„Coś zabija dzieciaki” tom 6 - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 11-04-2024 21:46 ()


Dzieci czasem też umierają. Choć w różnego rodzaju mediach często otacza je swoista „tarcza ochronna”, to czasem znajdzie się taki ananasek jak James Tynion IV, który za nic ma konwenanse i bierze na barki ciężar zemszczenia się za wszystkich irytujących bohaterów dziecięcych i posłania ich w diabły. I najwyraźniej jego działalność ma swoich zwolenników, bo na polski rynek trafia właśnie szósty tom „Coś zabija dzieciaki...”

Jako dezerter z Zakonu Świętego Jerzego Erica jest wciąż ścigana przez bezwzględną Charlotte Cutter – łowcę łowców. Ponieważ Cutter jest sadystką, która lubi drażnić się z ofiarą, zwykłe złapanie i ukatrupienie Eriki nie wchodzi w grę. Nasz czarny charakter knuje więc niegodziwy plan mający na celu pogrążenie byłej łowczyni. Jak widać, w samej opowieści mamy ponownie mniej do czynienia z potworami-potworami, a więcej potworami-w-ludzkiej-skórze. Jest to pewien powiew świeżości wprowadzający do historii nieco różnorodności – potwór jest jeden, ale za to odpowiednio groźny, a głównymi wrogami są ludzie. Jeżeli dodamy do tego polityczne machinacje i walkę o stołki wewnątrz Zakonu Świętego Jerzego, otrzymujemy całkiem intrygującą i wciągającą opowieść, którą czyta się z niekłamaną przyjemnością. Scenarzysta oddala się od zwykłego polowania na potwory i idzie w kierunku historii bardziej złożonej, o konsekwencjach bardziej kompleksowych niż zwykłe „potwór nie żyje, dzieciaki bezpieczne, hurra!”. I bardzo dobrze, bo skoro wykreował dość ciekawy świat z wyrazistymi (choć trzeba szczerze powiedzieć – nie zawsze dobrze napisanymi) bohaterami to po co marnować swój twór na komiksowe łubu dubu? To super, że w serii tej pojawia się z tomu na tom coraz więcej fabularnego mięska i elementów, z których autor może budować opowieści bardziej intrygujące i po prostu ciekawsze. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to fakt, że główny szwarccharakter nie rozwinął się ani odrobinę i wciąż pozostaje karykaturalnym wręcz złym-złym-złym złoczyńcą. Na szczęście powyższy zarzut nie dotyczy innych postaci, które przedstawiono i scharakteryzowano dużo lepiej.

Graficznie seria wciąż trzyma poziom i, przynajmniej na poziomie rysunków, oprawa wizualna wciąż sprawia w czasie lektury niemałą frajdę. Styl Dell’Edera dobrze sprawdza się zarówno na polu wizualnej narracji, przedstawienia akcji, jak i wizualnej makabry. Rysunki są sugestywne i dobrze oddają emocje i dynamikę towarzyszące przedstawionym wydarzeniom. Niestety, po raz kolejny napiętnować muszę wspominane przeze mnie za każdym razem, gdy recenzuje tę serię nieszczęsne kadry ciągnące się przez dwie sąsiadujące strony. Tym razem wyjątkowo upierdliwe, bo ze względu na układ kadrów można się momentami pogubić – komiks nie zawsze sygnalizuje czytelnie, czy mamy czytać daną sekwencję kadrów po Bożemu, czy śledzić je od jednej krawędzi rozłożonego komiksu po krawędź przeciwną. A poza tą (w moim mniemaniu dość znaczną) bolączką? W zasadzie nie ma się czego czepić.

Szósty tom tej nieco makabrycznej serii nie rozczarowuje. Ba! Nawet zachęca do dalszej lektury. Ciekawie rozwijająca się historia i nieustannie rozbudowywany przez autora świat to mocne atuty tej pozycji.  Jeżeli śledzicie losy Eriki Slaughter, to lektura powinna wam sprawić prawdziwą przyjemność. Wiem, że na kolejny tom będę czekał z niecierpliwością.

 

Tytuł: Coś zabija dzieciaki tom 6

  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Werther Dell'Edera
  • Tłumaczenie: Paweł Bulski
  • ISBN: 978-83-8230-690-3
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 144
  • Format: 170x260
  • Cena: 59,90 zł
  • Premiera: 13.03.2024 r.

 

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus