteczko jest na tyle spokojne, że dziennikarzowi szybko zaczyna się nudzić, a lakoniczne doniesienie o samobójstwie staje się dla niego tematem numer jeden. Gdy okazuje się, że wszyscy miejscowi najchętniej przemilczeliby całe wydarzenie, ciekawość Kierana zaczyna rosnąć, a jego nieustępliwa natura i instynkt dziennikarski nakazują mu wyjaśnić całą sytuację. Tym samym wplątuje się w wydarzenia z zamierzchłej przeszłości, które znacznie przekraczają to, co jego racjonalny umysł jest w stanie zaakceptować... W ten sposób zawiązuje się akcja książki, którą na początku czyta się jak naprawdę niezły kryminał. Jednak pierwsze rozdziały minęły dość szybko i miałem nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej, zwłaszcza że nie napotkałem na jakieś niespodziewane zwroty akcji lub inne zabiegi, które pozwalałyby nazwać książkę powieścią grozy.
Potem rzeczywiście dużo się zmieniło, wydarzenia nabrały tempa, pojawiły się wątki, które mogłyby wprawić w zachwyt wielbicieli horroru, ale dla mnie były mało ciekawe. Generalnie coraz więcej miejsca zajmował seks, krew i flaki, właśnie w takiej kolejności. Ja rozumiem, że autor pozostaje pod silnym wpływem markiza de Sade (którego nazwisko zresztą pojawia się w książce) i chce kontynuować jego styl, ale nie jest w stanie przekonać mnie, że jego dzieło jest powieścią grozy tylko dlatego, że głównym sprawcą takich a nie innych zachowań jest demon. Zwłaszcza, że całość jest podana w sposób, który u mnie nie wywołał uczucia grozy, a co najwyżej niesmak. Dramatycznych zwrotów akcji nie znalazłem, zaś znaczna część fabuły była przewidywalna. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to może rzeczywiście znajdzie w tej książce coś dla siebie, mi nie przypadła ona do gustu.
Tytuł: Demoniczne przymierze
Autor: John Everson
Wydawnictwo: Red Horse
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 392
Wymiary: 125x195 mm
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...