„Sandman” tom 10: „Przebudzenie” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 13-01-2024 22:20 ()


Ostatni tom „Sandmana” jest długim, miejscami nieznośnym, aczkolwiek czułym i skrupulatnym pożegnaniem. Pożegnaniem z życiem, z twórczością, z przyjaźnią… Jest również wyrazem niezachwianej ludzkiej woli niepoddającej się presji otoczenia, wymogom, konwenansom. Woli trwania zarówno w umysłach przyszłych pokoleń, jak i dosłownie przeciwstawiającą się Śmierci.

Niewiele pozostało wątków do rozwiązania Neilowi Gaimanowi w „Przebudzeniu”. Ot, zajrzeć tu i tam, zetrzeć kurz, zgasić światło, zamknąć niedomknięte drzwi i opuścić w ciszy stare Śnienie w czasie szalejącej burzy, po której wyjdzie słońce i wszystko będzie takie same, a jednak tak bardzo inne. Zanim jednak to nastąpi, Brytyjski scenarzysta odegra rolę gospodarza uroczystego pogrzebu Morfeusza, na który przybędą liczni i nieliczni. Wymierające boginie, potężne bóstwa, ludzie i dostojnicy zamieszkujący legendy i mity. Niemal każdemu (a może każdemu, tylko umyślnie oszczędzono nam wszystkich mów pożegnalnych, abyśmy nie zasnęli/obudzili się?) na tej ceremonii pozwolono zabrać głos. Takie są zwyczaje i prawa.

Z ust obcujących niegdyś z Kształtującym więcej dowiemy się o nich samych niż o Nieskończonym, ale skoro wypada coś powiedzieć, to należy przestrzegać protokołu ceremonii. W tym fragmencie daje o sobie znać swoboda Gaimana w prowadzeniu tłumu postaci, w pisaniu dobrze brzmiących dialogów i uchwyceniu wzniosłej atmosfery zmieszanej z przyziemnym poczuciem zagubienia i wstydem. Tym samym uniknął on pułapki zboczenia w przesadnie pompatyczne tony, odprawiając Władcę Śnienia w ostatnią drogę z dużym wdziękiem, milknąc w odpowiednim czasie, pozostawiając resztę obowiązków kojącej czerni.

Uwiecznił tę smutną i wzniosłą chwilę z godną szacunku wrażliwością Michael Zulli niczym mistrz pochodzący z Nekropolii Lithargis. Smukłe kreski przebijającego przez kolory ołówka nadają „Przebudzeniu” specyficznej oprawy. Rzeczywistość wydaje się rozdygotana, jakby szukała „ostrości”, tkwiąc ciągle między jawą a snem. Plansze zostały zbudowane z obfitej ilości kadrów, a kadry bogato przyozdobione detalami. Zulli stworzył jedne z najpiękniejszych rysunków w ciągu całej serii, emanujące spokojem, zadumą i ciepłem. Swoje trzy grosze dorzuca tu niesamowity Charles Vess, zabierając czytelników do baśniowej krainy magii zrodzonej w wyobraźni jegomościa Pana Williama Szekspira, a także Jon J Muth kreślący grubą warstwą tuszu pustynię ułudy, pustynię drugich szans. Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o artyście, bez którego „Sandman” nie byłby tą samą opowieścią, a mianowicie o Davie McKeanie i jego fantastycznych okładkach kształtujących wyobrażenie o serii i perfekcyjnie oddających nastrojowość każdego zeszytu.

Tradycyjnie Morfeusz bywa gościem we własnej opowieści i nie inaczej jest w finale, mimo że przeżywamy jego pogrzeb. Gaiman pozwolił sobie rozpisać zakończenie serii na kilka etapów. Ten główny, ceremonialny. Spajający w jedność byty o rozmaitej prominencji oraz trzy poboczne („Niedzielne żale”, „Wybrańcy”, „Burza”), gdzie na swoje miejsce trafiają ostatnie elementy tej przepięknej wielowymiarowej mozaiki w postaci Hoba Gadlinga, Mistrza Li i Williama Szekspira… „To był dobry sen. Choć dziwny”, „Tylko feniks wzlatuje i nigdy nie opada. I wszystko się zmienia. Lecz nic nie jest na zawsze stracone”, „Jestem księciem historii, Willu. Ale nie mam własnej historii i nigdy mieć nie będę”.

To była, jest i będzie wspaniała opowieść. „Opowieść o opowieściach”.

Dobrych snów, gdziekolwiek się znajdujecie.

 

Tytuł: Sandman tom 10: Przebudzenie

  • Scenariusz: Neil Gaiman
  • Rysunki: Michael Zulli, Jon J. Muth, Charles Vess
  • Wydanie: III
  • Data wydania: 06.12.2023 r.
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Stron: 192
  • ISBN: 978-83-281-5724-8
  • Cena: 89,99 zl

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus