„Sixtine” tom 4: „Wielkie Rody” - recenzja
Autor: Marcin Andrys
Redaktor: Motyl
Dodane: 10-05-2023 21:39 ()
Akcją na cmentarzu i nie tylko Sixtinie nieźle sobie nagrabiła. Jednak złości matki nie da się porównać z utratą przyjaciela, nawet jeśli mówimy tu o poltergeiście, który poświęcił się, aby dziewczynka wyszła cało z opresji. Niemniej to wydarzenie mocno wbiło się w psychikę bohaterki, która nie chce mieć już na sumieniu żadnej istoty, czy to żywej, czy ektoplazmatycznej. W wirze niesamowitych wydarzeń i zamartwiania się Sixtine ginie wątek jej przyjaciół. Nadal są obecni w jej życiu, ale jakby bardziej na uboczu. Na potrzeby widowiskowego finału bohaterka zostaje sama ze swoim dziedzictwem krwi i musi wżenić się w starą/nową rodzinę. Dziadek zawsze stał po jej stronie, niestety babcia nigdy nie zaakceptowała swojej wnuczki, traktując ją jako niechcianą aberrację. A Sixtine na cmentarzu pokazała, że umie sobie radzić z nieczystymi bytami, a moc w niej jest równie silna, jak w wypadku jej ojca.
W ten sposób dochodzimy do zebrania Wielkich Rodów, nieformalnego stowarzyszenia rodzin dysponujących określonym potencjałem nadnaturalnych umiejętności. I mimo że Sixtine niechętnie idzie na to zgromadzenie dziwaków przebranych w staroświeckie stroje, to podskórnie czuje, że to właśnie jej miejsce. Gdzie nie będzie się czuła nieswojo ze swoimi nowo odkrytymi umiejętnościami, a przy okazji nawiąże relację z rodziną, której dotąd niedane było jej poznać. Tak oto zbliża się wielkimi krokami finał tej pasjonującej opowieści, w której twórcy udanie balansują między typowymi problemami dorastającej nastolatki, jej niecodzienną znajomością z ekipą pirackich duchów i rodzinną tajemnicą w tle. Kumulacja tych wydarzeń następuje podczas wybuchowego finału, która przynosi wiele odpowiedzi, a jednocześnie staje się pokazem siły nieopierzonego żółtodzioba.
Finałowy tom spaja wszystkie wątki, pozwala Sixtine znaleźć nieco spokoju w tych zwariowanych przygodach rozgrywających się na granicy świata żywych i umarłych. Trzeba przyznać, że autorzy zadbali o odpowiednie napięcie, aby zwieńczenie perypetii nastolatki nie było przesłodzone, a jednocześnie zostawili asa w rękawie. Przez wszystkie powiększone tomy (aż 80 stron) brnie się z zapartym tchem. Nie można też narzekać na nudę, gdyż co rusz kompani bohaterki, jej duchowi ochroniarze dostarczają sporo humoru. Mamy jeszcze wątek szkolny i nastoletnich zauroczeń, ale szczęśliwie został poprowadzony w najlepszy z możliwych sposób. Nienachalnie i dość subtelnie. Jak każda opowieść, również i ta ma swoje zakończenie. Nie znaczy to jednak, że twórcy nie mogą wrócić do perypetii Sixtine. Potencjał dziewczyny jest tak duży, że z powodzeniem wymyśliliby kolejną zwariowaną przygodę.
Tytuł: Sixtine tom 4: Wielkie Rody
- Scenariusz: Frédéric Maupomé
- Rysunki: Aude Soleilhac
- Przekład: Marek Puszczewicz
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 12.04.23 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 80 stron
- Format: 216x285
- ISBN: 978-83-281-5744-6
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus