„Portus” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 17-10-2023 21:01 ()


Włączony telewizor, z którego wyłania się postać, śmierć, groza… mówi wam to coś? Jeśli macie skojarzenie z „The Ring” to słusznie, aczkolwiek ten eksploatowany już wcześniej motyw pojawia się teraz w kolejnej jednotomówce od Waneko, zatytułowanej „Portus”. Czy zapewni wam ona tak dużą dawkę strachu, jak wspomniany wcześniej film oczywiście w jego japońskiej – a nie amerykańskiej – wersji? Sprawdźmy.

Za tytuł ten odpowiada Jun Abe, autor, który „Portusem” debiutuje na polskim rynku. W mojej skromnej opinii ta jego debiutancka praca godna jest dostrzeżenia, więc przyjrzyjmy się jej bliżej. „Portus” to gra komputerowa (po rysunkach można przypuszczać, że na Famicona), w której ukryty został tzw. bug. Osoba, która go odnajdzie, spotka tajemniczego chłopca, który zaoferuje graczowi swego rodzaju wycieczkę. Od decyzji, która zostanie tutaj podjęta, odwrotu nie ma i może zainteresowaną postać kosztować życie. Główna bohaterka mangi niejaka Asami Kawakami musi się zmierzyć z tym problemem i niebezpieczeństwem, gdyż jej przyjaciółka Chicharu przestała się zjawiać w szkole i odbierać telefon… Czy ma to związek z grą? Czy Kawakami sama popadnie w problemy? W końcu, o co chodzi z tą grą? Tego już musicie się sami dowiedzieć.

„Portus” to horror i to horror według mnie pełną gębą. Nie dość, że potrafi utrzymywać naszą uwagę przez całą lekturę, od której de facto ciężko się oderwać (przeczytałem całość podczas jednej sesji) to jeszcze przy tym wprowadza nas w ten charakterystyczny stan napięcia i strachu. Przyznam szczerze, że momentami ciarki na plecach miałem, a i momentami robiło się dość obrzydliwie nieco w stylu Junji Ito. Horror to gatunek, który pełen jest kopii i klisz wykorzystywanych przez autorów, ale eksploracja tych znanych skądinąd tematów nadal może sprawić przyjemność. Tak jest więc i tym razem a połączenie ciekawej zagadki (gra), obrzydliwości (robaki), mocnych scen śmierci (sceny mordu pod koniec mangi) i wszechobecnego zagrożenia dały w efekcie mangę wartą poznania. Postaci i sytuacja, w której się pojawiają nas ciekawi, a zakończenie potrafi nie tylko zaintrygować, ale i może nawet zaszokować. Jun Abe swoją publikacją zresztą opowiada coś więcej, nie tylko nas straszy. Główny wątek zdaje się wychodzić poza ramy komiksu grozy, wyjaśniając nam, co stoi za tą przeklętą grą. Końcówka zyskuje przez to mocny wydźwięk, ale i może nami potrząsnąć. Czy komiks jest tym samym historią bez wad? Absolutnie nie, choćby wspomniane kalki, które Abe wykorzystuje czy mało wyraziści bohaterowie są tymi słabszymi jego elementami. Braki te z nawiązką jednak mangaka nadrabia emocjami, które tytuł wzbudza i tym jak bezkompromisowo potrafi pokazać ludzką brutalność i to jak łatwo człowiek potrafi stać się bestią…

Recenzowany tytuł jest też komiksem, który dobrze się ogląda. Kadry doskonale pasują do atmosfery grozy i mangi z gatunku horroru. Nie wysnuwałbym podejrzenia, że Abe inspirował się Ito, jednakże widać w tym tytule pierwiastek „króla japońskiego horroru”, choćby w scenach, które mają wzbudzić w nas nie tylko lęk, ale i obrzydzenie, które ten strach potęgują dodatkowo. Podobnie jak u Ito tak i w „Portusie” udaje się to doskonale. Klimat tworzy też niekiedy absurdalna kreska szczególnie widoczna w tych scenach, gdzie Japończyk pokazuje grymasy na ludzkich obliczach. Grymasy te wstrząsają czytelnikiem, a jeśli do tego dodamy jeszcze bezkompromisowe sceny mordów, to robi się naprawdę „straszno i mroczno”. I dobrze, bo tak w końcu powinno być w horrorze. „Portus” otrzymał oznaczenie +16 lat i chyba słusznie, bo tytuł ten niekiedy naprawdę potrafi szokować makabrycznymi mordami do tego stopnia, że jeden z kadrów jest po prostu…ocenzurowany. To już o czymś świadczy. Mniej odpornych czytelników może też przerazić scena gwałtu, która nie jest co prawda (na szczęście?) ukazana wprost, ale pokazana jest w sposób niezwykle sugestywny, przez co tym mocniej oddziałuje na czytelnika. Graficznie końcówka tej opowieści sieje spustoszenie i dość spokojny pod tym względem początek w żaden sposób nie przygotowuje nas na to, co ma nastąpić…

„Portus” ze swoim mrocznym klimatem, niezłymi rysunkami i przerażającymi kadrami może momentami szokować i trzymać nas przez całą lekturę w napięciu. Spełnia więc swoją rolę jako lektury mające wzbudzić w nas emocje i wprawić w stan niepokoju lub nawet strachu. Myślę więc sobie, że to są odpowiednie powody, aby po jednotomówkę Waneko sięgnąć.

 

Tytuł: Portus

  • Scenariusz: Jun Abe
  • Rysunki: Jun Abe
  • Wydawnictwo: Waneko
  • Data wydania: 28.08.2023 r.
  • Seria: Jednotomówki Waneko
  • Tłumaczenie: Michał Chodkowski
  • Druk: czarno-biały
  • Oprawa: miękka, obwoluta
  • Stron: 194
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus