„Pornomelancholia” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 15-09-2023 21:45 ()


Dużo mówi się ostatnimi czasy o toksyczności alkoholu i narkotyków, co wiąże się z wynikami niedawnych badań naukowych. Okazuje się, że alkohol to trucizna potrafiąca nie tyle zmienić kod DNA osoby spożywającej, ile ogólnie może spowodować nowotwór. Narkotyki wkroczyły zaś w zupełnie nową fazę, zwłaszcza w USA, gdzie niepokojąco duża rzesza osób bierze na umór opioidy i inne preparaty przeciwbólowe. Nierozważne próby łagodzenia bólu istnienia przemieniają ich w bezwolne, otumanione trupy, którym ktoś odebrał duszę. Przy takiej dozie kryzysów i uzależnień zapominamy jednakże o szkodliwości społecznej innej plagi, z którą nas paradoksalnie się oswaja. Mowa o pornografii.

„Pornomelancholia” zdaje się być powtórką z rozrywki, jeżeli ktoś oglądał trzy lata temu dramat „Pleasure” reżyserii Ninji Thyberg. Tym razem nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem Manuel Abramovich zabiera nas z dokumentalistyczną metodyką zza kulisy meksykańskiej branży porno. Głównym bohaterem jego okruchów życia (po części prawdziwych, po części fikcyjnych) jest Lalo Santos – prekariusz z fabryki, w której ledwo wiąże koniec z końcem. Aby wyrwać się z finansowej pułapki, postanawia rozpocząć karierę jako influencer obnażający swe ciało i nasienie. Nieoczekiwanie przeistacza się w gwiazdę. Ale za jaką cenę?

Tytuł filmu mówi sam za siebie i może starczyć za recenzję . Jest swego rodzaju zapowiedzią tego, czego możemy oczekiwać. Abramovich w sposób intymny, ale też czuły przedstawia blaski i cienie przemysłu pornograficznego w Ameryce Łacińskiej, zarabiających ogromne sumy pieniędzy na Pornhubie czy OnlyFans. W odróżnieniu od „Pleasure” nie ma konwencjonalnej krytyki ekonomicznej, jak i standardów w branży, gdzie gwałt i przemocowość są na porządku dziennym. Bardziej mamy metafizyczną medytację nad odbieraniem sobie samemu duchowości, celowości życiu, a co za tym idzie poczucia sensu. Łatwo przewidzieć, dokąd prowadzi łatwy sukces w lansowaniu ekshibicjonizmu. Pytanie, czy było warto sięgać po zakazany owoc, aby wyrwać się z biedy. W tle także są kłopoty współczesnych nosicieli wirusa HIV.

Jest socjologiczna wartość wynikająca z seansu „Pornomelancholii”. Pokazane są niuanse życia codziennego wielu współczesnych mężczyzn zmagających się z brakiem sprawczości i bezładem w swoim życiu. Film traktuje zarówno o kryzysie męskości, jak i przemocy finansowej, popychającej nieszczęśników do poszukiwania szczęścia na czarnym rynku. Nade wszystko jednak ukazano celnie obłudę i fałsz, będącą wynikiem nakładania porządku prawdziwego świata z egzaltacją realiów wirtualnych. W tym kontekście takie filmy jak najnowsza produkcja Abramovicha są niezwykle potrzebne. Zwłaszcza teraz, gdy w niektórych mediach oswaja się z masturbacją, a porno normalizuje. Uświadamiają niebezpieczeństwa z egalitarnego traktowania „realu” i internetowej rzeczywistości. Stawką okazuje się być w tym względzie intymność, relacje z innymi, w tym rodzinne. Nawet jeżeli w temacie sprośności nie mówi się zupełnie nic nowego.

 

Tytuł: Pornomelancholia

Reżyseria: Manuel Abramovich

Scenariusz: Manuel Abramovich, Fernando Krapp, Pío Longo

Obsada: 

  • Lalo Santos
  • Diablo
  • Brandon Ley
  • Chacalito Regio
  • Delmar Ponce
  • Lothar Muller

Dźwięk: Paulo Gama, Martin de Torcy, Roberta Ainstein, Lautaro Zamaro

Zdjęcia: Manuel Abramovich

Montaż: Ana Remón, Juan David Soto Taborda

Scenografia: Dudu Quintanilha

Czas trwania: 98 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus