„Skowronek” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 20-07-2023 15:42 ()


O niedojrzałości ojców niemogących poradzić sobie z własnym życiem i ponadprzeciętnej dojrzałości ich dzieci próbujących w tym życiu się odnaleźć, postanowił opowiedzieć Ethan Hawke przy pomocy Grega Rutha, który zamienił opowieść hollywoodzkiego aktora i scenarzysty w ciąg filmowych obrazów układających się w niejednoznaczny komiks o przebaczeniu i odkupieniu win. O nowym starcie i pogodzeniu się z samym sobą.

Nastoletni Cooper funkcjonuje w rozbitej rodzinie. Żyje pod jednym dachem z matką i z jej obecnym partnerem, którego szczerze nie znosi (zapewne z wzajemnością). Z całego serca pragnie mieszkać ze swoim ojcem. Jego wyidealizowane oblicze wisi nad łóżkiem chłopaka. Jack „Skowronek” Johnson był bokserem. Wcale nie wielką osobowością sportu, jednak na tym plakacie promującym piętnastorundowy pojedynek z niejakim „Ringo” Rojasem wygląda niczym młody bóg zdolny przenosić góry, lecz to tylko wycinek przeszłości. Jack nie osiągnął szczytu Olimpu. Stoczył się do Hadesu, gdzie pracuje jako więzienny strażnik.

Czy spieprzył? W jakimś stopniu tak, jak każdy z nas, ale jeszcze się nie poddał. Niestety nie wszystko ułożyło się po jego myśli (znowu). I kiedy z powodu splotu okoliczności spowodowanych zachowaniem syna, zabiera go ze sobą do pracy, rozpoczyna się decydująca ruda jego życia. Oto z więzienia ucieka kilkoro szalenie niebezpiecznych skazańców, których łączy z Jackiem coś więcej niż zakładowe mury. Rusza za nimi w pościg, z głupoty zabierając ze sobą Coopera, ta jakby podświadomie chciał wprowadzić go na ścieżkę męskiej inicjacji.

Jest to pretekstem dla Hawke’a do nadania akcji szybszego tempa i jeszcze większej dramaturgii. Do połowy drugiego aktu we wzorowy sposób buduje on napięcie i portrety psychologiczne bohaterów. Wsiąkamy w atmosferę teksańskiego zadupia, jakim jest miasteczko Huntsville. Wierzymy aktorom tego thrillera. W ich motywacje, grzechy i marzenia. Bez problemu podążamy za nimi w każde miejsce, ponieważ Hawke stworzył niezwykle realistyczny obraz życia na prowincji, pozbawiającej złudzeń wszystkich niemających dość siły, by się z niej wyrwać. A potem dosłownie zabija opowieść. Wbija o jeden nóż za głęboko. I w miejsce mięsistej historii opartej na naprawdę dobrze napisanych dialogach wkrada się ckliwy sentymentalizm opakowany symbolizmem. Dalszy rozwój wypadków zostaje poprowadzony po łebkach niczym w netflixowych produkcjach. Historia traci na wiarygodności. Najważniejsze jest odpowiednie przesłanie (niestety na poziomie twórczości Ricka Remendera) i widowiskowość, którą bezsprzecznie oferuje Greg Ruth swoimi pracami.

Realistyczna kreska, częste zmiany perspektywy, duże i horyzontalne kadry, bogactwo planów i detali nadają „Skowronkowi” prawdziwie filmowego oblicza. Siłą tego komiksu jest biegłość narracyjna rysownika, który sprawia, że kolejne obrazy dosłownie przesuwają się przed naszymi oczami z szybkością dwudziestu czterech klatek na sekundę. Płynność ruchu, dynamizm, a przede wszystkim fenomenalne oddanie emocji malujących się na twarzach bohaterów, sprawiają, że pomimo słabości drugiej połowy scenariusza, trudno oderwać się od lektury. Scena w motelu, w której obserwujemy przestraszonego Coopera, próbującego zrozumieć, co się właściwie dzieje to wizualny majstersztyk. W spojrzeniach wszystkich bohaterów tej krwawej przejażdżki z diabłem uwidacznia się ich dusza, wszak oczy są jej zwierciadłem.

„Skowronek” to powieść drogi, gdzie daleka od idealnej relacja syn-ojciec poprzez napotkane trudności, nabiera rodzinnej głębi. Jack i Cooper zbliżają się do siebie. I choć chłopak zdaje sobie sprawę, że wiszący nad jego łóżkiem plakat to tylko dziecięca imaginacja na temat jego staruszka, będąca jednocześnie wyrazem buntu wobec kochanka matki (to jest mój prawdziwy ojciec fajfusie!) to ostatecznie historia toczy się w takim kierunku, że właśnie w cieniu tego oblicza Cooper dokonuje rzeczy wykraczających poza swoje możliwości. W którymś momencie rozmywają się wszelkie wartości, prawda istnienia, pamięć i moralność. Hawke albo gubi się w przesłaniu, albo próbuje ukazać zagubienie chłopca pragnącego ojcowskiej miłości. Jeszcze trudniej zaakceptować działania Jacka, paradoksalnie utrwalającego swój młodzieńczy nieskazitelny wizerunek. Można je w jakimś stopniu zrozumieć, ale ich akceptacja wiązałaby się z bezrefleksyjnym egoizmem. A przecież powinniśmy mierzyć się z konsekwencjami własnych czynów, nawet z tymi dokonanymi w imieniu szlachetnych pobudek.

Historia Skowronka i jego pisklęcia to jedno wielkie brutalne kłamstwo, którego skutków nie sposób przewidzieć. Hawke namawia nas do opowiedzenia się po stronie zła i głupoty, tłumacząc, że taki właśnie jest ten świat, a Jack po prostu dostosowuje się do panujących w nich reguł, co rzekomo jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla wyrządzonych krzywd. Nie wiem, jak inni, ale ja nie mam zamiaru stać po tej stronie i łykać tego kitu.

 

Tytuł: Skowronek

  • Scenariusz: Ethan Hawke
  • Ilustracje: Greg Ruth
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Liczba stron: 256
  • Format: 210 mm x 257 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • ISBN 978-83-67571-12-8
  • Wydanie pierwsze
  • Cena okładkowa: 149 zł
  • Premiera: 8 czerwca 2023 roku

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus