„Conan Barbarzyńca” tom 4: „Tygiel” - recenzja
Dodane: 16-08-2022 23:09 ()
Zarówno w opowieściach powstałych za sprawą talentu Roberta E. Howarda, jak i tych rozpisanych przez kontynuatorów jego literackich dokonań co jakiś czas zwykło się wzmiankować na poły mityczny Khitaj. Lokalizowany na dalekich wschodnich rubieżach hyboryjskiego kontynentu jawił się jako kraj dziwów i cudów, porównywalnych ze szczątkowymi przekazami o królestwach ery turiańskiej. Emanujący młodzieńczą witalnością Conan najwyraźniej zdecydował się owe tradycje zweryfikować osobiście. A to z tego względu, że właśnie Khitaj obrał sobie za kolejny cel swojej wędrówki.
Zanim jednak będzie mu dane spełnić swoje zamierzenie, trafia on do w niemal równym stopniu spowitego mgłą tajemnicy królestwa Uttara Kuru. Tam zaś, z charakterystyczną dlań swadą i rubasznością, wykazuje się on w przyswajaniu lokalnych (i oczywiście wysokoprocentowych) trunków oraz kinetycznym potencjałem swoich mięśni. Paradoksalnie to właśnie biegłość w czynnościach konfrontacyjnych sprowadza nań kolejne kłopoty. W efekcie wygranej bijatyki zostaje on bowiem uznany godny miana „wielkiego czempiona”. Sęk w tym, że rolą uznanego tej godności jest przemierzyć tytułowy Tygiel, tj. podziemny labirynt poświęcony bóstwu o imieniu Challi-Maia. Osobom względnie dobrze rozeznanym w realiach ery hyboryjskiej zapewne nietrudno się domyślić, że owa istota do szczególnie przyjaznych nie należy, a osobliwa peregrynacja wspomnianego czempiona ma na celu uzyskanie błogosławieństwa dla społeczności miasta Garchall, w którym ów ciąg zmyślnych pułapek się znajduje. Pomimo w pełni zrozumiałych oporów ze strony Conana zmuszony jest on podjąć to wyzwanie. I jak rychło się okazuje, odnajdzie się on w całkiem licznym towarzystwie. Rzecz jasna jak przystało na tak krewkiego obieżyświata jedno zadanie to dlań za mało. Stąd na kartach tego zbioru odnajdziemy kolejną opowieść, w której tytułowy bohater będzie miał do czynienia z klątwą Nocnej Gwiazdy.
Nie wyjawiając więcej szczegółów, wypada jedynie nadmienić, że właśnie druga z zawartych tu historii prezentuje się jeszcze bardziej emocjonująco niż pierwsza. Odpowiedzialny za scenariusz całości tego zbioru Jim Zub (właśc. Jim Zubkavich; wcześniej aktywny przy drużynowych tytułach Marvela – m.in. „Thunderbolts vol.3”) nie odpuścił sobie co prawda „Tygla”; aczkolwiek to właśnie we wzmiankowanej chwilę temu „Klątwie…” znać umiejętne nawiązania do twórczości skądinąd znanego Michaela Moorcocka oraz równie wprawne balansowanie dramaturgiczne. Do tego stopnia, że przy stosownej „obudowie” w kilka dodatkowych wątków historia ta z powodzeniem mogłaby posłużyć za kanwę osobnej fabuły o rozpiętości pełnowymiarowego albumu. Ogólnie zarówno w „Klątwie…”, jak i „Tyglu” wspomniany autor dał się poznać jako wprawny opowiadacz, czujący niuanse literackiego pierwowzoru, a przy tym władny do kreowania przekonujących w swoim charakterologicznym profilu osobowości. Zresztą także sam mocarny Cymeryjczyk ujęty został w spójności z jego najbardziej udanymi komiksowymi interpretacjami. Z uwzględnieniem rzecz jasna okoliczności, iż w przypadku niniejszego zbioru mamy do czynienia z wczesnym etapem jego aktywności.
Świat kreowany sprawia wrażenie kompletnego, acz przyznać trzeba, że nie jest to zasługą plastyków przy tym przedsięwzięciu zatrudnionych. Zespół twórców w osobach Rogê Antônio, Roberta Gilla, Luci Pizzari oraz Israela Silvy wykazał się co prawda warsztatową fachowością; równocześnie jednak nie sposób jednak dopatrzyć się w ich pracach choćby śladowych oznak artystycznego indywidualizmu. Brak również tak częstego dla twórców pamiętnego magazynu „The Savage Sword of Conan” przepychu i wystawności, za sprawą których ujęta w kadr era hyboryjska nabierała stosownego blasku. Miast tego otrzymaliśmy standardową dla naszych czasów estetykę „tabletową”, do tego wykonaną jakby w mocno ekspresowym tempie. Niemniej równocześnie nie sposób dopatrzyć się fuszerek w zakresie zasadniczych elementów plastycznego fachu, tj. właściwego ujmowania proporcji oraz perspektywicznych skrótów. Natomiast uwagę przykuwają ilustracje zdobiące okładki wydania zeszytowego. Za ich wykonanie odpowiadał Erik Gist i przynajmniej w piszącym te słowa wzbudziły one jednoznaczne skojarzenia z estetyką zaproponowaną w swoim czasie przez nieocenionego Earla Norema (vide okładki części epizodów serii „Conan” publikowanej niegdyś przez wydawnictwo As Editor).
W ogólnej ocenie Jim Zub dał się poznać jako twórca rozumiejący konwencję opowieści z udziałem Conana oraz umiejętnie ją „przetwarzający” w zamiarze uzyskania fabuł na miarę potrzeb i wrażliwości współczesnego odbiorcy. Stąd pochodna jego pracy nie generuje zastrzeżeń. Natomiast nie da się ukryć, że we współpracy z artystami z dawnych lat (takimi jak choćby Alfredo Alcala i Ernie Chan) w jeszcze większym stopniu zyskałaby ona na swojej ogólnej jakości.
Tytuł: Conan Barbarzyńca tom 4: Tygiel
- Tytuł oryginału: „Conan The Barbarian by Jim Zub vol.1: Into the Crucible”
- Scenariusz: Jim Zub
- Szkic i tusz: Rogê Antônio, Robert Gill, Luca Pizzari
- Kolory: Israel Silva
- Ilustracje na okładkach: E. M. Gist
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Bartosz Czartoryski
- Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 12 maja 2021 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 1 czerwca 2022 r.
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 144
- Cena: 49,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie „Conan the Barbarian vol.4” nr 13-18 (kwiecień 2020-marzec 2021).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
Galeria
comments powered by Disqus