„Black Adam” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 27-10-2022 23:44 ()


Warner Bros. przez lata próbowało nakręcić Black Adama, na drodze stały zawsze jakieś inne projekty, w które zaangażowany był Dwayne „The Rock” Johnson. Mało tego, sam aktor przyznał, że po raz pierwszy był przemierzany do tej roli piętnaście lat temu. Długo, patrząc przez pryzmat jak bardzo przez ten czas zmieniło się kino superbohaterskie, zwłaszcza dzięki MCU. Wszyscy czekali jak na zbawienie na produkcję z byłym wrestlerem. No i się doczekali, szkoda tylko, że została ona nakręcona jak filmy superbohaterskie sprzed 15 lat, czyli bez polotu, pomysłu, ze szczątkową fabułą i z irytującymi postaciami drugiego planu.  

Fabuła obrazu rozgrywa się w Kahndaq, państwie kontrolowanym przez Intergang, które czeka na powrót swojego ukochanego bohatera, Teth-Adama. Geneza postaci jest bliska do tej, którą widzieliśmy w Shazamie. Czyli heros wypowiada słowo Shazam i staje się spadkobiercą iście boskiej mocy. Z tym że w przeciwieństwie do pogodnego i czyniącego dobro Shazama, Black Adam stał się antybohaterem, a nawet złoczyńcą. Moc, którą posiadł, zaczął używać w niewłaściwym celu i został uwięziony w grobowcu. Uwolniony po pięciu tysiącach lat nie jest bohaterem, na którego czekał jego lud. Zapatrzonym w siebie osiłkiem, który każdy problem rozwiązuje w siłowy sposób. Nie ma skrupułów i uśmierca wszystkich swoich przeciwników. Black Adam zostaje uwolniony podczas poszukiwania potężnego artefaktu, korony Sabbaca, która w niewłaściwych rękach może sprowadzić na Ziemię zagładę. Widząc więcej niż jedno zagrożenie, Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości wysyła swoich przedstawicieli, by zażegnać niebezpieczeństwo i powstrzymać Black Adama. Hawkman, Dr Fate, Cyclone i Atom Smasher przybywają do Kahndaqu, gdzie nie są witani z otwartymi rękoma. Czy powstrzymają zaślepionego gniewem Black Adama?

Jaume Collet-Serra nie pokusił się o dzieło, które zatarłoby niesmak po ostatnich produkcjach Warnera. Bo powiedzmy sobie szczerze, epatowanie przemocą nie jest w kinie czymś szokującym, w tym przypadku Black Adam jest spóźniony o ponad dekadę, a twórcy chyba nie mieli okazji oglądać Kick-Assa. Fabuła w obrazie jest szczątkowa i bazuje jedynie na scenach konfrontacyjnych, których w filmie jest bez liku. W gruncie rzeczy produkcja w przeważającej części składa się z męczących scen walk nie zawsze zrobionych z dbałością o detale i z raczej kiepskim CGI. Scenariusz jest przewidywalny i przywołuje na myśl filmy superbohaterskie z początku wieku, nawet nie proste, a prostackie. Szwankują też dialogi, zwłaszcza te z udziałem Johnsona, który na siłę stara się zagrać złowieszczego bohatera, co wychodzi mu, jakby połknął kij od szczotki.

Znacznie lepiej wypada czwórka bohaterów ze Stowarzyszenie Sprawiedliwości zwłaszcza wcielający się w Hawkmana Aldis Hodge i Dr Fate w interpretacji Pierce’a Brosnana. Ich pojawienie się w filmie nie ma żadnego solidnego wytłumaczenia i jest zrobione niczym deus ex machina, ale bez nich to dopiero byłby biedny film. Potencjał postaci jest spory, interakcje między nimi angażują widza, z tym że zdecydowanie za mało miejsca poświęcono na ewolucję ich postaci. Bo walki i ciągłe obijanie się po mordach między różnymi postaciami nie należy do oryginalnych i w wielu miejscach z obrazu zwyczajnie wieje nudą. Główny przeciwnik w filmie również nie ma w sobie ani krzty charyzmy takiego dajmy na to Sivany. To komputerowa wydmuszka, którą mógłby być nawet Wiesiek spod monopolowego. Twórcy nie mają za grosz wyobraźni i popełniają wszystkie grzechy kina superbohaterskiego zrobionego bez pomysłu.

„Black Adam” nie okaże się zbawcą Warner Bros. Przeciągnie tylko agonię kolosa na glinianych nogach o kolejną produkcję ze świata DC. Nawet pojawienie się sztandarowego herosa tego uniwersum pod koniec nie zwiastuje tutaj nic pozytywnego. Bo włodarze WB nastawiają się jedynie na pojedynki herosów, a nie chęć opowiedzenia zajmującej historii. Może zaangażowanie Jamesa Gunna na kreatora nowego filmowego uniwersum DC coś zmieni, ale na razie kolejna próba Warnera spaliła na panewce.

Ocena: 3/10

Tytuł: „Black Adam”

Reżyseria: Jaume Collet-Serra

Scenariusz: Adam Sztykiel, Rory Haines, Sohrab Noshirvani

Obsada:

  • Dwayne Johnson
  • Aldis Hodge
  • Pierce Brosnan
  • Noah Centineo
  • Sarah Shahi
  • Quintessa Swindell
  • Marwan Kenzari
  • Bodhi Sabongui
  • Mohammed Amer
  • James Cusati-Moyer

Muzyka: Lorne Balfe

Zdjęcia: Lawrence Sher

Montaż: John Lee, Michael L. Sale

Scenografia: Larry Dias

Kostiumy: Kurt and Bart

Czas trwania: 125 minut

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 

 


comments powered by Disqus