„Saga Winlandzka” tom 12 - recenzja
Dodane: 14-12-2023 22:42 ()
Utopia z definicji jest czymś, co nie istnieje. Miejscem, które, choć idealne i spokojne, to jego stworzenie nie jest możliwe bez względu na to, jak wielu ludzi go pragnie. Jedną z takich osób jest niejaki Thorhinn, który marzy o tym, aby Winlandia była taką utopią, gdzie każdy żyje ze sobą w zgodzie, nie ma wojen, a społeczeństwo w dobrobycie dożywa starości. I choć stara się, jak może, aby plan ten zrealizować, to wystarczy jedna osoba, aby pomysły te legły w gruzach. Czy bohater Sagi Winlandzkiej przekona się o tym już teraz w tomie dwunastym? Czy może Makoto Yukimura szykuje dla nas niespodziankę? Zanim się tego dowiemy, przeczytajmy i przeanalizujmy z grubsza właśnie ten dwunasty tom serii, który miał swoją premierę w ostatnich miesiącach.
W ciągu poprzednich jedenastu wydarzyło się wiele, mnóstwo było brutalnych pojedynków i scen pościgów, ale były też momenty, gdy akcja nieco zwalniała, gdy mangaka skupiał się na innych aspektach sagi jak choćby niewolnictwo. Najnowsza odsłona w pewien sposób do tych części nawiązuje panującą atmosferą i niekiedy wręcz leniwym klimatem (nie mylić z nudnym). Cała uwaga japońskiego autora kierowana jest bowiem na przygotowania, które poczynił Thorhinn z wyprawą do Winlandii. Zbiera on ludzi chętnych do podróży i wspólnego budowania utopii, szykuje plan i materiały niezbędne do wcielenia w życie założeń. Na tym skupia się ten tom, w którym de facto brak jest choćby wspomnianych wcześniej walk czy dynamicznych pojedynków. I dobrze to, gdyż nie samą akcją człowiek przecież żyje, a budowanie relacji między poszczególnymi postaciami, ukazanie problemów rodzinnych czy niespełnionych ambicji jest równie ważne, a w wykonaniu Yukimury tak samo – jeśli nie bardziej – ciekawe. I choć w recenzowanym tomie czas pozornie upływa leniwie, to nie dajcie się zwieść pozorom. Mangaka stawia przed bohaterami, a pośrednio i czytelnikami, wiele ważnych pytań, nad którymi można się pochylić na dłużej. Buduje też odpowiednio napięcie, dzięki czemu autentycznie przejmujemy się i kibicujemy działaniom prowadzonym przez Thorhinna. Ten zresztą na przestrzeni poszczególnych odsłon przeszedł ogromną przemianę z wojownika w statecznego przywódcę, za którym jednak w dalszym ciągu ciągną się duchy jego bojowniczej przeszłości. Jest on jednak przy tym niezwykle autentyczny, a jego ewolucja wydaje się bardzo naturalna. To dodaje wyjątkowej atmosfery nie tylko tej dwunastej odsłonie serii, ale i całej obszernej sadze Japończyka.
Według mnie bardzo potrzebny był całej sadze taki trochę spokojniejszy tom, w którym mogliśmy skupić swoją uwagę na zupełnie innych aspektach i elementach, jednocześnie nie zapominając tak naprawdę o tych, które kreowały dotychczasową atmosferę. Zwolniliśmy, ale dzięki temu mogliśmy obserwować rodzinne życie głównych bohaterów, a że taka leniwa atmosfera nie potrwa za długo (wrogowie nie śpią, wrogowie czuwają) to docenić należy to tym mocniej. Taka spokojny klimat da się też poniekąd odczuć na rysunkach w tym tomie. Nie jest tak „chaotycznie” i dynamicznie jak niekiedy bywało, jest za to więcej sielskich obrazów, czy rodzinnych kadrów, które ogląda się inaczej niż sceny walki. Doskonale jedno z drugim (tj. fabuła z rysunkami) współgra, dzięki czemu tom ten można ocenić naprawdę wysoko. Bardzo mi odpowiadało to zwolnienie i chwila oddechu od kolejnych ucinanych kończyć i brutalnych walk. Skądinąd bowiem wiadomo, że „Saga Winlandzka” ma tak naprawdę zdecydowanie antywojenny wydźwięk, o czym nie raz i nie dwa mieliśmy się już okazję przekonać.
Całości tej „inności” dopełnia to, że na końcu tego tomu zamieszczona jest inna historia Yukimury. Historia tocząca się w zupełnie różnych czasach, bo w okresie szogunatu. Miłym doświadczeniem było sprawdzenie, jak mangaka odnajduje się w innym klimacie i w zupełnie innej konwencji, ale też warto zaobserwować ewolucję, jaką przeszła jego kreska w ciągu lat. Cieszę się, że Hanami zachowało tę historię i możemy ją zapoznać.
Dwunasta odsłona „Sagi Winlandziej” jest więc inna, niż znaliśmy ją do tej pory, co nie oznacza, że jest słaba. Wręcz odwrotnie. W mojej skromnej opinii to ciekawy i budujący na przyszłość tom, gwarantujący nam, że Yukimura ma jeszcze wiele asów, które zaserwuje nam z rękawa. Czekam tym mocniej na końcowe tomy tej doskonałej serii.
Tytuł: Saga Winlandzka tom 12
- Autor: Makoto Yukimura
- Wydawnictwo: Hanami
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 376
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: offset
- Data publikacji: 18.09.2023 r.
- Komiks dla dorosłych
- ISBN:9788367799096
- Cena: 69,99 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus