KONkursy

Autor: Tomasz „Sting” Chmielik Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 30-08-2006 08:17 ()


Konwenty i konkursy. Nie łączy ich tylko wspólna cząstka „kon" znajdująca się w obu tych wyrażeniach. Konwent bez konkursów jest jak żołnierz bez broni, albo jak mandarynki, co potrafią śpiewać - jednym słowem trudno to sobie wyobrazić. Czy to znak naszych czasów, początek postmodernizmu? Jak mawia pewien zaznajomiony żul: „Implozja znaczeń jest wszechobecna". No dobra, nie mówi tak, ale sama wizja żula mającego profesora z socjologii jest niezwykle kusząca. Taka wspaniała dyfuzja, implozja oraz jawna symulacja. Schodząc jednak ku materiom bardziej przyziemnym musimy stwierdzić, że konkursy stały się integralną częścią konwentów. I jak to w postmodernizmie bywa zżarły same siebie, wyrzygały, a potem zżarły po raz kolejny. Cóż z tego wynikło? Zaraz się przekonamy.

 

Coraz trudniej na konwencie trafić na normalny konkurs. Mówiąc normalny mam na myśli taki, na którym przeciętny śmiertelnik może się dobrze bawić znając chociażby podstawy zagadnienia. I poprzez zabawę nie rozumiem zaraz wygrania jakichkolwiek nagród, ale udzielenie poprawnej odpowiedzi na chociażby kilka pytań. Teraz jednak w modzie są konkursy, których poziom trudności sam siebie pożarł. Nie widziałeś filmu siedemset razy? Odpuść. Nie czytałeś książki razy pięćdziesiąt, onanizując się przy wątkach erotycznych? Zapomnij. Piłeś? Nie prowadź. Nie piłeś? Napij się. Nie wiesz, po co przylazłeś na konkurs? Cóż, ja też tego nie wiem. Zjawiska konkursów konwentowych są coraz bardziej poronione i nielogiczne. Nie mówię oczywiście, że tyczy się to każdego z nich. Na ostatnim Polconie było kilka zupełnie normalnych. Ludzie bawili się przednio na filmowym, kalamburach i kilku sprawdzających wiedzę odnośnie cykli/systemów (niepotrzebne skreślić). Były one jednak w mniejszości. Czemu? Właśnie dlatego, że formuła konkursu dokonała kanibalizmu na samej sobie. Klasyczna nie wystarczyła - trzeba było wymyślić nową i w ten sposób powstały np. hardcorowe odmiany rywalizacji, które padają szybciej niż Windows XP. Dzieje się tak, ponieważ odchodzą one od celu swojego istnienia. Konkurs nie jest bowiem dla prowadzącego, tylko dla ludzi biorących w nim udział i kiedy nie spełnia tego podstawowego warunku umiera. Nie będzie jednak w stanie się już reaktywować. Przekroczył bowiem granicę, spoza której nie ma już dla niego powrotu. Oczywiście, może ta cała postmodernistyczna bajka nie ma sensu? Może niektóre konkursy tworzą sfrustrowani impotencji, którzy całe życie spędzają przed monitorami swoich komputerów i nie wychodzą z domu? Dostali kilka razy kosza od kobiet/mężczyzn i uwierzyli w siłę swoich palców? Na te pytania nie ma prostej odpowiedzi. Postmodernizm, onanizm, nieśmiałość czy też zwykła złośliwość tak naprawdę nie mają większego znaczenia. Liczy się fakt, że jak tak dalej pójdzie to za kilka lat na konkurs przyniesiemy swój komputer, który w googlach znajdzie sobie odpowiedź na najbardziej popieprzone pytanie. A wtedy ludzie przestaną być potrzebni - kompy wygrają za nas nagrody, a my skoczymy sobie na stu procentowo bezalkoholowy, konwentowy i koszerny browarek. Amen.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...