„Creed III” - recenzja
Dodane: 16-03-2023 23:59 ()
Pewne marki mimo upływu lat wydają się być nietknięte przez obojętność widza. Taką z pewnością jest Rocky, do którego wracają kolejne pokolenia Amerykanów. Nic zatem dziwnego, że zbudowany na tym popkulturowym fenomenie spin-off traktujący o niepokornym dzieciaku, jakim w młodości syn Apollo Creeda, również przebił się do umysłów widowni i chwycił za serce starych fanów włoskiego ogiera.
Trzecia odsłona serii rozgrywa się już bez udziału Sylvestra Stallone'a. Niepodzielnie rządzi tu Michael B. Jordan, który ponownie wcielił się w Adonisa, a także stanął za kamerą obrazu. Nie starał się odkrywać tu koła na nowo, po prostu przedstawił historię, która niejako wpisuje się w ramy tego blisko półwiecznego cyklu. Adonis schodzi z ringu niepokonany, naznaczony wieloma ranami po wieloletniej karierze. Ze spełnionym sportowcem, mężem i ojcem. Teraz przyszedł czas na bycie menadżerem i dopilnowanie swojej kuźni młodych bokserskich talentów. W najmniej oczekiwanym momencie w jego życiu pojawia się kumpel z dzieciństwa, który zaszczepił w nim bokserską smykałkę. Damian Anderson odsiedział długi wyrok i przychodzi odebrać należny mu dług. Cienie przeszłości Adonisa, o których już zapomniał, dają o sobie znać. A że uważa, że każdemu warto dać szansę, los nie był zbyt łaskawy dla Damiana, postanawia wesprzeć swojego idola z dzieciństwa. Ten jednak jest już innym człowiekiem i z premedytacją wykorzystuje ten gest dobrej woli.
Trudno mówić w przypadku filmu o walkach bokserskich o finezji czy przejmujących dogłębnie scenach, które odciskają piętno na widzu. Creed III ma solidną podstawę fabularną, ale nie wychodzi poza bezpieczne ramy. Zachowawcze podejście do tematyki dawnych przewin i chęci odzyskania należnej sławy przez byłego skazańca zostało pokazane w dość prosty, sterylny sposób. Brak tu pazura i większego napięcia, które zostawiałoby widza rozdartym. Michael B. Jordan umiejętnie balansuje na ringu emocji, tam czuje się najlepiej i widać, że walka to żywioł, gdzie zostawia najwięcej serca. Gdy przychodzi do scen rodzinnych, czy trenerskich gubi gdzieś tę zadziorność, niepokorność i moc, którą pokazał w pierwszej odsłonie serii. Film niejako wynosi oczko wyżej sprawnie zagrany antagonista. Jonathan Majors hipnotyzuje widza, z jednej strony gra trochę ofiarę, by za moment stać się niekwestionowanym królem polowania. Metamorfozy granej przez niego postaci dodają filmowi ożywczej energii, pokazując, że nie wszystko musi być poprowadzone od sztancy.
Cieszyć może fakt, że ta historia wciąż ma coś do zaoferowania i nie rozmienia dziedzictwa Rocky'ego na drobne. Niemniej jednak, jeśli Jordan i spółka zamierzają powrócić jeszcze na ring, to muszą znaleźć całkiem nową motywację dla widza, aby chciał powrócić wraz z nimi. Creed III domyka pewien rozdział i zaproponowane zakończenie wydaje się idealnym bez brnięcia w banały i kuriozalne dopisywanie rozdziałów do legendarnych bokserskich starć.
Ocena: 6/10
Tytuł: Creed III
Reżyseria: Michael B. Jordan
Scenariusz: Keenan Coogler, Zach Baylin
Obsada:
- Michael B. Jordan
- Jonathan Majors
- Tessa Thompson
- Phylicia Rashad
- Florian Munteanu
- Mila Davis-Kent
- Jose Benavidez
Muzyka: Joseph Shirley
Zdjęcia: Kramer Morgenthau
Montaż: Jessica Baclesse, Tyler Nelson
Scenograf: Cara Price, Christy McIrwin
Kostiumy: Lizz Wolf
Czas trwania 116 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus