„Miles Morales. Spider-Man” tom 1: „Szkolony na bohatera” - recenzja
Autor: Damian Maksymowicz
Redaktor: Redakcja
Dodane: 24-12-2025 12:02 ()
Lepiej późno niż później, oto jest polska edycja komiksowych początków Milesa Moralesa. Poprzedzająca je seria "Ultimate Spider-Man" z Peterem zakończyła się w 2022 roku i wbrew oczekiwaniom Egmont nie wypuścił jej spadkobiercy przy okazji kinowej premiery "Spider-Man: Poprzez multiwersum". A Miles to już ikona Marvela, jedna z niewielu postaci z komiksowego mainstreamu stworzonych w XXI wieku, która tak bardzo się przebiła. Wystąpił w trzech grach - z czego w jednej w cywilu, jednej solowej (mojej ulubionej i idealnej na zimę) i jednej wespół ze spół z oryginalnym Ścianołazem. Obecnie, nie ma chyba fana trykociarzy, który nie czeka na domknięcie trylogii animacji "Spider-Verse", której pierwsza odsłona przez niemałą część fanów uznawana jest za najlepszy superbohaterski film w historii.
Za scenariusz komiksu i wykreowanie Milesa odpowiada Brain Michael Bendis, jeszcze w swym złoty okresie, tj. zanim schudł (serio, spadek kilogramów dziwnym trafem zbiegł się z jakościowym spadkiem jego scenariuszy) oraz gość tegorocznego Pyrkonu, włoska ilustratorka Sara Pichelli. Tej dwójce udało się dokonać przełomu, który w Marvelu czy DC zdarza się niezwykle rzadko. Stworzyli oni postać, która dla niemałej rzeszy czytelników jest docelową wersją postaci, „ich Spider-Manem”, gdy Peter Parker będzie w tym ujęciu „Spider-Manem mojego starego”. Z ostatnich dekad (!) dziedzicznych bohaterów, którzy zawładnęli masową wyobraźnią, można wymienić kilku: Robin, Flash, Ms. Marvel i Spider-Man to te postacie, które odniosły największy sukces. A tylko Wally West (Flash) i Miles Morales byli “legacy heroes” w pełni, przejmując tożsamość po śmierci swych poprzedników. W komiksowych telenowelach obrotowe drzwi w zaświatach robią swoje i ci oryginalni prędzej czy później wracają, ale zazwyczaj bez większej szkody dla nowych ulubieńców czytelników. Z wyjątkami, bo przez ponad dekadę nie było łatwo być fanem Wally’ego, z kolei Miles stracił sporo na swej wyjątkowości, trafiając z uniwersum Ultimate do świata 616. Tam stał się jednym z wielu Pajęczaków, siłą rzeczy zatracił pierwiastek dziedzictwa. Wersja Petera z 616 miała dla siebie galerię łotrów i dziwnie kontrastowała z nastoletnim Milesem, bo edytorzy Marvela siłą rzeczy cofają Petera w rozwoju i dojrzałości, przez co to ten młodszy jest bardziej ogarnięty życiowo. Do tej dygresji być może wrócę za około rok, pod koniec omawiania trzeciego tomu, a teraz do rzeczy: „Szkolony na bohatera”.
Po zaskakującej śmierci młodego Petera w świecie Ultimate w życie wchodzi maksyma, że natura nie znosi próżni. Okazuje się, że jeszcze jeden ze zmodyfikowanych pająków z Oscorp obdarzył innego młodzieńca pajęczymi mocami. Nastoletni Miles boi się nowo odkrytych umiejętności i po jednym heroicznym wyczynie, okupionym atakiem paniki, decyduje się ich nie używać, bo światu w zupełności wystarczy jeden Spider-Man. Dopiero zobaczenie w telewizji, że niemalże jego równolatek zginął bohaterską śmiercią, daje mu do myślenia. Bo MOŻE, gdyby Miles nie wybrał bierności, to mógłby przechylić szalę losu w inną stronę. Może znalazłby w osobie Petera przyjaciela i mentora. A tak wszystko zostało stracone, przeszłości nie da się odmienić... ale przyszłość nie została jeszcze zapisana. Poznawszy pobudki, jakie kierowały Parkerem i jego życiowe credo postanawia w końcu zostać nowym Spider-Manem, nawet jeśli opinia publiczna uważa, że jest to w złym guście. Po drodze jego drogi przetną się z najlepszym kumplem Ganke (wariacją na jego temat jest Ned z MCU), S.H.I.E.L.D., Elektro, Skorpionem (gangusem, posługującym się łańcuchem z zakończonym hakiem) i oczywiście z jego wujkiem Prowlerem - bo bez względu na medium ich relacja zawsze jest kluczowym etapem (z ang. milestone; pewnie tylko mnie to rozbawiło) na drodze bohatera. Przywdzieje również swój ikoniczny czarno-czerwony strój, którego design w swej prostocie był przejawem geniuszu.
Dodatkowo w tomie zawarto mini serię „Spider-Men”, która zaledwie kilka miesięcy temu ukazała się po polsku w ramach jednej z kolekcji. Peter z 616 trafia w niej do uniwersum Ultimate, a Bendis odhacza punkty, jakich można by się spodziewać po tego typu historii. Mamy lekki (bo dla niego to nie pierwszyzna) szok bycia w innym świecie, obowiązkową walkę między bohaterami i team up przeciwko złoczyńcy. Dodatkowo dostajemy sceny bliskich Petera z Ultimate, którzy spotykają jego dorosłą wersję z innego świata. Ma to na celu złagodzić wśród czytelników cios, jakim była „Śmierć Spider-Mana” i pomóc Milesowi poczuć się pewniej w nowej roli przekazując pałeczkę, której nie mógł ultimate Peter i jest to rozpisane z wyczuciem i tak, że czujemy emocje bijące z papierowych postaci. Na koniec oczywiście Petera 616 wraca do siebie. Na uwagę zasługuje sam twist z Mysterio, ale mam tu na myśli koncept, którego wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Z kolei cliffhanger został rozwiązany lata później w sequelowej miniserii, której pominięcia nie będziecie żałować. „Spider-Men” to przyzwoita miniseria, fantastycznie zilustrowana, acz gdyby była pisana z perspektywy Milesa, a nie wyłącznie Petera z głównego uniwersum to sądzę, że zyskałaby na tym wiele, bo Peter 616 nie przechodzi tu żadnej drogi i to nie jest historia o nim.
„Szkolony na bohatera” to licząca niemal czterysta stron o wiele więcej niż poprawnie przedstawionej genezy bohatera. Duża ilość tekstów, z których słynie Bendis, nie przytłacza, brzmią one prawdziwie, bez cienia sztuczności i sprawiają, że przez te dialogi się płynie. Oprawa graficzna dobrze dopełnia scenariusz, mowa ciała i ekspresja postaci dopełniają ich naturalności, czego brakowało mi w serii z Peterem, gdy ołówek dzierżył Mark Bagley. Sceny akcji i ruch w wykonaniu włoskiej artystki są bardzo płynne. Ci znający Milesa z gier i animacji zauważą, że rysunkowy pierwowzór nie ma w sobie takiego luzu i odmiennego stylu bujania się na pajęczynach, ale te produkcje nie powstałyby, gdyby nie ten komiks. Jest to tom, który powinien przypaść do gustu zarówno tym, którzy jeszcze Milesa z tego medium nie znają, jak i tym, którzy chcieliby poczytać coś dobrego z pajączkiem, co nie ma dwucyfrowej liczby tomów i ciężaru kontinuum, bo lektura przygód Petera z Ultimate (w moim mniemaniu słabsza od serii z Moralesem) nie jest wymagana - wszystko, co niezbędne dostaniecie w początkowych rozdziałach „Szkolonego na bohatera”. Mój będący w wieku szkolnym syn, znający Milesa do tej pory tylko z filmów animowanych, po wspólnej lekturze stwierdził, że chce mieć egzemplarz komiksu tylko dla siebie, także trzeba będzie kolejne nabywać podwójnie. Tym samym kciuk w górę dla tomu pierwszego również możemy pomnożyć razy dwa.
Tytuł: Miles Morales. Spider-Man tom 1: Szkolony na bohatera
- Scenariusz: Brian Michael Bendis
- Rysunki: Sara Pichelli, Chris Samnee, David Marquez
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Data wydania: 10.12.2025 r.
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawnictwo: Egmont
- Druk: kolorowy
- Oprawa: twarda
- Format: 170 × 260 mm
- Stron: 396
- ISBN: 9788328175501
- Cena: 179,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus
























