„Szumowina” tom 3: „Goldenbrowneye” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 11-12-2023 21:26 ()


Można być jak Ernie Ray Clementine i można być jak Rick Remender. Lepiej jednak poszukać innego wzoru. Zresztą sam autor „Szumowiny” w przeszarżowanej finałowej tyradzie wygłoszonej przez głównego bohatera namawia nas do właśnie takiego wyjścia. Chyba  nie ma niczego gorszego od oszukiwania czytelnika, a to właśnie od początku swojej serii czynił Remender, zapewne myśląc, że oto wpadł na wspaniały i przebiegły pomysł, aby opowiedzieć o gościu kontestującym świat. Sex, Drugs and Rock N’ Roll. Normalnie jazda na maksa. A przynajmniej w pewnym wyobrażeniu.

Sflaczały bowiem to twór i to sflaczały ohydnie pretensjonalnie. Rozumiem, że scenarzysta „Głębi” potrzebował po raz kolejny wyrzucić z siebie cały ten wszechogarniający wkurw. I nawet w niektórych kwestiach można się z nim zgodzić, wszak populizm zawsze będzie miał swoich wyznawców. Problem w tym, że narzędzie, jakie użył do zbudowania nowego lepszego świata, jest zupełnie wyrobione. I to od pierwszych stron tej opowieści. Ernie to gamoń, głupek, idiota, dlatego wszelkie próby pogłębienia jego osobowości są niewiarygodne.  Remender w „Goldenbrowneye” nieustanie toczy dialog sam ze sobą, próbując udowodnić, że oto jest jednym z wielu znakomitych myślicieli i psychoterapeutów. Być może to obliczona gra pozorów, a może szczere przekonanie…

I tylko kiedy zapomina on o sobie, przerzucając wajchę w stronę satyry, jak w najlepszym drugim zeszycie niniejszego tomu, który jest brykiem  z amerykańskiej „potęgi” lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, wtedy na światło dzienne wychodzą jego scenopisarskie umiejętności, dowcip i zdolność do postmodernistycznej zabawy. Właśnie tutaj luzuje poślady, dzięki czemu opowieść toczy się w rytmie Benny Hillowych wybryków, a Ernie Ray Clementine na chwilę przestaje drażnić swoją obecnością. A skąd się wziął ten przerysowany krajobraz pierwszej powojennej dekady? Otóż ugrupowanie Scorpionus dopięło swego i przywróciło Amerykę do czasów jej świetności. Niestety (dla nich) nie wszyscy chcą żyć w rasistowskiej społeczności, w końcu supremacja białych mężczyzn to przeżytek. Trzeba się kochać, a najlepiej na zabój, stąd też na scenę wkracza sekta Moonflower i tak zaczyna się tradycyjna dla komiksów Remendera wielkoskalowa rozwałka.

Ten bitewny krajobraz z rozmachem rozrysował Roland Boschi, a pokolorował Moreno Dinisio. Panowie nie mają żadnych problemów, aby nadążyć za pomysłami scenarzysty, sprawnie lawirując między epickimi a statycznymi scenami. Przede wszystkim znakomicie uchwycili ducha epoki, w której rozkwitał Rock and Roll. Ta stylizacja w pełni im się udała. Warto też zwrócić uwagę na swobodę, z jaką oddają mowę ciała bohaterów oraz oczywiście na finałową sekwencję, w której liczą się już tylko emocje, a nie efektowne popisy. Bez wątpienia strona graficzna „Szumowiny” to najlepsze, co ta seria ma do zaoferowania.

Amerykański scenarzysta znów chciał opowiedzieć coś ważnego o świecie, ale ponownie utknął w fantazjach na temat tegoż świata. Miałcy, nieprzekonywujący bohaterowie oraz ich nonsensowne zachowanie, które jest wynikiem przyjętej przez Remendera fabularnej konstrukcji, nie są w stanie unieść na swoich barkach tej niby bezpretensjonalnej opowieści. Wszystko, co najgorsze w jego twórczości (przerost formy nad treścią) tradycyjnie daje o sobie znać w finale, a as w rękawie, którego trzymał od początku, aby zadziwić czytelników, okazał się zaledwie zgraną kartą. No cóż, z Ricka Remendera taki Ian Fleming jak z Erniego Clementine’a James Bond.

Agent Szumowina nie powróci.

 

Tytuł: Szumowina tom 3: Goldenbrowneye

  • Scenariusz: Rick Remender
  • Rysunki: Roland Boschi, Moreno Dinisio
  • Tłumaczenie: Paweł Bulski
  • Premiera: 06.09.2023 r.
  • Wydawca: Non Stop Comics
  • ISBN: 978-83-8230-496-1
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 148
  • Format: 170x260
  • Cena: 54,90 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.

 


comments powered by Disqus