„Skorpion” tom 4 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Redakcja

Dodane: 04-12-2025 20:59 ()


Nie ma nic gorszego od ciągnięcia serii na siłę. Rozwadniania jej, zatracania w banałach i głupich pomysłach. Niestety, to właśnie spotkało „Skorpiona”, o czym dobitnie świadczy omawiany dyptyk. Spadek twórczej formy Stephena Desberga oraz Enrico Mariniego nastąpił już w poprzednich albumach, jednak to, co otrzymaliśmy w „Dziewiątym rodzie” i „Fałszywym wieszczku” to europejska telenowela najgorszego sortu.

Ktoś zabija członków rodu Trebaldich, aby odkryć sekret ich potęgi, tajemniczy skarb dający im władzę. Oczywiście tytułowy bohater również jest na liście mordercy, a także jego… syn. Tak… Urodzony przez dawną kochankę, a niedoszłą małżonkę Armanda Marie-Ange de Sarlat młody wyrostek cechuje się najgorszymi burżuazyjnymi cechami. Spotkanie z ojcem okaże się dla niego zderzeniem ze światem mu zupełnie obcym. Pierwszy raz opuści salony, by zakosztować życia wśród motłochu, udając się w podróż do starożytnego miasta Etrusków.

Desberg oraz pomagający mu w warstwie scenariuszowej Marini nie wydobywają potencjału z wprowadzenia do fabuły dziecięcej postaci, która mogłaby stać się kontrapunktem dla łotrzyka Skorpiona. Relacja syn-ojciec przypomina kiepską komedię ubraną w kostium historyczny, bazującą na stereotypowym podejściu do bohaterów. Raz, że owa wyprawa nie pogłębia rysu psychologicznego tytułowego protagonisty. Dwa, Charles-Henri nie ma w sobie za grosz wdzięku, czegoś, za co moglibyśmy go, chociaż w minimalnym stopniu polubić. Trzy, finał tej wyprawy, zamiast rozdzierać serca, wprawia czytelnika w zażenowanie. Sztuczność dialogów, nielogiczne zachowania, nagłe charakterologiczne przemiany pozbawiają opowieść dramaturgii. Tragedia nie wybrzmiewa. Komedia i owszem.

Jednak odbiorcom zdecydowanie nie jest do śmiechu. Desberg kładzie jeden wątek za drugim. Będąca w ciąży Mejai (zgadnijcie z kim?) nagle z silnej kobiecej osobowości przeistacza się w niepewną siebie, zahukaną panienkę unoszącą się honorem. Wszak wszystkie chwyty dozwolone, by trójkąt miłosny między Egipcjanką, Armandem i Anseą Latal nadal trwał w najlepsze. Marini dzięki temu może rozrysować po jednej scenie łóżkowej na album. Erotyki tu mniej, bo i przy dzieciach nie wypad przecież, lecz w rzeczywistości widać, jak włoskiemu rysownikowi już się nie chce. Pojedynki szermierskie sprowadzone są zaledwie do kilku kadrów. Choreograficznie zaś, są one tylko cieniem tego, co niegdyś prezentował. Tła stały się uboższe. Kolory stonowane, zlewające się w plamy. Brakuje tu drapieżności, dynamiki, pomysłowości. Zamiast tego obcujemy z chałturą skierowaną do stałych czytelników serii i wielbicieli talentu Włocha. Chałturą tak perfidną, że jest niczym policzek wymierzony wszystkim, którzy zdecydowali się kupić i przeczytać czwarty album zbiorczy „Skorpiona”.

 

Tytuł: Skorpion tom 4

  • Scenariusz: Stephen Desberg
  • Rysunki: Enrico Marini
  • Przekład: Maria Mosiewicz
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 09.11.24 r.
  • Oprawa: twarda
  • Objętość: 116 stron
  • Format: 216x285
  • ISBN: 9788328153103
  • Cena: 89,99 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus