„Star Wars” tom 2: „Operacja Gwiezdny Blask” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 30-10-2021 13:53 ()


Wstęp drugiej kanonicznej serii komiksowej „Star Wars” – tej ukazującej wydarzenia pomiędzy Epizodem V a VI – wypadł nadzwyczaj udanie. Wyjaśnił, co miał wyjaśnić, nieco pogłębił kwestie związane z lojalnością Lando Calrissiana, a przy tym zaoferował nowy, wielce intrygujący wątek. Kto jednak spodziewał się, że kolejna część będzie równie dobra, temu przynoszę dość niemiłe wieści. „Operacja Gwiezdny Blask” to przykład nadzwyczajnego spadku jakości i tego, jak coś, co w mniemaniu scenarzysty było zapewne przebłyskiem geniuszu, doprowadziło do powstania jednego z najbardziej naciąganych wątków w historii Star Wars – a to nie lada sztuka!

„Operacja Gwiezdny Blask” w rzeczywistości składa się z dwóch częściowo osobnych historii, z których pierwsza robi naprawdę świetne wrażenie. „Wola Tarkina”, bo tak brzmi jej tytuł, to pierwotnie dwuzeszytowa historia skupiająca się na nowej protegowanej wielkiego moffa Tarkina – czemu nowej? Bo w starym kanonie też mieliśmy kogoś takiego. Różnica polega na tym, że komandor Zahra to lepsza i inteligentniejsza wersja admirał Daali, która faktycznie osiągnęła swoją pozycję talentem, a nie... cóż, kto zna radosną twórczość niejakiego Kevina J. Andersona z mrocznej ery Legend lat dziewięćdziesiątych, ten wie, o co chodzi. Tak czy inaczej, choć Zahra robi rzeczy nieco trudne do wytłumaczenia, to opowieść ma pazur i czyta się ją znakomicie. Do tego „Wola Tarkina” jest solidnie narysowana.

Niestety, druga część tego komiksu, właściwa „Operacja Gwiezdny Blask”, nie zasługuje na żadne z określeń, którego zastosowałem w stosunku do „Woli Tarkina”. Co miałem na myśli, mówiąc o rzekomym przebłysku geniuszu? Otóż autor scenariusza, Charles Soule, wpadł na pomysł, że w obliczu złamania przez Imperium rebelianckich kodów, jedynym sposobem zapewniania sensownej komunikacji pomiędzy rozproszonymi flotami Sojuszu jest użycie wymarłego i rzadkiego języka. Żeby nie było, znamy to z naszej ziemskiej historii, i jeśli jest to nawiązanie, to pełen szacunek. Problem polega na tym, że komiks nie daje żadnego wytłumaczenia (a przynajmniej, zdawałoby się, inteligentne postaci nie potrafią na to wpaść), czemu nie można zrobić czegoś znacznie prostszego i bezpieczniejszego. Tym bardziej że rozwiązanie obrane przez Leię i spółkę wymaga tego, aby... ktoś poleciał na Coruscant, stolicę Imperium, i coś wykradł.

Żeby to się tylko kończyło na tym, mógłbym to puścić płazem. Ot, skądinąd utalentowany Charles Soule miał zły dzień, ale przynajmniej wyszła z tego ciekawa fabuła. Nic z tych rzeczy. Wątek poprowadzony jest w taki sposób, że wiele postaci musi robić idiotyczne i niezgodne ze swoim charakterem rzeczy, tym samym tworząc nadmiernie rozbuchane, konfliktowe sytuacje. Innymi słowy, zamiast kreować fabułę wokół postaci, Soule nagiął postaci tak, aby pasowały do fabuły i jednego głupiego, ale najwyraźniej w jego oczach kluczowego wątku. By nadmiernie nie zaspoilerować, podam jeden przykład. W pewnym momencie Leia zataja pewną informację przed Landem, choć nie ma żadnego powodu tego robić – żadnego, poza widzimisię scenarzysty, który postanowił w ten sposób wprowadzić do historii dramaturgię i zaserwować nam narracyjny „twist”. Nie muszę mówić, jak bardzo cierpi na tym cały komiks i wszystkie postaci.

„Operacja Gwiezdny Blask” powinna być przestrogą dla każdego scenarzysty, jak nie należy budować fabuły, i co się dzieje, gdy twórca za bardzo zafiksuje się na punkcie jakiegoś bzdurnego MacGuffina. Niestety, komiksu nie ratują też rysunki. W najlepszym wypadku można określić je jako poprawne; dość prosta kreska łączy się ze słabym odwzorowaniem wizerunków bohaterów znanych z filmów (wyjątkowo cierpi na tym Lando), ale komiks jest przejrzysty i odpowiednio efektowny. Całe szczęście, że „Operacja Gwiezdny Blask” to nie cała zwartość drugiego tomu serii – ale niestety, „Wola Tarkina” to wciąż tylko 1/3 całości. Mam ogromną nadzieję, że kolejna odsłona „Star Wars” będzie bliższa temu, co oglądaliśmy w „Ścieżce przeznaczenia”, bo zaczynam się troszkę martwić...

 

Tytuł: Star Wars tom 2: Operacja Gwiezdny Blask

  • Scenariusz: Charles Soule
  • Rysunki: Ramon Rosanas, Jan Bazaldua
  • Przekład: Bartosz Czartoryski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 29.09.2021 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 120 stron
  • Format: 167x255
  • Papier: kreda:
  • Druk: kolor
  • ISBN: 9788328149717
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus