„Buzz Astral” - recenzja DVD
Dodane: 16-10-2022 13:29 ()
Po trudach dorastania, jakie zaserwowała nam To nie wypanda, magicy Pixara postanowili zabrać nas w międzygalaktyczną przygodę ze starym-nowym bohaterem.
Nie ukrywam, że kiedy ogłoszono pierwsze informacje na temat Buzza Astrala, raczej należałam do sceptyków niż entuzjastów tego pomysłu. Opowiadać o backstory postaci, która stała się wzorcem do zabawki dla małego Andy'ego z Toy Story... Nie brzmi to jakoś oryginalnie, a raczej absurdalnie, prawda? Nie ukrywam, że zaczęłam się zastanawiać, czy pixarowski worek z pomysłami sięgnął dna i przy braku weny studio poszło po linii najmniejszego oporu, czyli ciągnięciu profitów z marki Toy Story. Po seansie musiałam nieco zweryfikować swoją pierwotną ocenę. Bo niesprawiedliwe wobec Buzza Astrala byłoby stwierdzenie, że tylko odcina kupony od serii Toy Story.
Fabuła tego dość nietypowego spin-offu jednej z najsłynniejszych serii kinowych studia Pixar skupia się na tytułowym Strażniku Kosmosu (który zainspirował zabawkę Andy'ego, późniejszego kumpla Chudego z Toy Story, o czym wcześniej wspomniałam), który podczas rutynowej misji, w skutek źle podjętej przez siebie decyzji, zostaje uziemiony wraz z pozostałą towarzyszącą mu załogą na nieznanej planecie. Ambitny i obowiązkowy Buzz postanawia zrobić wszystko, aby naprawić swój błąd i odnaleźć drogę do domu. Po latach bezowocnych prób wreszcie jest blisko osiągnięcia celu, ale sprawy się komplikują, gdy planetę atakuje niejaki Zurg... Czy Buzz ostatecznie wypełni swoją misję? A może odkryje coś ważniejszego niż to, czemu poświęcił większość swojego życia?
Scenariusz Jasona Headleya to całkiem zgrabnie poprowadzona historia, intrygującym twistem, w której oprócz kina wielkiej przygody i uroczego Kotexa kradnącego każdą scenę, w jakiej się pojawia, przemycono poważniejsze tematy. Gdy zdejmiemy całą tę otoczkę kosmosu, laserowych blasterów i przygody wyłaniającej się z każdego kąta, dostajemy studium o ludzkiej omylności, życiowych błędach, poczuciu winy i radzeniu sobie w trudnych momentach. Obraz Agnusa MacLane'a ukazuje dwie drogi, jakimi możemy podążyć, gdy coś w życiu zawalimy. Możemy obsesyjnie próbować naprawić nasz błąd, nie zważając na koszty, jakie się z tym wiążą, bez jakiejkolwiek gwarancji, że nam się uda go naprawić lub znaleźć w tej sytuacji, jakiej się znaleźliśmy jakieś pozytywne strony i iść dalej, budując coś nowego, nie oglądając się za siebie. Przy czym widzimy jak o wiele trudniej wybaczać nam sobie samym, własne błędy niż błędy uczynione przez innych. W pewnym momencie słyszymy ,,Ten błąd jest inny (...). Bo jest mój” i to najlepiej odpowiada temu, co czuje przez praktycznie cały film główny bohater i dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Jednocześnie Buzz Astral jest też dramatem opowiadający o człowieku, który za maską perfekcjonisty musi walczyć ze swoim niskim poczuciem wartości jak też samotnością, na którą niejako się skazał, obsesyjnie dążąc do wyznaczonego celu, który z czasem okazał się bezcelowy. Osoby, która mimo podejmowanych przez siebie bezowocnych prób, nie poddaje się i czyni wszystko, co w jego mocy, aby naprawić swój błąd. Człowieka, który z czasem musi zrewidować swoje życiowe priorytety i nauczyć się jednocześnie współpracy z innymi. W porównaniu do swojego zabawkowego alter ego z Toy Story charakterologicznie Buzz Agnusa MacLane'a prezentuje się o wiele ciekawiej niż kumpel Chudego.
Od strony technicznej Buzz Astral jest na poziomie, do jakiego przyzwyczaili nas magicy Pixara. Każdy kadr pięknie prezentuje się na ekranie. Nie ma też co narzekać na soundtrack Giacchino, który idealnie wpasowuje się w konwencję najnowszej animacji Pixara. Mamy tu rozmach jak na galaktyczną historię przystało jak też muzyczne nawiązania do innych prac tego kompozytora m.in. tematu z serialu Zagubieni.
Jeśli chodzi o wydanie DVD to dostajemy jeden konkretny dodatek - komentarz twórców. Podobna sytuacja miała miejsce przy wydaniu płytowym To nie wypanda. Co do samej wersji językowej: tradycyjnie wybór jest między napisami a dubbingiem. Polecam ten ostatni, tym bardziej że jest zdecydowanie lepszy od oryginalnego.
W pełni rozumiem czemu Buzz Astral jest ulubioną bajką Andy'ego z Toy Story. Ma wszystko, co powinna mieć dobra animacja: dobrze skonstruowaną fabułę, nietuzinkowych bohaterów oraz niegłupi morał i przesłanie. A to wszystko podlane kosmiczno-przygodowym sosem. I szkoda, że zostanie zapamiętana głównie przez aferę ze sceną pocałunku, bo to całkiem pouczająca produkcja. Nie tylko dla fanów Toy Story.
Ocena: 7/10
Tytuł: Buzz Astral
Reżyseria: Angus MacLane
Scenariusz: Jason Headley, Angus MacLane
Obsada (głosy):
- Chris Evans
- Keke Palmer
- Peter Sohn
- Taika Waititi
- Dale Soules
- James Brolin
- Uzo Aduba
- Mary McDonald-Lewis
- Isiah Whitlock Jr.
- Angus MacLane
- Bill Hader
Muzyka: Michael Giacchino
Zdjęcia: Jeremy Lasky, Ian Megibben
Montaż: Anthony Greenberg
Scenograf: Tim Evatt
Czas trwania: 100 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus