„Saint-Elme” tom 1 - recenzja
Dodane: 15-06-2023 21:24 ()
Kto by się spodziewał po Fredericku Peetersie, że będzie rysował wyrafinowany kryminał? A jego akcja będzie osadzona w malowniczej wiosce położonej nieopodal Alp? „Saint-Elme” to komiks skierowany do tych, którzy wciąż się czują osieroceni po zakończeniu „Twin Peaks” Davida Lyncha. I uwielbiają, niczym inżynier Mamoń, słuchać wciąż tej samej śpiewki. Jak w jazzie – niby ta sama struktura, ale inna rytmika potrafi zaintrygować.
Gatunkowo nihil novi. Miasteczko, znane niegdyś z krystalicznie czystej wody, obecnie opanowane przez plagę żab. Detektyw profesjonalista, dopinający wszelkie sprawy do końca. Zaginiony reprezentant zamożnej rodziny. Sprawa niby jak każda inna, powinna pójść jak z płatka… tylko tak jakoś tajemnice zaczynają się piętrzyć, wątki krzyżować. I tamtejszy oligarcha, z nieznanych nikomu powodów, przetrzymuje w szopie czarnoskórą dziewczynę. W powietrzu zaś odczuwa się obecność jakiejś nadnaturalnej siły zwiastującej szereg zgonów i jeszcze bardziej nieoczekiwane obroty zdarzeń.
Lehman jest we Francji znanym twórcą historii science fiction. Jego “The Chimera Brigade” wygrała w 2011 roku Grand Prix de l'Imaginaire w kategorii nowości komiksowych. Udało mu się nawet stworzyć poczytną serię „L' Homme Gribouille”, która jak dotąd nie doczekała się w Polsce przekładu. W „Saint-Elme” scenarzysta wchodzi w inne buty, a rezultat jest mocno konwencjonalny, choć zachowane są wszelkie walory gatunkowe.
Obsada drugoplanowa złożona ze swojskich dziwaków przykuwa uwagę swoją specyficznością. Intryga zaś, jak na cykl złożony z pięciu tomów, jest prowadzona niespiesznie. Acz przyznać trzeba, z każdą następną stroną przekonujemy się, że w tej francuskiej miejscowości jest coś mocno nie w porządku. Zwrot akcji pod koniec tomu zapowiada większy szwindel, niż ktokolwiek mógłby podejrzewać.
Peeters w odsłonie noirowej zaskakuje, i to pozytywnie. To za sprawą jego rysunków nowa seria kryminalna z rynku frankofońskiego jest tak zajmująca. Ilustracje są nastrojowe, oddają świetnie rozmach i naturę miejscowości, w której odbywa się akcja historii. Ich wydźwięk potęgowany jest przez narkotyczne barwy. Podobnie jak w „Zabójczym żarcie” kolorowanym przez Johna Higginsa, tak i tutaj odczuwam stan podgorączkowy podczas poznawania zakamarków Saint-Elme. Zwłaszcza nocą, gdy poznajemy nocne kluby i tamtejsze zwyczaje. Graficznie komiks jest niepokojący z racji przesady perspektywy niektórych kadrów, tak jakbyśmy patrzyli na ten świat w stanie odurzenia. Fani serialu „Rojst”, a w szczególności pewnego teledysku Moniki Brodki, będą się czuli tutaj jak w domu.
„Saint-Elme” to zajmująca lektura, nawet jeśli talia kart wykorzystywana przez scenarzystę jest już mocno ograna. Mamy tutaj okazję spojrzeć na Francję bez różowych okularów, nacechowaną kulturowo, nawiedzaną przez niewypowiedziane sekrety. Fabularnie mamy ciekawą zagadkę, rozwojowe dochodzenie, poszlaki, ale też klimat podkoloryzowany absorbującym poczuciem humoru. Z tego wszystkiego jednak to doznanie wizualne, nastrój budowany przez mocne barwy. Próżno szukać tak wystylizowanego komiksu.
Tytuł: Saint-Elme tom 1
- Scenariusz: Serge Lehman
- Rysunki: Frederik Peeters
- Tłumaczenie: Marta Turnau
- Wydawnictwo: Nagle Comics
- Data publikacji: 14.06.2023 r.
- Druk: kolor
- Oprawa: twarda
- Format: 214x280 mm
- Stron: 80
- ISBN: 9788367725088
- Cena: 74,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Nagle Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus