„Rick i Morty – Nowa czapka Ricka!” - recenzja
Dodane: 20-12-2022 23:27 ()
Nowa czapka Ricka. A co kryje się pod nią? Seria, która od dawna zdecydowanie częściej zalicza upadki niż wzloty, a pomimo tego uparcie trwa na komiksowym rynku, po raz kolejny gości na półkach księgarni. Czy tym razem autorzy zaserwują nam coś ciekawego, czy może, parafrazując klasyka, znowu im nie wyszło?
Początek daje pewne nadzieje. Rick zostaje pozbawiony swej najważniejszej cechy – przerażającego i nieogarnionego umysłem maluczkich intelektu. Rusza więc na przygodę, by go odzyskać. I tu zaczynają się schody, takie, po których recenzowana publikacja leci w dół na łeb na szyję – wprost w odmęty nie tyle średniości, ile wręcz żenującej kiepskości. Pomimo intrygującego wstępu całość historii błyskawicznie przeistacza się w chaotyczną paradę żartów wyjątkowo niskich lotów lub referencyjnego humoru odnoszącego się wprost do kanonu serialu, który dla kogoś, kto pierwowzoru nie zna, będzie po prostu nieczytelny. Na domiar złego historia prowadzona jest w sposób nad wyraz chaotyczny, skacząc od wątku do wątku niemal co kilka kadrów i pomimo sporej jak na historię o Ricku i Mortym objętości (historii poświęcono cały album) nieustannie odnosiłem wrażenie, że autorzy starają się do historii wcisnąć zdecydowanie za dużo, niż jej objętość jest w stanie przyjąć. Wątki traktowane są po łebkach, postaci poboczne nie mają szansy zabłysnąć, a nasi „bohaterowie” pozostają w ciągu całej opowieści wyjątkowo płascy i bez wyrazu. Czuć wyraźnie, że autorzy pisali ten album głównie z myślą o fanach, którzy uniwersum znają i będą w stanie pochwycić wiele jego cech i dziwactw. Ostatecznie w kwestii fabuły i bohaterów album ten reprezentuje poziom niski, nawet na tle niezbyt wybitnej pod tym względem serii. Historia jest chaotyczna i bez polotu, a jej potencjał pozostaje niewykorzystany, autorzy w kółko odgrzewają stare żarty, a bohaterowie nie ewoluują w żaden sposób, przez co zaczynają już po prostu być nudni.
Zanim spuścimy na ten smutny show zasłonę milczenia, wbijmy jeszcze parę gwoździ do trumny, w której pochowamy Nową Czapkę. Ponarzekajmy trochę na oprawę graficzną. Można by pomyśleć, że tak prostej oprawy jak ta cechująca tę serię za bardzo schrzanić się nie da, a jednak rysownicy ilustrujący serię wielokrotnie udowadniali, że dla chcącego nic trudnego. Tym razem również im się to udało. I to nawet nie ze względu na same szkice, choć i te cechują się niekiedy dziwacznymi proporcjami i pewną niechlujnością, a na okropną wręcz kompozycje plansz, na których kadry często wydają się być ułożone przypadkowo i w bezładzie, co dodatkowo frustruje mnie jako odbiorcę i wpływa ujemnie na i tak nadszarpniętą narracyjną spójność.
Tak więc nowa czapka, ale problemy jak najbardziej stare – intrygujący początek i gwałtowne pikowanie pod względem jakości. Odtwórczy humor, fabuła poszatkowana jak kapusta na świąteczny bigos i narracyjny chaos. Tylko dla fanów, a nawet i nie każdemu z nich przypadnie pewnie do gustu.
Tytuł: Rick i Morty – Nowa czapka Ricka!
- Scenariusz: Alex Firer
- Rysunki: Fred C. Stresing, PUSTE
- Przekład: Jacek Drewnowski
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 23.11.2022 r.
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 128 stron
- Format: 167x255
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-5561-9
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus