"Pierwsza brygada" i "Wszystko źle" - przykładowe plansze

Autor: Kultura Gniewu Redaktor: Motyl

Dodane: 14-11-2007 10:54 ()


 

PIERWSZA BRYGADA - „Warszawski pacjent”

scenariusz: Tobiasz Piatkowski & Krzysztof

Janicz

rysunki: Janusz Wyrzykowski

48 stron

format A4

okładka i środek w kolorze

oprawa twarda

wydawca: kultura gniewu

data wydania: grudzień 2007

 

Wybuchowa mieszanina fantastyki, historii, opowieści przygodowej i bryku ze szkolnych lektur. Krótko mówiąc - steampunk po polsku!

Petersburg, rok 1901. Więzień Józef Piłsudski snuje nieprawdopodobną opowieść o latających machinach, szalonym kozackim dowódcy i tajemniczym brytyjskim agencie. Czy czeka go powrót do warszawskiej cytadeli, czy leczenie psychiatryczne? A może bohaterowie jego historii - Stanisław Tarkowski i Kali to coś więcej niż rojenia osaczonego spiskowca?

Twórcy internetowego przeboju ,,Nowe przygody Stasia i Nel” przedstawiają zaskakujące i nieznane wcześniej losy swoich bohaterów. Od syberyjskiej tajgi po paryskie salony, w ogniu zbrojnych potyczek i w mrokach siedzib tajnych organizacji. Kto jeszcze dołączy do spisku: Maria Skłodowska-Curie, Karol Borowiecki, a może Feliks Dzierżyński? O tym dowiemy się w kolejnych tomach "Pierwszej Brygady".

 

Autorzy:

Tobiasz Piątkowski - rocznik '79. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, scenarzysta komiksowy, projektant i ilustrator. Współtwórca znanych serii komiksowych - "48 stron" i "Status 7" (z Robertem Adlerem), autor "Najczwartszej RP" (z Przemysławem Truścińskim), "Koszmarów zebranych" (z Wiesławem Skupniewiczem) oraz wielu komiksów dziecięcych i dla prasy młodzieżowej, również zagranicznej. Laureat nagrody Koraka dla najlepszego scenarzysty w 2003 roku. Pracuje jako conceptual designer.

 

Krzysztof Janicz - rocznik '63. Ukończył Politechnikę Warszawską, intensywnie grając na basie w reggae'owej kapeli. Autor artykułów o komiksie w zestawieniu ze steampunkiem, teorią chaosu, czy prozą Michaela Moorcocka (Machina, AQQ, Świat Komiksu, KKK, Puzdro). Oficjalny biograf i bibliograf Janusza Christy. Odznaczony medalem "Za wspólną walkę na komiksowym froncie". Twórca "Retrostacji", prawdopodobnie największej na świecie witryny o steam- i dieselpunku. Wymyślił "Pierwszą brygadę", żeby mieć co czytać.

 

Janusz Wyrzykowski - rocznik '82. Grafik, ilustrator i rysownik komiksów. Ukończył PLSP w Bydgoszczy, obecnie studiuje grafikę na Gdańskiej ASP. Choć rysuje od najmłodszych lat, zadebiutował dopiero w 2001 roku w magazynie "Kontra" współtworzonym przez jego starszego brata, Krzysztofa. Komiksy publikował m.in. w "Antologii Komiksu Polskiego - Człowiek w probówce", antologii "11/11=Niepodległość", czasopismach CLICK!, 042 Magazine i innych. W wolnych chwilach gra w strzelanki FPP lub raczy się dobrze schłodzonym piwem.

 

Przykładowe plansze:

 

 

www.1brygada.com

 

 

WSZYSTKO ŹLE

scenariusz i rysunki: Janek Koza

80 stron

format B5

okładka i środek w kolorze

oprawa twarda

wydawca: kultura gniewu

data wydania: grudzień 2007

 

 

„Wszystko źle” to niezwykły przewodnik po codziennych sprawach, które dla wielu stanowią trudny do przebycia labirynt. Jan Koza, autor tego poradnika, przedstawia „z życia wzięte” historie z morałem, by ostrzec czytelników przed grożącymi im niebezpieczeństwami - niewłaściwym lokowaniem uczuć, problemami zawodowymi i małżeńskimi, czy podłością bliźnich. Uzbrojeni w taką wiedzę będziemy mogli stawić czoła podstępnej rzeczywistości i lepiej zaplanować swoje życie. Tym samym tytuł tej książki będzie kojarzył się tylko z przyjemnościami lektury. Jan Koza ma już na swoim koncie inne vademecum - „Erotyczne zwierzenia”, dzięki któremu tysiące rodaków zostało wprowadzonych w cudowny świat prokreacji.

 

Przykładowe plansze:

 

 

 

Koza Janek – ur. w1970 r. we Wrocławiu. Jest absolwentem wydziału malarstwa na tamtejszej ASP. Na tej uczelni pracował także jako asystent w Katedrze Wiedzy Wizualnej. Kozę można określić trochę staroświeckim mianem artysty prawdziwie renesansowego. Zajmuje się on bowiem wieloma rodzajami sztuki. Od tak oczywistych jak malarstwo, przez prace video i filmy animowane, aż po wiersze i komiksy. W każdej z tych dziedzin może pochwalić się znaczącymi osiągnięciami a lista wystaw, w których brał udział jest długa. Jego prace można było zobaczyć np. w Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowym w Poznaniu, klubie „Mózg” w Bydgoszczy (jego nazwisko można znaleźć na liście osób, które niewątpliwie miały wpływ na charakter klubu), a także, wśród dzieł takich artystów jak Edward Dwurnik, Stefan Gierowski, Jerzy Nowosielski, Roman Opałka, Leon Tarasewicz, na wystawie „Granice malarstwa” w warszawskim CSW.

Nazywany jest gwiazdą i legendą wrocławskiej awangardy artystycznej. W jej poczet zaliczyć można również m.in. Monikę Grzesiewską, Elżbietę Janczak Wałaszek, Pawła Jarodzkiego, Antoniego Wajdę, Krzysztofa Wałaszka – artystów związanych z galerią Entropia. Janek Koza wspólnie z nimi wystawiał swoje prace na wielu wystawach, z których pierwsza, poświęcona fryzjerstwu „Frisier Wunder”, miała miejsce właśnie w Entropii w 2000 roku (najnowsza natomiast miała miejsce w jednej z berlińskich galerii i zakończyła się 05.01.07). Koza pokazał na niej swoje wersje przyborów do pielęgnacji włosów (pianek, farb) znanych firm kosmetycznych zrobione z kartonu i pomalowane kredkami. Następna wystawa tej grupy, we wrocławskim Arsenale zatytułowana została „Fun Gun” i zamknięto ją w atmosferze skandalu zanim na dobre się rozpoczęła. Jak wiadomo nie ma lepszej reklamy dla artysty i dzieła sztuki niż jego napiętnowanie przez jednostki bądź społeczne grupy. W związku tym prace Janka Kozy i innych wrocławskich twórców coraz chętniej pokazywano w różnych zakątkach Polski – w zielonogórskiej BWA na wystawie „Europe non stop” poświęconej sytuacji gospodarczej i politycznej Europy, w łódzkim Manhattanie zaprezentowano „Obrazy, które leczą” (Janek Koza przedstawił na niej scenki z życia polskiej służby zdrowia – m.in. „Łapówka” i „Strajk pielęgniarek” – zrobione z zapałek i kasztanów). W Ustce grupa ta pokazała swoje prace na wystawie zatytułowanej „Sztuka przez wielkie G”. Taki sam tytuł nosił artykuł Kozy, podsumowujący artystyczne działania grupy, opublikowany w internetowym czasopiśmie „Latarnik”.

Oprócz malarstwa Koza zajmuje się także sztuką video. Jego filmy pokazywane były na przeglądach na całym świecie – w Rosji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Brazylii, Japonii, Ukrainie, Holandii, Czechach, Austrii (przegląd „Od monumentu do marketu. Przestrzeń publiczna w polskiej sztuce wideo” w wiedeńskiej Kunsthalle). Zainteresowanie techniką video i sztukami plastycznymi prędzej czy później musiało zakończyć się tworzeniem animacji. Najpierw były jej proste formy jak np. cykl „Liryka erotyczna” powstały w latach 93/94 czy „Konsumpcja” z 1995, potem bardziej skomplikowane projekty – „Welcome in cybersex” (1999), „Psy” (2000), „ZTV – telewizja dla zwierząt” (2001).

Najsłynniejszym i najdłuższym cyklem filmów animowanych Janka Kozy są „Erotyczne zwierzenia” powstałe w 1996 roku. Prezentowane były najpierw w regionalnej wrocławskiej telewizji TV5, a potem w Canal + (tam też emitowany był serial „Szczepan i Irenka” Elżbiety Wróblewskiej, przy którego realizacji pomagał Koza). W każdym odcinku Koza czynił bohaterami „zwykłych ludzi”, którzy dzielili się miłosnymi historiami ze swego życia. Opowiadali o małżeńskiej rutynie, nagłych zauroczeniach i zdradach, wakacyjnych flirtach i cielesnych uniesieniach. Wszystko rysowane było stylowo „brzydką” kreską, niedbale, bez przestrzegania zasad perspektywy czy proporcji. Czyli tak jak Koza rysował od dawna (np. w młodszym o trzy lata cyklu „Liryka erotyczna”). Podobnie wyglądała animacja, która w niczym nie przypominała wycyzelowanych filmów z wytwórni Disneya. Złudzenie ruchu bohaterów brało się z prostego zapętlenia dwóch rysunków przedstawiających postaci w innych pozach.

Poprzez bardzo świadome stosowanie tej stylistyki i absurdalne poczucie humoru udało się Kozie stworzyć doskonałą kpinę z programów typu „Wybacz mi”, „Rozmowy w toku”, „All you need is love” zanim te programy pojawiły się w naszej telewizji! Sama kpina to rzecz dość prosta. Trudniej jest stworzyć historie zabawne, melancholijnie smutne, zaskakujące i nie pozbawione mądrej refleksji o międzyludzkich relacjach jednocześnie. Kozie się to udało.

Jedyny jak na razie wydany jego komiks – „Erotyczne zwierzenia” – to przeniesienie idei tego serialu na papier. W albumie znalazły się zresztą komiksowe wersje dwóch krótkich filmów: „Prawdziwa miłość” i „Rodzinny interes”. Reszta opowieści to materiał, który wcześniej pojawiał się w miesięczniku „Aktivist”. Ich „unieruchomienie” na papierze nie odebrało im niezwykłego, lekko turpistycznego uroku (jedyną stratą jest brak głosu samego autora, który był lektorem w filmach). Koza jest mistrzem w portretowaniu brzydoty ludzkiego ciała. Uzyskuje to niedbałą, poszarpaną kreską i nakładaniem na gotowy obrazek „zabrudzeń”. Sekret jednak tkwi przede wszystkim w skarlałych lub przerośniętych nieproporcjonalnych fizjonomiach. W drobiazgowo rysowanym owłosieniu na nogach, pachach, w pachwinach. W zmarszczkach, fałdach tłuszczu i odsłoniętych dziąsłach. Koza nie próbuje jednak zasugerować tą fizyczną brzydotą, brzydoty ludzkich dusz. Jego bohaterowie są raz okrutni, raz czuli, raz kochający, raz zdradzający, raz romantyczni a raz potwornie cyniczni. Po prostu niedoskonale ludzcy. Czego na pewno nie można powiedzieć o dziewczynach z rozkładówek „Playboya”. Podobnie jest w innych komiksach Kozy.

W wydrukowanej w „Arena Komiks” „Próżni” (kolejna historia znana wcześniej z animowanego filmu) widzimy przygotowania i start polskiej misji kosmicznej, której powodzenie zagrożone jest przez pewien mały błąd. W znajdującej się w antologii „Manga po polsku” opowieści „Sailor Moon w Warszawie” poznajemy małą Azjatkę ciężko pracującą (ach, te żylaki na nogach!) w budce z chińszczyzną. Według Kozy równie prozaiczny i smutny żywot wiedzie nawet słynny kapitan Żbik. W „Świeżym tropie” (zbiór „I co dalej kapitanie?”) nie jest żadnym herosem ścigającym złoczyńców a jedynie podstarzałym panem z brzuszkiem, który szuka zaginionych suczek i uwodzi ich, równie podstarzałe jak on, właścicielki. W ostatnich miesiącach jego krótkie komiksy regularnie publikował miesięcznik „Chichot”. Cześć z publikowanych w nim prac wejdzie do przygotowywanego właśnie drugiego komiksu Kozy, który mieć ma tytuł „Jak żyć?”.

Janek Koza rysuje komiksy dla przyjemności, na życie zarabia pracując w agencji reklamowej (był m.in. twórcą słynnej kampanii reklamowej firmy Hayah „Wajcha w dół”, w której wykorzystał swą charakterystyczną kreskę i absurdalne poczucie humoru). I tak naprawdę nie nazywa się Janek Koza. To tylko pseudonim, tak swojski i zwyczajny, jak jego historie.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...