Tu będzie dłużej, chociaż i tak nie przeczytacie... TL;TR
"Katabaza" to nie jest taka sobie książeczka o magii, że hokus pokus, świecące różdżki i złoty smok. Nie. To jest Cambridge ’85, doktorat z magii analitycznej, czyli takiej, gdzie zamiast rzucać fireballami, analizujesz paradoksy jak prawdziwy nerd. I masz promotora, który jest światowej sławy magiem. Problem tylko taki, że ten promotor ginie w wypadku. Co robi normalny doktorant? Szuka nowego opiekuna. Co robi Alice Law? Bierze nóż sprężynowy, dwa noże myśliwskie i… tom Prousta. I mówi: „lecę do piekła go ściągnąć”.
Tak, Prousta. Bo Cambridge zrobiło z niej taką osobę, która chciałaby czytać Prousta. A piekło wydaje się dobrym miejscem, żeby zacząć.
Cambridge, ale w wersji hardmode
Normalne uczelnie: „proszę poprawić przypisy w bibliografii”. Cambridge w Katabazie: „proszę sprowadzić promotora z piekła, inaczej doktoratu nie będzie”.
Dodajmy, że Alice nie idzie tam sama - towarzyszy jej Peter Murdoch, taki golden boy wydziału. Wiecie, ten kolega, który zawsze ma gotowe notatki, odpowiada na każde pytanie na seminarium i jeszcze wygląda tak, że wszyscy go lubią. Czy są tylko przyjaciółmi? Czy może… coś więcej? Kuang mówi: no właśnie, poczekaj i się dowiesz.
Piekło made by Kuang™
Zapomnijcie o ogniu, widłach i Diable w smokingu. Tu piekło to labirynt kręgów, pełen dusz, które są tak samo upiorne, jak przeciętne zebranie katedry o godzinie 20:00. Jedni grzesznicy są totalnie przerażający, inni przypominają ludzi, którzy zajmują ci miejsce w bibliotece i zostawiają plecak na 6 godzin. A nad tym wszystkim - boskie i półboskie istoty, które traktują Alice i Petera jak pionki w wielkiej akademickiej grze.
Magia analityczna aka Cambridge core
Najlepsze są wstawki o magii: „Magia drwi z fizyki i sprawia, że płacze”. „Paradoks jest kluczem”. „Musisz zobaczyć świat takim, jakim nie jest”.
Brzmi jak sylabus pierwszego roku filozofii na UW, ale tutaj robi robotę. Alice naprawdę w to wierzy - że czas może zatoczyć pętlę, że akademia jest meritokracją, że profesorowie krzyczą, bo im zależy. Krótko mówiąc: idealna metafora dla wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z uczelnianą biurokracją.
Dlaczego to działa?
Bo Kuang nie pisze tylko fantasy. Ona pisze o nas. O systemie, który wysysa energię. O wiedzy, która ma smak i blask, ale potrafi cię spalić. O miłości, która nie zawsze mieści się w definicjach. A wszystko to podane w stylu, że raz się śmiejesz, raz podkreślasz cytaty, a raz musisz się zatrzymać i przemyśleć życie.
I serio - rzadko kiedy książka ma takie combo: krwawa jazda przez piekło, roast akademii, filozoficzne dylematy i… tom Prousta jako broń masowego rażenia.
|