„Kowboj z Szaolin. Szwedzki bufet” - recenzja
Dodane: 26-05-2022 01:08 ()
Geofa Darrowa nie trzeba na naszym rynku nikomu przedstawiać. Stworzył on niezapomnianą oprawę graficzną do takich tytułów jak Big Guy i Rusty Robochłopiec, Hard Boiled czy do opublikowanego przez wydawnictwo Kboom Kowboja z Shaolin. I właśnie kontynuacja tego ostatniego niedawno pojawiła się na naszym rynku. Szwedzki bufet tylko potwierdza, że Darrow to tytan pracy, jeśli chodzi o cyzelowanie rysunków, dopracowywanie detali w kadrach, a także niekwestionowany mistrz opowieści pretekstowej.
Kowboj z Szaolin. Szwedzki bufet bowiem to album praktycznie pozbawiony dialogów. Dla mało wprawnego czytelnika szybkie przekartkowanie tego dzieła zajmie nie więcej niż kwadrans, a pewnie i mniej. W tym właśnie należy upatrywać geniuszu amerykańskiego twórcy, że podając na stół dość oklepaną historię, którą można streścić jednym zdaniem – główny bohater zaopatrzony w piły mechaniczne kontra hordy krwiożerczych zombie, nie popadł w minimalizm ani też nie podszedł do tematu lekceważąco. Mógł przecież przedstawić morze latających flaków i rozwalającego umarlaków bohatera. Geof posunął się jednak do czegoś więcej. Ze Szwedzkiego bufetu zrobił swoisty miszmasz gatunkowy, bo z jednej strony w jego utworze daje się poczuć posmak gore, horroru i makabreski, a do tego mamy nieszablonową opowieść drogi z niezłomnym i niezmordowanym bohaterem, który daje popis swoich walecznych umiejętności. Ten iście podniebny balet okraszony fontanną rozbryzgującej krwi, mózgów, flaków został rozpisany z niezwykłym pietyzmem, a przy tym dynamicznie rozrysowany. Gwoli ścisłości, nadmierne dialogi spowalniałyby tylko poczynania samotnego wojownika, nie pozwalałyby skupić się na maestrii jego posunięć.
Atmosferę przytłoczenia przez zombie, iście klaustrofobiczną, ale też w pewnym sensie groteskową, chłonie się niczym wyśmienitą literaturę. Jednostka przeciwko morderczej tłuszczy z jak zwykle zaskakującym finałem. Prawdziwa gratka dla wielbicieli sztuk walki, zombie i horroru. Plansze stworzone z niebywałą precyzją przez Darrowa można podziwiać godzinami, zatrzymując się nad kolejnymi kadrami w celu sprawdzenia, co właśnie zostało ucięte, urwane hordzie napastników i jak często bohater dopuszcza się radosnej dekapitacji żywych trupów. Odczucia wizualne potęgują kolory nałożone przez Dave'a Stewarta, budujące nastrój opowieści, a jednocześnie podkreślające morderczą walkę i ogromny wysiłek samotnego kowboja. Jest to bez dwóch zdań uczta dla oczu.
Z pewnością Kowboj z Szaolin. Szwedzki bufet zaspokoi głód wrażeń dla wielbicieli twórczości Geofa Darrowa, ale też czytelników przepadających za motywem nieumarłych, żądnych krwi oponentów. Jest to przede wszystkim album do podziwiania, ale gwarantuje, że nikt nie wstanie od lektury rozczarowany, a wróci po więcej, aby ponownie studiować zapierające w dech w piersiach plansze. Darrow to eksperymentator pełną gębą, nie idzie na kompromisy, a w sztuce komiksowej znajduje pole dla swoich szalonych pomysłów i nieustannie szuka kolejnych wyzwań. Nic tylko przyklasnąć. Chwała buddzie!
Tytuł: Kowboj z Szaolin. Szwedzki bufet
- Scenarzysta: Geof Darrow
- Ilustrator: Geof Darrow
- Tłumacz: Marceli Szpak
- Wydawnictwo: KBOOM
- Data publikacji: 22.02.22 r.
- Format: 196x295 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- ISBN-13: 9788396182937
- Cena: 89 zł
Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus