"Zamieć": "Odwilż" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 14-07-2006 16:03 ()


Kiedy na horyzoncie pojawia się przebój na miarę "Zamieci", tylko kwestią czasu jest powstanie jego kontynuacji. Rynek rządzi się własnymi prawami. Moda na sequele w świecie filmowym to norma. Jednak trend ten w błyskawicznym tempie przebija się do świata komiksowego. Najwyraźniej Rucka tak bardzo polubił stworzoną przez siebie postać Carrie Stetko, że postanowił po raz kolejny podzielić się jej przygodami.

Po ostatnim, wyczerpującym dochodzeniu pani szeryf korzysta z jak najbardziej zasłużonych, ciepłych wakacji. W świecie polityki spokój jest rzeczą krótkotrwałą. Nawet takie odludzie jak Antarktyda staje się polem szpiegowskich rozgrywek tajnych agentów. Na wyraźnie polecenie przełożonych, Carrie otrzymuje kolejną misję na odległym lądzie. Tym razem rząd ma problem z rosyjską stacją badawczą, która była przykrywką dla arsenału broni jądrowej. Stacja została zniszczona, a skradziona broń w nieodpowiednich rękach może doprowadzić do globalnej katastrofy. Mimo głębokiej niechęci, pani szeryf decyduje się na wyprawę. Wydaje się być jedyną odpowiednią osobą do tego zadania. Świetnie zna teren oraz ludzi tam mieszkających. Jednak podstawowym jej atutem jest fakt, że poprzednim razem nie dała się zabić.

Lodowata Antarktyda, kraina, która poraża swoim pięknem jest również doskonałym zabójcą. Aby zmierzyć się z jej nieprzejednaną naturą należy posiadać coś więcej niż tylko hart ducha. Wewnętrzną siłę, która poprowadzi do zwycięstwa. Można być krok od śmierci, a wrócić z podniesionym czołem. Doświadczenie nabyte przez Stetko w tak niedogodnym klimacie czyni z niej twardego przeciwnika, nawet dla rosyjskich komandosów.

Drugi tom "Zamieci" prezentuję się trochę słabiej od pierwowzoru. Fabuła Rucki pozbawiona aury tajemniczości, która fascynowała w poprzedniej części, jest mocno przewidywalna. Czytelnik już na samym wstępie otrzymuje wszystkie niezbędne informacje. W poprzednim albumie scenarzysta miał zdecydowanie większe pole do popisu. Perfekcyjnie nakreślił psychologiczny charakter bohaterów kryminalnej zagadki. Właśnie tych elementów najbardziej brak w "Odwilży". W tym przypadku mamy do czynienia z poznaną już szeryf i małomównym agentem rosyjskim.

Na uwagę zasługują rysunki Steve'a Liebera, które podobnie jak w pierwszej odsłonie doskonale komponują się z fabułą. To one w wielu momentach stają się głównym atutem albumu. Można powiedzieć, że to fabuła jest tłem dla realistycznych, przekonujących rysunków. Antarktyda w wykonaniu grafika głęboko zapada w pamięci, a ukazane zmagania człowieka z naturą należą do najlepszych momentów albumu. Dzięki kresce Liebera "Odwilż" zyskuje wiele na swej niepowtarzalności. Pozwala dostrzec prawdziwego bohatera opowieści, którym jest nie tylko Carrie Stetko. Na pierwszym planie króluje Antarktyda, mroźna, odległa, zabójcza…

Polecam zapoznać się z tym albumem, naprawdę warto przeczytać, mimo nieco słabszego scenariusza Rucki. W miarę otwarte zakończenie sugeruje, że duet Rucka-Lieber w kwestii "Zamieci" nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

 

Tytuł: Whiteout tom 2: Odwilż

  • Scenariusz: Greg Rucka
  • Rysunek: Steve Lieber
  • Wydawnictwo: Taurus Media
  • Tytuł oryginalny: Whiteout: Melt
  • Wydawca oryginalny: Oni Press
  • Liczba stron: 120
  • Format: B5
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: cz.-b.
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 05.2006 r.
  • Cena: 29,90 zł

Galeria


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...