Luiza Dobrzyńska „Cień nadziei” - recenzja
Dodane: 26-11-2023 23:38 ()
Luiza Dobrzyńska to intrygująca autorka. Ma głowę pełną świetnych pomysłów, które zresztą przyjęły się na rynku anglojęzycznym, gdzie wciąż ukazują się jej kolejne książki. W Polsce ma mniej szczęścia, chociaż w ostatnich latach kilka jej powieści trafiło na półki rodzimych odbiorców. Jednym z takich tytułów jest „Cień nadziei”. Mając na względzie tematykę książki, już na wstępie zaznaczę to samo, co w przedmowie stwierdza wydawca – jest to historia napisana przed lutym 2022 roku.
„Cień nadziei” to poruszająca opowieść osadzona w alternatywnej rzeczywistości, gdzie skutki Wielkiej Wojny Europejskiej wciąż odciskają swoje piętno na społeczeństwie. Autorka zabiera czytelnika w podróż do Ukrainy, która po latach stała się częścią Federacji Rosyjskiej, a jej mieszkańcy zmagają się z trudnymi warunkami życia przypominającymi te z XIX wieku. Nie dziwi taki fakt przedstawiony, skoro okupant sam nie reprezentuje wysokiego poziomu rozwojowego.
Fabuła skupia się na podróży bohaterów. To powieść o drodze pełnej niebezpieczeństw, w której cel jest odległy, ale osiągalny. Opowieść o sztuce przetrwania w świecie, w którym najgorsze bestie to ludzie. Oczywiście są też te pozytywne postaci i momenty, jednak zdecydowanie przeważa znój i trudność życia w zniszczonym świecie. Mora, Larwa i Urunde to trio postaci, których los splata się w naprawdę niecodzienny sposób. W miarę postępu fabuły dowiadujemy się o ich historii więcej, poznajemy też genezę tego co sprowadziło na świat zagładę. Na początku miałem już zamiar psioczyć, że zostałem rzucony w świat zniszczony i nie dostałem wyjaśnienia, ale warto okazać cierpliwość i czytać dalej. Co więcej, w książce poznamy różne wersje zaistnienia katastrofy, którą wywołali sami ludzie. To ciekawe doświadczenie, bo pokazuje ładnie zbudowaną złożoność świata, gdzie przecież nie wszyscy są wszechwiedzący. Ciekawa jest konstrukcja fabularna, ponieważ akcja biegnie dwutorowo i bezpośredni zalążek i przyczynę całej wyprawy, która przecież stanowi oś fabularną, poznajemy szerzej dopiero mniej więcej w połowie książki. Na szczęście nietrudno do tego momentu doczekać. Oczywiście w powieści występuje większa liczba bohaterów niż wspomniana trójka, nie zdradzam ich większej liczby, żeby każdy miał szansę poznać ich osobiście.
„Cień nadziei” czyta się dobrze. Autorka ma dobry styl, który nie męczy czytelnika. Nawet makabryczne wizje postapokaliptycznego świata zostały przedstawione w opisach lub dialogach w sposób przyswajalny, co nie znaczy, że poddany jakiejkolwiek cenzurze. Wszystko jest ukazane w tekście bardzo dosłownie i bez cienia pruderii. Każde słowo zdaje się dobrze wyważone, żeby pasować do sytuacji i odpowiednio ją podkreślać. W lekturze płynie się naprawdę przyjemnie i z zaciekawieniem, tym bardziej że intrygujące elementy fabularne są odkrywane stopniowo. Bardzo przypadł mi do gustu klimat, jaki udało się zbudować Luizie Dobrzyńskiej. Świat jest brudny, szary, inny. I to widać praktycznie od początku. Świadomość ta momentami przytłacza, co potęguje wrażenia z odbioru opowieści. Momentami miałem naprawdę mocne skojarzenia z klimatem, jaki prezentował Dmitry Glukhovsky w swojej serii „Metro”. I nie rzucam tych słów na wyrost.
Po głównej części książki na odbiorcę czekają „Formy z Chaosu”. Kawałek dodatkowy zawierający kilka słów od Redaktora Naczelnego oraz kilka tekstów uzupełniających tom o recenzje, fragmenty i prezentacje innych książek wydawnictwa. Jest to urozmaicenie, które nie pozwala odłożyć tego tomu, chyba że po definitywnie zakończeniu przewracania kartek.
Teraz słów kilka o wydaniu książki. W całym procesie uczestniczyłem w pewnym stopniu również od strony redakcyjnej i z bólem serca muszę przyznać, że to była chyba najtrudniejsza rzecz. Napięte i krótkie terminy oraz przekładanie druku z takich czy innych powodów sprawiły, że gdzieś wkradł się błąd. Chociaż do drukarni prawdopodobnie trafił plik z poprawną wersją książki, to gdzieś przy kolejnych konsultacjach i przesunięciach technika wzięła górę. Na prasę drukarską wszedł materiał przed ostatecznymi poprawkami. W efekcie w książce natrafić można na literówki i zjedzone wyrazy. Są one mniej lub bardziej widoczne, zależy jak bardzo damy się porwać historii. Kilka razy zdarzyło mi się coś wyłapać już na pierwszy rzut oka, jednak przez zdecydowaną większość lektury nie odczuwałem dyskomfortu, który mógłby wynikać z jakiejś przytłaczającej liczby błędów. Myślę, że ich obecność nie odbiera radości z czytania.
Poza powyższym książka jest wydana w bardzo przyjaznej dla czytelnika oprawie. Okładka Tomasza Marońskiego to najwyższy poziom wykonania. Atmosfera ilustracji z okładki komponuje się z treścią książki. Moje wymagające oko było początkowo poirytowane, że poszczególne elementy okładki są lekko nieostre. To bardzo naciągany zarzut, bo pewnie mało kto zwróci na to uwagę, jednak gdzieś mnie to dręczyło. Po jakimś czasie się przyzwyczaiłem.
Naprawdę polecam „Cień nadziei”, bo chociaż ta książka sprawiła, że w Wydawnictwie OdeSFa zamknęła się pewna epoka, to na pewno jest to lektura zasługująca na spore grono odbiorców. Podjęta tu tematyka jest niewygodna z punktu widzenia obecnej sytuacji geopolitycznej, ale należy pamiętać, że jest to literatura fantastyczna, a nie faktu. Oby treść tej książki nigdy nie stała się tekstem wieszczącym. Jej ciężar jest odczuwalny, mimo łatwego wejścia w relacje z postaciami. Jak to wszystko działa, warto przekonać się na własne oczy.
Tytuł: Cień nadziei
- Autor: Luiza Dobrzyńska
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Odmienne Stany Fantastyki OdeSFa
- Rok wydania: 2023
- Oprawa: broszurowa
- Liczba stron: 324
- Format: 195 x 125 mm
- ISBN: 9788367504348
- Cena: 59,99 zł
comments powered by Disqus