Wypłyń w rejs na Baltice. Czy wrócisz z niego cało? Nowy kryminał Borlika

Autor: Kender Redaktor: Motyl

Dodane: 12-08-2023 15:04 ()


Piotr Borlik, mistrz mrocznego i inteligentnego kryminału, powraca z nową opowieścią. To mroczna i krwawa historia rozgrywająca się na pokładzie promu płynącego z Gdyni do Szwecji. Wielkie emocje gwarantowane! Książka jest prequelem znanej i lubianej trylogii o komisarz Agacie Stec, składającej się z tytułów: „Boska proporcja”, „Materiał ludzki” i „Białe kłamstwa”. Premiera 17 sierpnia.

Opis:

Witamy na pokładzie MF Baltica – tu zwykła podróż zmienia się w nieustającą zabawę. Uważaj jednak, by nie zatracić się w niej. Wystarczy chwila nieuwagi, a już nigdy nie zejdziesz na ląd. Pasażerowie MF Baltica podróżują w różnym celu. Trójkę z nich łączy jednak coś więcej niż turystyczny rejs tym samym statkiem. Przykładny mąż, imprezująca studentka i starsza pani mają wrażenie, że umknęło im coś istotnego. Niedługo okazuje się, że ten brakujący element wspomnień może im uratować życie. Prequel trylogii „Boska proporcja”, „Materiał ludzki” i „Białe kłamstwa” z komisarz Agatą Stec.

Piotr Borlik– inżynier, pisarz, mistrz Holandii i laureat trzeciego miejsca w otwartych mistrzostwach Czech w grach logicznych. Otrzymał stypendium prezydenta Bydgoszczy dla osób zajmujących się twórczością artystyczną i upowszechnianiem kultury.

 

Fragment książki: 

Przechodząc przez automatycznie otwierane drzwi, nie mógł pozbyć się wrażenia, że wkracza do innego świata. Nudne, ciche korytarze wyłożone szarymi płytkami zostały zastąpione przez światła, czerwoną wykładzinę, muzykę, ogromnego miśka witającego gości i dwie atrakcyjne dziewczyny kierujące podróżnych do kajut. Wszystko to ociekało kiczem, ale trudno o lepsze warunki do zresetowania się i zapomnienia o wszystkich troskach. Uśmiechnął się do stojącej bliżej blondynki i podał jej kartę pokładową. – Witamy na pokładzie MF „Baltica” – powiedziała. – Kabina 7339 znajduje się na siódmym piętrze, na lewo od windy, mniej więcej w połowie korytarza. Życzymy udanej podróży. – Będzie bardzo udana. Chciał dopytać, jak nazywają się odpowiedniczki stewardes na wodzie, ale zabrakło mu odwagi. Zamiast tego uśmiechnął się życzliwie, odebrał kartę pokładową i ruszył prosto do windy. Miał nadzieję, że w kajucie czeka już na niego Dorota, w przeciwnym razie zamiast jej szukać, uda się do baru i zacznie resetować się bez niej. Nie był z siebie dumny, ale widząc pustą windę, przyspieszył kroku, by zostawić w tyle innych podróżnych i nie jechać z nimi w ścisku. Chwilowo miał dość rozmów z ludźmi. Szczerze powiedziawszy, wszystkiego miał dosyć. Miał nadzieję, że to przejściowy stan i na widok Doroty niesnaski pójdą w zapomnienie, w przeciwnym razie upije się na smutno, co będzie dobijające. Wcisnął przycisk siódmego piętra. Z ulgą przyjął zamykające się drzwi, przynajmniej na chwilę odciął się od ludzi. Zaraz się rozchmurzy, zaraz wszystko wróci do normy, zaraz… Westchnął, gdy drzwi otworzyły się na piątym poziomie. Na szczęście na korytarzu nie było nikogo widać. Zapewne ktoś przywołał windę, po czym przypomniał sobie, że zostawił coś w kajucie. Sebastian zaśmiał się z samego siebie. Nie mógł myśleć w ten sposób. To do niczego dobrego nie prowadzi. Unikając ludzi, dodatkowo się nakręcał, a przecież wsiadł na pokład ogromnego promu pełnego pasażerów. Jeśli zależało mu na samotności, trzeba było wynająć żaglówkę. Niesiony tą myślą, przyblokował windę i wyjrzał na korytarz. Po chwili jego uszu dobiegło trzaśnięcie zamykanych drzwi. W romantycznej komedii zza rogu wyłoniłaby się ubrana w obcisłą sukienkę i buty na wysokim obcasie Dorota, co byłoby nagrodą dla Sebastiana za zmianę nastawienia. Oboje bez słowa wpadliby sobie w ramiona, w tle słychać by było romantyczną melodię, a ekran stopniowo by się ściemniał. W prawdziwym życiu trudniej jednak o takie puenty, czego najlepszym dowodem było niosące się po korytarzu głośne dudnienie. Z sekundy na sekundę dźwięk przybierał na sile, jakby ktoś ubrany w ciężkie buty biegł sprintem w stronę wind. Sebastian już miał krzyknąć, że nie trzeba się tak spieszyć, gdy zza rogu dosłownie wyskoczył ogromny, co najmniej dwumetrowy mężczyzna, ubrany od stóp do głów na czarno, z sięgającymi ramion włosami opadającymi na twarz. Biegł w jego stronę, jakby miała to być ostatnia winda na świecie. Zdziwiony zachowaniem nieznajomego, nawet trochę wystraszony, Sebastian wcisnął się w głąb kabiny. Dudnienie nagle ustało. Wszystkie dźwięki ustały. Możdżeń gotów był przysiąc, że wcześniej słyszał regularny szmer klimatyzatora. Teraz nie słyszał nawet własnego oddechu, choć był mocno przyspieszony. Na przekór wcześniejszemu zachowaniu wcisnął przycisk zamykania drzwi. Jak na złość winda nie chciała się zamknąć. Otworzył usta, ale nie był w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Odruchowo podniósł rękę do ust, gdy ubrany na czarno kolos wskoczył do kabiny. Jego ruchy były dziwne, niepasujące do zwalistej sylwetki. Poruszał się zadziwiająco zwinnie, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Sebastian zamarł w bezruchu, gdy nieznajomy podniósł głowę, odsłaniając nasuniętą na twarz świńską maskę. Przebranie wyglądało odstręczająco. Długi pomarszczony ryj, głębokie oczodoły, bruzdy na lśniących policzkach, a do tego czarne włosy nadające całości upiorny charakter. Nie wiedział, jak długo tak stali w milczeniu. Miał wrażenie, że minęło co najmniej dziesięć minut, gdy ogromne łapsko wystrzeliło w jego stronę i chwyciło go za szyję. Nie był w stanie zareagować. Nie był w stanie wezwać pomocy. Nie był w stanie nic zrobić, gdy palce wielkoluda w masce miażdżyły mu krtań.


comments powered by Disqus