Andrzej Pilipiuk „Faceci w gumofilcach” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 22-12-2022 22:29 ()


„Faceci w gumofilcach” to najnowsza odsłona przygód Jakuba Wędrowycza, czyli pierwszego bohatera Lubelszczyzny. Andrzej Pilipiuk powrócił ze swoim największym projektem po raz dziesiąty!

W jedenastu opowiadaniach Jakub i Semen biorą się za niezwykłe zlecenia, snują niestworzone opowieści, podróżują w czasie, a nawet, o zgrozo!, piją bardacki bimber. Co tu się wyprawia?! No przyznaję, że w poprzednim tomie czułem lekkie znużenie Wędrowyczem, jednak tym razem czuć coś nowego w powietrzu i nie są to onuce Jakuba, a przyjemna bryza świeżości.

Na przestrzeni dziesięciu tomów Andrzej Pilipiuk wykorzystał mnóstwo pomysłów i zdawałoby się, że ciężko będzie wymyślić coś nowego. Sam autor zresztą przyznał w jubileuszowym wpisie, że praca nad kolejnymi przygodami Wędrowycza i spółki do łatwych nie należy. Tym większy szacunek, że udało się osiągnąć naprawę zadowalający poziom absurdu i humoru, który bawi niezmiennie całą dekadę.

Nie będę opisywał w pełni fabuły z każdego opowiadania, bo to zwyczajnie popsuje zabawę komuś, kto jeszcze nie sięgnął po ten tom. Wspomnę tylko o kilku kluczowych wątkach, które przewinęły się w tym tomie. Przykładowo poznamy jedną z wojennych przygód Jakuba i Semena, którą z zupełnie prozaicznych powodów snuć będą na dobranoc prawnukowi starego bimbrownika egzorcysty. I owszem jest to opowieść z gatunku tych „przy rodzicach nie przejdzie”. Będą istoty z innych wymiarów. Nie może też zabraknąć Bardaków, których zmysł kombinatorski wespnie się na szczyty. Zresztą z Bardakami wiąże się też ciekawy cliffhanger sugerujący, że czeka nas przynajmniej jeszcze jeden tom szalonej jazdy. Dowiecie się, dlaczego należy dbać i zęby, czy sortowanie śmieci ma sens oraz żeby nie pić ziołowych nalewek, szczególnie po usłyszeniu niewiarygodnej historii. Jednym zdaniem podsumowania, ten tom to jazda bez trzymanki i okładka jest w 100% adekwatna do treści.

A skoro już zacząłem o okładce, to pociągnę temat. Ilustracja Andrzeja Łaskiego jest znakomita. Od samego patrzenia czuję pęd wiatru. Jest to jedna z lepszych okładek z całej serii. Dodatkowo, od wewnętrznej strony znajduje się cudna mapa, z którą można śmiało ruszać na podbój wojsławickich okolic. Na tylnej okładce znajdziemy oczywiście ogłoszenia drobne, które też mają swój specyficzny charakter. Gdzieś w Internetach rzuciły mi się w oczy jakieś próby zdyskredytowania książki poprzez wytykanie jej absurdów i głupich błędów. Cóż – nie stwierdzono takowych. To znaczy, absurdy są i to dużo, ale są w pełni uzasadnione, nie natomiast wynikające z niekonsekwencji autora lub niedopatrzeń redakcji. W przypadku historii kapitana Wypruwacza rzeczywiście uważny czytelnik o dobrej pamięci może się poskrobać po głowie, ale Pilipiuk samodzielnie wybrnął z tematu po mistrzowsku.

Andrzej Pilipiuk tworzy historię polskiej literatury fantastycznej. Jego Wędrowycz stoi u boku Geralta z Rivii, Torkila Aymore’a i Vuko Drakkainena oraz innych sztandarowych bohaterów fantastyki. To jest jedna z tych postaci, które powinny iść na eksport w szeroki świat. Kłopot tylko, że Jakub jest dla nas taki wspaniały, bo jest swojski. Żeby przyjął się w Stanach Zjednoczonych, to musiałby być człowiekiem z gór z Alaski albo zakapiorem z Teksasu. Wtedy wpisałby się w lokalny folklor. Wędrowycz jest nasz i bądźmy z niego dumni.

Lekkość opowiadań snutych przez autora w tym tomie jest bardzo przyjemna. Lektura idzie gładko i dostarcza świetnej rozrywki. Co tu dużo mówić? To trzeba przeczytać. 

 

Tytuł: Czarna góra

  • Autor: Andrzej Pilipiuk
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 416
  • Rok wydania: 23.11.2022 r. 
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • ISBN: 978-83-7964-846-7
  • Cena: 49,90 zł 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus