Recenzja książki "Kroniki kryminalne" Michaela Connelly'ego
Dodane: 13-11-2007 11:03 ()
Nie jestem namiętnym czytelnikiem kryminałów. Twórczość Connelly'ego jest mi nieznana — "Kroniki kryminalne" to pierwszy utwór tego, jak się okazało, poczytnego autora. Zatem pytanie - czy mogę pisać recenzję, nie znając dokonań pisarza? Nie będąc znawcą gatunku? Na pewno nie rozpoznam wszystkich smaczków, nie błysnę porównaniami do dzieł tego czy innego klasyka, ale może wartością recenzji będzie właśnie spojrzenie dyletanta?
Do rzeczy zatem. Jak można dowiedzieć się chociażby ze skrzydełka okładki, Connelly zaczynał jako dziennikarz kryminalny. "Kroniki kryminalne" to zbiór jego artykułów z lat 80. i 90. ubiegłego wieku publikowanych w "South Floryda Sun-Sentinel" i "Los Angeles Times". Całość podzielona jest na trzy części "Policjanci", "Mordercy" oraz "Śledztwa". Książkę otwiera wprowadzenie - te kilka stron pozwala nam spojrzeć przez ramię autora - zobaczyć, co inspiruje go do pisania, które fakty i w jaki sposób przekształcają się w zręby fabuły późniejszej książki. Jest to interesująca odpowiedź na banalne pytanie "skąd pan bierze pomysły do swoich książek" (kwitowane zwykle banalnym "z życia").
A co odsłania przed nami zasadnicza treść książki? Jak wspomniałem, są to artykuły z gazet i to niestety artykuły bez przeredagowania – przedruki. W związku z tym niektóre z nich mogą irytować formą, zwłaszcza gdy rozdział jest kompilacją tekstów z kilku kolejnych wydań i zawiera kilkukrotne powtórzenia opisów oraz streszczenia sytuacji. Z drugiej strony ten brak redakcji pozwala poznać dokonania autora w oryginalnej, nieodświeżonej formie.
Pierwszym tekstem są "Wezwania", relacja z czasu spędzonego przez autora na policyjnym dyżurze, patrzenia z bliska na pracę stróżów prawa. Michael Carlton w posłowiu do recenzowanego zbioru określa ten tekst jako najważniejszy. Jest w nim ponoć wiele z atmosfery wyczerpania, znużenia, która pojawia się w książkach Connelly'ego o Harrym Boschu. I rzeczywiście takie wrażenie sprawiają "Wezwania" - wszystko w nich jest dalekie od serialowego rozwiązywania zagadek w błyskotliwy sposób, kilku uderzeń pięścią w twarz czy strzeleckich pojedynków. Praca policjanta to... nuda, zniechęcenie, zmaganie się z problemami, których być nie powinno. Widać to i w innych relacjach. Z kilku z nich aż do bólu wyzierają absurdy (nieobce zapewne policjantom wielu państw, nie tylko tym amerykańskim) - absurdy prawnicze, biurokratyczne, absurdy kompromisów i wyborów mniejszego zła. "Oddziały śmierci" pokazują, jak cienka może być granica interpretacji strzeżenia prawa i samowoli i jak często różne są odczucia "ludowej sprawiedliwości" i Temidy. Ponadto gdzieś w drugim tle pojawia się pytanie o rolę adwokata - obrońcy niewinnie oskarżonych czy gwiazdy sali rozpraw. Zgniłe kompromisy widać natomiast doskonale w "Najpilniej poszukiwanym przestępcy Ameryki", gdzie policjant mówi (opisując sytuację, w której wspólnik przestępcy wydaje zabójcę w zamian za nietykalność): "Oczywiście, że mi to przeszkadza, ale nie mieliśmy innego wyjścia". Czasem rezygnuje się z małej rybki, żeby złapać większą, ale czy nie jest to policzek dla ofiar przestępstw? Czy nie podkopuje to zaufania w wymiar sprawiedliwości? Connelly nie udziela odpowiedzi na takie pytania. Gazetowe reportaże to nie miejsce na etyczne rozważania. Styl jest tu suchy, ale może właśnie przez tę emocjonalną jałowość relacji sami stawiamy sobie takie pytania?
"Kroniki kryminalne" to jednak nie tylko wykaz absurdów i dwuznacznych sukcesów. Możemy poznać mniej oficjalne strony pracy policji, organizacje będące odpowiedzią na struktury świata przestępczego, czy też sprytne rozwiązania sięgające poza granice Stanów Zjednoczonych. "Ziemia niczyja" jest jednym z ciekawszych tekstów zbioru ujawniającym nam mechanizmy walki ze zorganizowaną przestępczością, zaś "Przekraczanie granic" mówi o tym, jak granicę Meksyku i Stanów przekracza zarówno przestępczość, jak i prawo.
Artykuły Connelly'ego dotykają także tych po drugiej strony barykady - przestępców. Część opatrzona tytułem "Mordercy" to wgląd w psychikę i motywy tych, z którymi walczą policjanci. Drugie, ukrywane życia, byt sterowany przez narkotyki, wypaczenia psychiki - wszystko tu jest. Jest też bezradność społeczeństwa wobec tych, którzy stanowią zagrożenie. W książce pada ciekawe zdanie o tym, że nie można resocjalizować kogoś, kto nigdy nie został socjalizowany i zapoznany ze społecznymi normami. Taki przypadek fiaska systemu widać w "Żyć i umrzeć zbrodniarzem". Specyficzny jest natomiast tekst "Banda zezowatych" – gdzie widać, że nie każdy przestępca jest wyrachowanym, inteligentnym, zimnym mistrzem w swoim fachu.
Poszczególne części książki przenikają się tak, jak przenikają się losy przestępców, policjantów i prowadzone przez nich dochodzenia. Części "Mordercy" i "Śledztwa" są chyba jednak ciekawsze. Może faktycznie praca policjanta to wyjaławiająca, nudna robota? Czy przestępca nie wzbudza w czytelniku zbioru większych emocji niż ten, który go tropi? Znów pytania, Może w prawdziwym świecie więcej jest niekonwencjonalnych zbrodniarzy niż genialnych detektywów? Takie pytania nasunęły mi się po przeczytaniu całości, ale nie zostały na długo. Pora zatem na ocenę książki.
Na pewno nie mogę powiedzieć, że lektura była drogą przez mękę. Nie była jednak też ucztą. Może, jak zauważyłem na wstępie, nie potrafiłem dostrzec wszystkich smaczków, dostrzec tego, jak doświadczenia z życia zamieniają się w fikcyjną fabułę. Według mnie książka nawet ciekawa, pozwalająca poznać trochę zakulisowej pracy amerykańskich policjantów, trochę sposobu myślenia przestępców i trochę paradoksów prawa. Można przeczytać, ale polecałbym ją głównie miłośnikom gatunku i zapewne miłośnikom autora.
Tytuł: Kroniki kryminalne
Tytuł oryginału: Crime beat. A decade of covering cops and killers
Autor: Michael Connelly
Tłumaczenie: Michał Juszkiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: b. r.
Wymiary: 140mm x 200mm
Oprawa: miękka
Liczba stron: 256
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...