„Blue Lock” tom 10 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 06-05-2024 22:30 ()


„Kim jest ten przeszywający ego „potwór”? Walka z topową trójką dobiega końca! Rewanż przeciw najlepszej trójce okazuje się niezwykle zaciętą walką, w której wszyscy zawodnicy używają przeciw sobie swoich broni! Aby odzyskać Bachirę, Isagi zamierza pokonać numer jeden w rankingu, Rina Itoshiego. Czy będzie w stanie „pożreć” jego grę, w której Rin prezentuje doskonałe parametry fizyczne i bezbłędnie przewiduje sytuację na boisku? Jak odpowie potworowi, który prowadzi Bachirę? Ego zderza się z ego! Tylko zwycięzcy mogą zrozumieć zwycięzców!” – przechodząc szybko do clue, bo przecież nie tylko nowa odsłona serii już wkrótce będzie dostępna, ale i wielkimi krokami zbliżają się Mistrzostwa Europy, więc piłkarskich emocji nie będzie brakowało, zajrzyjmy do dziesiątego tomiku „Blue Lock” od Waneko.

Dużo o tym, co znajdziecie w jego środku, dowiecie się właśnie z powyższego opisu, znajdującego się na okładce więc nie ma co zdradzać dodatkowych szczegółów tej fabuły wciąż obracającej się wokół piłki (w takim „streetowym”) wydaniu. Tak, mecz, który zaczął się w poprzedniej odsłonie, dobrnie do ostatniego gwizdka i chyba właśnie w tym finiszu tkwi największa moc tej odsłony. Po drodze napotkacie mnóstwo zwrotów akcji, co jest raczej do przewidzenia w podobnych tytułach, ale finał naprawdę może zaskoczyć i wywołać efekt „wow, to było dobre”. Za to pochwały. Zanim jednak do tego dojdzie, przejdziecie dość długą drogę wraz z zawodnikami, którzy będą pokonywać kolejne swoje słabości, co już zapewne nie jest dla was obce, bo znacie to z poprzednich odsłon. I właśnie w tym z kolei nieco tkwi pewna słabość tej serii, a mianowicie jej powtarzalność, prowadząca momentami do znużenia. Z racji tego, że od iluś odsłon dzieje się praktycznie to samo: boisko to niewielka hala treningowa a mecze rozgrywane są tymi samymi graczami i drużynami, to w pewnym momencie można poczuć znużenie i przestać się w pełni interesować losami tych kopaczy. Ot, kolejna przeszkoda, ot znów ktoś stał się silniejszy, tak znów znalazł pomysł na pokonanie rywala. Gdzieś się w tym wszystkim zatraca football i sport i nie czuję takich emocji jak przy seriach typu „Captain Tsubasa” czy „Haikyu”, gdzie wszystko jest jakieś bogatsze, bardziej rozwinięte i rozwija mocniej skrzydła. Tutaj – tzn. w dziesiątym tomiku – owszem dynamiki i akcji nie sposób odmówić, ale tak naprawdę równie dobrze te same zdarzenia mogłyby mieć miejsce, nie wiem w bijatykach, koszykówce czy gdziekolwiek indziej. Piłka jest tylko tłem i według mnie w dziesiątym tomiku da się to odczuć. Żeby jednak nie być takim krytykiem, podkreślę, że końcówka meczu wiele nam wynagradza. Ciekaw jestem też, co będzie dalej, czy aby na pewno formuła „Blue Lock” się nie wyczerpuje, bo obawiam się, że dalszy ciąg będzie bardzo podobny do tego, co już znamy.

Dziwna jest ta odsłona. Z jednej strony sporo krytyki zawarłem w tym krótkim tekście, z drugiej jednak są momenty, gdzie mamy ciary, finał jest naprawdę mocny, a i rysunki powodują, że dobrze się to ogląda. Gdzieś tylko jednak poczułem podczas lektury tego tomiku, że sama formuła grania gierek sparingowych cały czas w tym samym gronie może się wyczerpywać i oczekuję czegoś więcej. Czy moje oczekiwania zostaną spełnione? Ot paradoks, muszę z niecierpliwością czekać na rozwój wypadków.

 

Tytuł: Blue Lock tom 10

  • Scenariusz: Muneyuki Kaneshiro
  • Rysunki: Yusuke Nomura
  • Tłumaczenie: Agnieszka Zychma
  • Wydawca: Waneko
  • Premiera: 12.02.2024 r.  
  • Oprawa: miękka
  • Format:  195 x 138 mm
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b
  • Stron: 192
  • ISBN: 9788382423525
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus