„Era Apocalypse'a” księga trzecia: „Wojna” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2021 23:37 ()


Pionki zostały rozstawione. Czas na wojnę, a tak naprawdę na jej wstęp, bo choć w trzecim tomie „Ery Apocalypse’a” dochodzi to zaciętych starć na śmierć i życie, to na batalię z prawdziwego zdarzenie będziemy musieli jeszcze poczekać. Na razie mają tu miejsce tylko niewielkie potyczki, ale ich przebieg może znacząco wpłynąć na wynik decydującego starcia z En Sabah Nurem. Zatem trup ścieli się gęsto po wszystkich stronach konfliktu. Czy ocalałym X-Men uda się zmienić rzeczywistość, a raczej sprawić, że ta rządzona przez Apocalypse’a nigdy nie zaistnieje? Czas pokaże, a jest go coraz mniej.
 
Zgodnie ze sztuką tworzenia superbohaterskich blockbusterów Scott Lobdell, Jeph Loeb, Fabian Nicieza oraz Warren Ellis, Larry Hama i John Francis Moore epatują w swoich scenariuszach przerysowaną przemocą, ciętym językiem, patosem, czerstwym żartem i do maksimum rozdmuchanym dramatyzmem, który często traci na znaczeniu w nawale pojawiających się tu postaci i wątków. Historia rozpisana na kilka tytułów gubi swoją dynamikę i rytm, lecz i tak udaje się autorom utrzymać uwagę czytelnika. Przede wszystkim za pomocą pomysłowego kolażu ikonicznych motywów i nadania poszczególnym bohaterom nowego życia. Szkoda więc, że ostatnie chwile niektórych z nich nie mają wystarczająco mocnego emocjonalnego wydźwięku. Być może brodzący w śmierci uczestnicy tej kampanii na rzecz wolności i równości są przyzwyczajeni do takiego stanu rzeczy i cholernie nim już zmęczeni (widać to w szczególności po Loganie). I nawet jeżeli jest tak rzeczywiście, to scenarzyści powinni wykazać się ambitniejszym podejściem do tematu.
 
Zresztą w ogóle autorzy tej sagi mają wyraźny problem z gradacją wątków i doborem odpowiedniej skali do przedstawionych tu wydarzeń. Wyobraźmy sobie, że przewodzący X-Men – Magneto – toczy walkę z Apocalypse'em na zaledwie pięciu stronach. Krótko jak na potencjał, którym dysponują obaj  przeciwnicy, prawda? Nie mówiąc już o tym, iż nie jest to starcie, którego dramatyzm sprawi, że zapisze się ono złotymi zgłoskami w historii X-komiksów. Scenarzystom wyraźnie brakuje miejsca i konsekwencji, aby wszystko skrupulatnie poukładać i nadać historii drugiego dna. Naiwne hamletyzowanie Angela, Bishopa czy mistrza magnetyzmu oraz równie dziecinne monologi pozostałych bohaterów, wywołują jedynie uśmiech lekkiego zażenowania. Zapewne miało być wzniośle i donośnie, a wyszło nieznośnie. No cóż, takie to były czasy.
 
Paradoksalnie problemem „Ery Aocalypse’a” jest również w pewnym stopniu jej rozbuchana warstwa wizualna (ogromne kadry, nieregularna kompozycji plansz, przejaskrawione  kolory, szalona dynamika). Tak jakby scenarzyści nie nadążali za rysownikami, a fabuła była tylko pretekstem dla prześcigających się w wywoływaniu efektu „wow” u fanów kolejnych ilustratorów. Na szczęście bracia Kubert czy fenomenalny Chris Bachalo pokazują kolegom miejsce w szeregu. Udowadniają, że zmieniające się trendy można skutecznie okiełznać i elegancko wpleść do danej historii, konstruując prace oparte na harmonii, a nie w głównej mierze na krzykliwości i kiczowatej brutalności. Z drugiej strony, ta estetyka ma w sobie coś wyjątkowego.  Siłę i wiarę artystów we własne umiejętności. Jest w niej ogrom życia, którego trudno szukać we współczesnym skostniałym i nudnym Marvelu.
 
„Wojna” sprawdza się jako czysta rozrywka, bo nie ukrywajmy, taki jest cel tego typu komiksów. Więcej tu niż w poprzednich dwóch tomach pojedynków i zwrotów akcji, ale też kręcenia się w kółko. W zasadzie wydarzenia znaczącą ruszyły do przodu jedynie za sprawą wyprawy Gambita i X-Ternals do imperium Shi’ar, której celem jest wykradzenie kryształu M’Kraan. Z kolei ciekawy wątek o największym emocjonalnym podłożu, braterskiego rozłamu między Havokiem a Cyclopsem niemal zupełnie stanął w miejscu. Po 25. rozdziałach trudno nie dostrzec ogromu pomysłów, jakie mieli twórcy „Ery Apocalypse’a”, ogromu, który w dużym stopniu nie został wystarczająco rozwinięty i udanie zaprezentowany. I to chyba jest najdziwniejsze. Tyle zeszytów, a tak mało treści.
 
 
Tytuł: „Era Apocalypse'a” księga trzecia: „Wojna”
  • Scenariusz: John Francis Moore, Jeph Loeb, Warren Ellis, Fabian Nicieza, Scott Lobdell, Lary Hama
  • Rysunki: Steve Epting, Steve Skroce, Ken Lashley, Andy Kubert, Joe Madureira, Tony Daniel , Chris Bachalo, Adam Kubert, Renato Arlem, Roger Cruz, Charles Mota, Eddie Wagner
  • Tusz: Al Milgrom, Will Conrad, Bud LaRosa, Mike Sellers, Cam Smith, Phil Moy, Tom Wegrzyn, Matt Ryan, Dan Green, Tim Townsend, Kevin Conrad, Mike Christian, Mark Buckingham, Harry Candelario
  • Kolor: Glynis Oliver, Mike Thomas, Joe Rosas, Digital Chameleon, Kevin Somers, Steve Buccellato, Marie Javins, Electric Crayon
  • Tłumaczenie: Arek Wróblewski
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Premiera: 5 października 2021 roku
  • Liczba stron: 232
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN: 978-83-66589-55-1
  • Cena okładkowa: 119 zł
     

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus